sobota, 27 lutego 2016

x2 Liebster Blog Award !

Chciała bym bardzo podziękować za nominacje do LBA <3 Jesteście kochane i naprawdę takie rzeczy mnie od razu uszczęśliwiają. Możliwość uczęszczania w tym całym świecie pisania to super sprawa ! :D


Pierwszą nominację otrzymałam od Pauliny Jej blog :


1) Co jest twoją inspiracją?

- Myzyka, filmy, książki i czasami nawet obserwacja życia codziennego


2) Jaki masz sposób na deszczowy dzień?

- Kawa, dobra muzyka i pisanie rozdziału :3


3) Co sprawia, że się uśmiechasz?

- Moi przyjaciele, mój crush i czytanie komentarzy od was kochani! To na pewno poprawia mi humor :*


4) Od jak dawna piszesz?

- Opowiadanie to o DA pisze od nie dawna, jakieś 3-4 miesiące


5) Kiedy został założony twój pierwszy blog?

- Mój pierwszy blog był okropny xD Założyłam go w wieku ok. 13 lat i gdy go ostatnio przeczytałam to mogę stwierdzić, że moja pisownia na pewno się poprawiła w przeciągu tych kilku lat xD


6) Jakie jest twoje hobby?

- Pisanie, muzyka, czytanie a ostatnio nawet rysowanie


7) Czytasz obecnie jakąś książkę? Jeśli tak to jaką?

- Niestety nie :c Ale czekam na premierę najnowszej książki Stephenie Meyer ,, Życie i śmierć '' oparta na jej powieść ,, Zmierzch " i już nie mogę się doczekać jak dostanę ją w moje ręce :D


8) Masz rodzeństwo?

- Tak, starszego o 8 lat brata :D


9) Twoje ulubione zwierzę?

- Pies


10) Złapałaś kiedyś motyla?

- Pewnie próbowałam w dzieciństwie i kiedyś się dobrze zastanowię to chyba mi się udało :)


11) Co sprawia Ci najczęściej przykrość?

- To jak ludzie są dla siebie okrutni, różne zachowania moich znajomych w szkole po których wątpię w dalszą znajomość :/




Druga nominację otrzymałam od Córki Lilith Jej blog :


1) Jakie najbardziej lubisz zwierzątko?

- Psiaki :3


2) Do jakiej chodzisz szkoły?

- Do 2 klasy LO im.Józefa Wybickiego


3) Jeśli mogłabyś wydać książkę, jaka by to była?

- Fantasy połączona z romansem


4) Ile masz prawdziwych przyjaciół?

- Małą grupkę, ale naprawdę szczerych przyjaciół. Łącznie to mam 6 prawdziwych przyjaciół


5) Masz jakieś zwyczaje? Jeśli tak to jakie?

- Chyba tylko jedno. Od razu po przebudzeniu sięgam po komórkę i nie wstanę dopóki nie sprawdzę wszystkich stron itp. Ale to chyba duża liczba osób tak robi xD


6) Ile rozdziałów zostało do końca twojego bloga?

- wow, trudno powiedzieć, bo mam na razie dopiero 14 rozdziałów. Ale nie zamierzam tak szybko skończyć xD


7) Czy zamierzasz założyć nowego bloga?

- Jak na razie nie, ponieważ nie wiem, czy będę w stanie oba prowadzić dosyć regularnie. Chodź myślałam o następnym blogu też o DA ale jak już mam to zrealizować to zrobię to bliżej wakacji


8) Jakiego rodzaju czytasz książki?

- Setki fantasy ale zdarzają się pojedyncze romanse, detektywistyczne, horrory


9) Jaka była twoja pierwsza książka, którą przeczytałaś z ochotą?

- Hmmm może nie pamiętam dokładnie która była pierwsza, ale jedną z pierwszych był Zmierzch


10) Jeśli można by było stworzyć własny świat, jak wyglądałby twój?

