sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 14


Zdając sobie sprawę, że już dziś nie zaśnie, Clary idzie odświeżyć się, przemywając twarz i dekolt zimną wodą. Następnie przeciera ją sobie delikatnie białym ręczniczkiem, który dała jej Isabelle. Potem nałożyła na siebie kremowy gorset i na niego nałożyła jasno różaną suknie. Wygładziła ją dłonią, chodź nie miała teraz głowy do strojenia się. Clarissa już sama wróciła na parter i tam znalazła gabinet Maryse. Kobieta siedziała za biurkiem a Isabelle stała za nią przy oknie, kogoś wypatrując. Gdy Clary pojawia się w pokoju, czarnowłosa zerka na dziewczyna a za chwile wraca do widoku przez okno.


- Usiądź Clarisso - Wskazała na krzesło przed nią Maryse. Rudowłosa posłusznie zasiadła na krześle, nerwowo plącząc palce u rąk - Isabelle, zostaw nas same - Oznajmiła patrząc ukradkiem na córkę - Zawiadom mnie, jak wrócą - Dodała wracając wzrokiem na Clary. Izzy kiwnęła lekko głową i wyszła.

- Domyślam się, że coś się dzieje w Alicante. Nie mogę skontaktować się z Clave - Stwierdziła opierając łokcie o biurko

- Clave nie odpowiada?! - Zdziwiła się Clary i nie zaniepokoiła się tym - Sala anioła nie jest już bezpieczna. Trzeba coś zrobić! - Powiedziała nerwowo Clary, unosząc się z krzesło

- Spokojnie... Usiądź i opowiedz mi o wszystkim - Rzekła Maryse, gestem ręki ją uspokajając

- Nie wiem nawet od czego zacząć - Szepnęła na spokojnie siadając ponownie

- Opowiedz jak demony wtargnęła do waszej posiadłości - Rzekła

- Nie zdążyłam nic powiedzieć o demonach - Zdziwiła się Clary, gdy Maryse spuściła głowę i zrobiła zmieszaną minę - Wie Pani więcej niż ja - Przyznała rudowłosa

- Twoi rodzice kontaktują się ze mną już od paru tygodni. Robiliśmy śledztwo na temat Klausa i całej tej sytuacji - Oznajmiła - Twoi Rodzice... - Maryse przerwała, bo Clary weszła jej w wypowiedź

- Okłamywali mnie i wpajali, że sobie to wmawiam - Przyznała niechętnie

- Chcieli Cię chronić - Rzedła kobieta

- Słabo im to wyszło - Szepnęła - Z jakiego powodu te wszystkie tajemnice? - Zapytała

- Nie chcieliśmy, by nasze dzieci musiały walczyć o życie. Nadeszły ciężkie czasy Clarisso, spodziewamy się najgorszego - Stwierdziła prostując się na siedzeniu

- Jakim cudem się tu znalazłam? - Spytała rozglądając się po pokoju - Sądziłam, że gdy przejdzie się przez portal, to wyląduje się w miejscu, o którym się myśli - Stwierdziła - Nigdy tu przecież wcześniej nie byłam - Przyznała

- Nie musiałaś myśleć o miejscu - Rzekła - Wystarczyło, że pomyślałaś nie o czymś, a o kimś - Oznajmiła, przyglądając się dokładnie dziewczynie - O kimś, z kim masz tu bliskie relacje - Dodała


- Mamo! To Jace! Jest ranny - Do pokoju wparowała zziajana Izzy. Maryse zerwała się z krzesła i pobiegła za córką. Clary mimo, że nie widziała Jace'a ponad 2 miesiące, to gdy usłyszała, że chłopak jest ranny, coś w środku ukuło ją i zmusiło by podążyć za nimi, z nadzieją, że będzie mogła jakoś pomóc.


Gdy Clary wyszła na główny korytarz, tuż przy głównych drzwiach do wejścia instytutu, Alec podtrzymywał ciało blondyna, który miał spuszczoną głowę a jego szyja swobodnie się kołysała. Włosy zasłaniały jego całe czoło, wiec Clary nie mogła nawet stwierdzić czy jest przytomny czy nie.