- Ciekawe pytanie! :D Świat jako naturę przypominał by jak z filmy ,, Avatar " . Na świecie nie byli by tylko ludzie ale stworzenia nadprzyrodzone a ja była bym oczywiście nephilim :D A zamiast śmierci odpływało by się do szarej przystani jak we ,, Władca Pierścieni '' xD


11) O czym zazwyczaj myślisz, gdy piszesz rozdział?

- Zazwyczaj układam sobie podczas pisania, kolejne rozdziały by dobrze grały z tym co obecnie piszę .


To już koniec pytań. Jeszcze raz bardzo wam dziękuje za nominację! :D



Jeśli chodzi o kolejny rozdział na blogu to jest w trakcie pisania i postaram się go wstawić max do środy :*

sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 14


Zdając sobie sprawę, że już dziś nie zaśnie, Clary idzie odświeżyć się, przemywając twarz i dekolt zimną wodą. Następnie przeciera ją sobie delikatnie białym ręczniczkiem, który dała jej Isabelle. Potem nałożyła na siebie kremowy gorset i na niego nałożyła jasno różaną suknie. Wygładziła ją dłonią, chodź nie miała teraz głowy do strojenia się. Clarissa już sama wróciła na parter i tam znalazła gabinet Maryse. Kobieta siedziała za biurkiem a Isabelle stała za nią przy oknie, kogoś wypatrując. Gdy Clary pojawia się w pokoju, czarnowłosa zerka na dziewczyna a za chwile wraca do widoku przez okno.


- Usiądź Clarisso - Wskazała na krzesło przed nią Maryse. Rudowłosa posłusznie zasiadła na krześle, nerwowo plącząc palce u rąk - Isabelle, zostaw nas same - Oznajmiła patrząc ukradkiem na córkę - Zawiadom mnie, jak wrócą - Dodała wracając wzrokiem na Clary. Izzy kiwnęła lekko głową i wyszła.

- Domyślam się, że coś się dzieje w Alicante. Nie mogę skontaktować się z Clave - Stwierdziła opierając łokcie o biurko

- Clave nie odpowiada?! - Zdziwiła się Clary i nie zaniepokoiła się tym - Sala anioła nie jest już bezpieczna. Trzeba coś zrobić! - Powiedziała nerwowo Clary, unosząc się z krzesło

- Spokojnie... Usiądź i opowiedz mi o wszystkim - Rzekła Maryse, gestem ręki ją uspokajając

- Nie wiem nawet od czego zacząć - Szepnęła na spokojnie siadając ponownie

- Opowiedz jak demony wtargnęła do waszej posiadłości - Rzekła

- Nie zdążyłam nic powiedzieć o demonach - Zdziwiła się Clary, gdy Maryse spuściła głowę i zrobiła zmieszaną minę - Wie Pani więcej niż ja - Przyznała rudowłosa

- Twoi rodzice kontaktują się ze mną już od paru tygodni. Robiliśmy śledztwo na temat Klausa i całej tej sytuacji - Oznajmiła - Twoi Rodzice... - Maryse przerwała, bo Clary weszła jej w wypowiedź

- Okłamywali mnie i wpajali, że sobie to wmawiam - Przyznała niechętnie

- Chcieli Cię chronić - Rzedła kobieta

- Słabo im to wyszło - Szepnęła - Z jakiego powodu te wszystkie tajemnice? - Zapytała

- Nie chcieliśmy, by nasze dzieci musiały walczyć o życie. Nadeszły ciężkie czasy Clarisso, spodziewamy się najgorszego - Stwierdziła prostując się na siedzeniu

- Jakim cudem się tu znalazłam? - Spytała rozglądając się po pokoju - Sądziłam, że gdy przejdzie się przez portal, to wyląduje się w miejscu, o którym się myśli - Stwierdziła - Nigdy tu przecież wcześniej nie byłam - Przyznała

- Nie musiałaś myśleć o miejscu - Rzekła - Wystarczyło, że pomyślałaś nie o czymś, a o kimś - Oznajmiła, przyglądając się dokładnie dziewczynie - O kimś, z kim masz tu bliskie relacje - Dodała


- Mamo! To Jace! Jest ranny - Do pokoju wparowała zziajana Izzy. Maryse zerwała się z krzesła i pobiegła za córką. Clary mimo, że nie widziała Jace'a ponad 2 miesiące, to gdy usłyszała, że chłopak jest ranny, coś w środku ukuło ją i zmusiło by podążyć za nimi, z nadzieją, że będzie mogła jakoś pomóc.


Gdy Clary wyszła na główny korytarz, tuż przy głównych drzwiach do wejścia instytutu, Alec podtrzymywał ciało blondyna, który miał spuszczoną głowę a jego szyja swobodnie się kołysała. Włosy zasłaniały jego całe czoło, wiec Clary nie mogła nawet stwierdzić czy jest przytomny czy nie.


Jego parabatai położył go na podłodze, sam klękając przy nim dosyć zziajany i wymęczony.


- To była pułapka. Było ich za dużo a kiedy Jace stanął w mojej obronie...- Nie dokończył Alec, załamując się, zerkając na matke, która klękała przed adoptowanym synem.


- Gdzie Max? - Zapytała Maryse oceniając stan ledwo przytomnego blondyna


- Żyje - Szepnął Jace - Jest bezpieczny - Wydusił.


- Clarisso pomóż mi - Zawołała ją kobieta. Rodzeństwo spojrzało na nią. Alec dopiero teraz zobaczył obecność dziewczyny. Jego morskie oczy spoczęły na nią z niezadowoloną miną


- A co ona tu robi? - Zapytał Alec, gdy Clary niepewnym krokiem podeszła do zgromadzonych i klęknęła przed chłopakiem, układając sobie delikatnie jego głowę na kolanach. Ciężko było jej patrzeć na taki stan chłopaka, dlatego nie wiedziała jak się zachować a nawet co powiedzieć.


- Idrys został zaatakowany. Magnus ją teleportował - Rzuciła szybko


- W Alicante jest tata - Stwierdziła Isabelle


- Wysłałam już wsparcie - Powiedziała smutna, na wieść o mężu. Nagle Jace uniósł leniwie dłoń i dotknął lekko końcówek rudych loków, które zwisały dziewczynie prawie na twarz chłopaka.


- Poznaje te włosy - Szepnął - Co ty tu do diabła robisz? - Zaśmiał się cicho


- Sama nie wiem - Uśmiechnęła się lekko i odsłoniła jego ramie, gdzie spoczywała paskudna rana


- Zanieś go do skrzydła szpitalnego - Maryse zwróciła się do syna. Alec kiwnął głową i podniósł przyjaciela, opierając ciężar ciała Jace'a na sobie, a Izzy zajęła drugą stronę pomagając mu


- Z Jace'em będzie wszystko dobrze - Oznajmiła Maryse podnosząc się na równe nogi - Co innego mnie nie pokoi - Stwierdziła - Jace powiedział, że Max jest bezpieczny - Oznajmiła - Jeśli tak, to gdzie on jest? - Zdziwiła się. Clary nie była zbyt zaznajomiona z tematem ale wiedziała już na pewno, że Max został pojmany


- Porozmawiam z Alec'em - Powiedziała i odeszła. Clary pozostała na korytarzu. Zupełnie sama, z mętlikiem w głowie. Zastanawiała się co się teraz dzieje z jej rodziną. Czy w ogóle żyją? Co Klaus planuje zrobić następnie?