Jego parabatai położył go na podłodze, sam klękając przy nim dosyć zziajany i wymęczony.


- To była pułapka. Było ich za dużo a kiedy Jace stanął w mojej obronie...- Nie dokończył Alec, załamując się, zerkając na matke, która klękała przed adoptowanym synem.


- Gdzie Max? - Zapytała Maryse oceniając stan ledwo przytomnego blondyna


- Żyje - Szepnął Jace - Jest bezpieczny - Wydusił.


- Clarisso pomóż mi - Zawołała ją kobieta. Rodzeństwo spojrzało na nią. Alec dopiero teraz zobaczył obecność dziewczyny. Jego morskie oczy spoczęły na nią z niezadowoloną miną


- A co ona tu robi? - Zapytał Alec, gdy Clary niepewnym krokiem podeszła do zgromadzonych i klęknęła przed chłopakiem, układając sobie delikatnie jego głowę na kolanach. Ciężko było jej patrzeć na taki stan chłopaka, dlatego nie wiedziała jak się zachować a nawet co powiedzieć.


- Idrys został zaatakowany. Magnus ją teleportował - Rzuciła szybko


- W Alicante jest tata - Stwierdziła Isabelle


- Wysłałam już wsparcie - Powiedziała smutna, na wieść o mężu. Nagle Jace uniósł leniwie dłoń i dotknął lekko końcówek rudych loków, które zwisały dziewczynie prawie na twarz chłopaka.


- Poznaje te włosy - Szepnął - Co ty tu do diabła robisz? - Zaśmiał się cicho


- Sama nie wiem - Uśmiechnęła się lekko i odsłoniła jego ramie, gdzie spoczywała paskudna rana


- Zanieś go do skrzydła szpitalnego - Maryse zwróciła się do syna. Alec kiwnął głową i podniósł przyjaciela, opierając ciężar ciała Jace'a na sobie, a Izzy zajęła drugą stronę pomagając mu


- Z Jace'em będzie wszystko dobrze - Oznajmiła Maryse podnosząc się na równe nogi - Co innego mnie nie pokoi - Stwierdziła - Jace powiedział, że Max jest bezpieczny - Oznajmiła - Jeśli tak, to gdzie on jest? - Zdziwiła się. Clary nie była zbyt zaznajomiona z tematem ale wiedziała już na pewno, że Max został pojmany


- Porozmawiam z Alec'em - Powiedziała i odeszła. Clary pozostała na korytarzu. Zupełnie sama, z mętlikiem w głowie. Zastanawiała się co się teraz dzieje z jej rodziną. Czy w ogóle żyją? Co Klaus planuje zrobić następnie?


- Clarisso... - Odezwała się Isabelle, wracając od chłopaków - Pokaże Ci pokój - Stwierdziła - Zostaniesz u nas dla twojego bezpieczeństwa


- Musze wrócić do Idrysu - Odezwała się Clary


- Idrys jest zajęta przez wroga - Oznajmiła - Do czasu rozwiązania tej sprawy zostaniesz tutaj - Powiedziała i nie mają zamiaru znów komentować rudowłosej, poprowadziła ją do pokoju gościnnego

- Co się stało z Max'em? Jace opowiadał mi o nim - Zapytała Clary z ciekawości w drodze po ciemnym korytarzu

- Opowiedział Ci o wszystkich? - Spytała sarkastycznie

- Zapewne nie o wszystkich. Trudno wydobyć z niego cokolwiek - Powiedziała cicho

- A o jego rodzicach? - Zapytała nagle zatrzymując się - O tym jak widział, na własne oczy jak ich mordowali? - Uniosła się i zbliżyła do rudowłosej - O tym jak udało mu się uciec i o ostatnich siłach dojść do własnego domu, który zdążyli już spalić? - Warknęła

- Powiedział tylko, że zginęli w zasadzce - Szepnęła

- Dokładnie. Wiec nic o nim nie wiesz. Stracił wszystko jako mały, nieświadomy chłopiec. - Rzekła - A Max... - Przerwała. Myśl o młodszym bracie doprowadza ją do załamania. Nie wiedzieli gdzie jest. Wiedzieli tylko, że żyję, jednak Isabelle była zbyt związana z chłopcem by wystarczyła jej tylko ta wiadomość - Jace zapewne zrobił wszystko by go uratować - Powiedziała i ruszyła dalej.


Do czasu, gdy zaczynało świtać, Clary stała przed oknem i oglądała wschód słońca. Łzy swobodnie spływały po jej policzku. To co powiedziała jej Maryse powodowało, że była równocześnie zła na rodziców ale i też martwiła się o nich. Zapewne Klaus, trzyma ich w lochach a sam swobodnie przechadza się pomiędzy korytarzami Morgensternów. Clary musi wymyślić sposób by się jakoś dostać do Idrysu. Musi zrobić to jak najszybciej!

W instytucie jest tylko jednak osoba, która zrozumie ją. Tylko jedna osoba wie, jak to jest stracić całą rodzinę w mgnieniu oka.

Clarissa ruszyła w poszukiwaniu skrzydła szpitalnego, gdzie obecnie odpoczywa Jace. Po jakimś czasie, Clary odnalazła tą cześć budynku której szukała. Zatrzymała się tuż, przy uchylonych drzwiach. Tuż przy łóżku Jace'a siedział Alec. Oparty głową i ramionami o brzeg łóżka, zasnął pilnując przyjaciela. Niezręcznie było dziewczynie podejść, zwłaszcza w momencie kiedy Jace zaczął się wybudzać

- Alec - Szepnął blondyn - Alec, obudź się - Wymamrotał. Czarnowłosy ocknął się na głos swojego parabatai - Prosiłem o opiekunkę? - Spytał sarkastycznie unosząc się leniwie z łóżka. Miał na sobie tylko dolną garderobę. Był pozbawiony koszuli a na ramieniu, gdzie spoczywała rana został tylko jeszcze blady ślad i Iratze spoczywające na jego przedramieniu.

- Pozwól mi się odwdzięczyć za to co dla mnie zrobiłeś - Alec odezwał się i uśmiechnął lekko

- Chodzi Ci o incydent u wampirów? - Zapytał zdziwiony zakładając na siebie koszule i czarną kamizelkę, która znajdowała się na pustym łóżku obok.

- Gdybyś nie stanął przede mną, nie wiadomo teraz w jakim stanie bym był - Stwierdził chłopak - Odebrałeś za mnie ranę...

- Nic mi nie jest. A po za tym zrobił byś to samo dla mnie - Rzekł - Po to jesteśmy... by się bronić - Stwierdził


- Znaczy to, że znów jesteś z nami? - Spytał. Clary dokładnie wsłuchiwała się w rozmowę przyjaciół. Nie była zaznajomiona z ich relacjami ani z samym Jace'em, w sumie w ogóle ich nie znała. Isabelle miała racje. 
Clary wiedziała, że tu nie pasuje, dlatego jak najszybciej chce wrócić do rodzinnego miasta i rozprawić się jakoś z Klausem sama. Gdy Clary znów spojrzała na parę parabatai, Jace objął Alec'a braterskim uściskiem. Chyba serio, nie wiedziała nic o związkach jakie łączą parabatai, oprócz tych o których czytała w książkach, kiedy siedziała godzinami w bibliotece w Idrysie.

6 komentarzy:

  1. super :33
    czekam na next !!
    weny :))
    -V

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział Boski <3
    Czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Extra rozdział! Czekam na next! ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Zostałaś nominowana LBA! Więcej TU: http://the-mortal-instruments-another-story.blogspot.com/2016/02/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny świetny rozdział!
    Mam zaszczyt nominować cię do LBA! Więcej: http://zareczyny-clary-jace.blogspot.com/2016/02/lba.html

    OdpowiedzUsuń