- Clarisso... - Odezwała się Isabelle, wracając od chłopaków - Pokaże Ci pokój - Stwierdziła - Zostaniesz u nas dla twojego bezpieczeństwa


- Musze wrócić do Idrysu - Odezwała się Clary


- Idrys jest zajęta przez wroga - Oznajmiła - Do czasu rozwiązania tej sprawy zostaniesz tutaj - Powiedziała i nie mają zamiaru znów komentować rudowłosej, poprowadziła ją do pokoju gościnnego

- Co się stało z Max'em? Jace opowiadał mi o nim - Zapytała Clary z ciekawości w drodze po ciemnym korytarzu

- Opowiedział Ci o wszystkich? - Spytała sarkastycznie

- Zapewne nie o wszystkich. Trudno wydobyć z niego cokolwiek - Powiedziała cicho

- A o jego rodzicach? - Zapytała nagle zatrzymując się - O tym jak widział, na własne oczy jak ich mordowali? - Uniosła się i zbliżyła do rudowłosej - O tym jak udało mu się uciec i o ostatnich siłach dojść do własnego domu, który zdążyli już spalić? - Warknęła

- Powiedział tylko, że zginęli w zasadzce - Szepnęła

- Dokładnie. Wiec nic o nim nie wiesz. Stracił wszystko jako mały, nieświadomy chłopiec. - Rzekła - A Max... - Przerwała. Myśl o młodszym bracie doprowadza ją do załamania. Nie wiedzieli gdzie jest. Wiedzieli tylko, że żyję, jednak Isabelle była zbyt związana z chłopcem by wystarczyła jej tylko ta wiadomość - Jace zapewne zrobił wszystko by go uratować - Powiedziała i ruszyła dalej.


Do czasu, gdy zaczynało świtać, Clary stała przed oknem i oglądała wschód słońca. Łzy swobodnie spływały po jej policzku. To co powiedziała jej Maryse powodowało, że była równocześnie zła na rodziców ale i też martwiła się o nich. Zapewne Klaus, trzyma ich w lochach a sam swobodnie przechadza się pomiędzy korytarzami Morgensternów. Clary musi wymyślić sposób by się jakoś dostać do Idrysu. Musi zrobić to jak najszybciej!

W instytucie jest tylko jednak osoba, która zrozumie ją. Tylko jedna osoba wie, jak to jest stracić całą rodzinę w mgnieniu oka.

Clarissa ruszyła w poszukiwaniu skrzydła szpitalnego, gdzie obecnie odpoczywa Jace. Po jakimś czasie, Clary odnalazła tą cześć budynku której szukała. Zatrzymała się tuż, przy uchylonych drzwiach. Tuż przy łóżku Jace'a siedział Alec. Oparty głową i ramionami o brzeg łóżka, zasnął pilnując przyjaciela. Niezręcznie było dziewczynie podejść, zwłaszcza w momencie kiedy Jace zaczął się wybudzać

- Alec - Szepnął blondyn - Alec, obudź się - Wymamrotał. Czarnowłosy ocknął się na głos swojego parabatai - Prosiłem o opiekunkę? - Spytał sarkastycznie unosząc się leniwie z łóżka. Miał na sobie tylko dolną garderobę. Był pozbawiony koszuli a na ramieniu, gdzie spoczywała rana został tylko jeszcze blady ślad i Iratze spoczywające na jego przedramieniu.

- Pozwól mi się odwdzięczyć za to co dla mnie zrobiłeś - Alec odezwał się i uśmiechnął lekko

- Chodzi Ci o incydent u wampirów? - Zapytał zdziwiony zakładając na siebie koszule i czarną kamizelkę, która znajdowała się na pustym łóżku obok.

- Gdybyś nie stanął przede mną, nie wiadomo teraz w jakim stanie bym był - Stwierdził chłopak - Odebrałeś za mnie ranę...

- Nic mi nie jest. A po za tym zrobił byś to samo dla mnie - Rzekł - Po to jesteśmy... by się bronić - Stwierdził


- Znaczy to, że znów jesteś z nami? - Spytał. Clary dokładnie wsłuchiwała się w rozmowę przyjaciół. Nie była zaznajomiona z ich relacjami ani z samym Jace'em, w sumie w ogóle ich nie znała. Isabelle miała racje. 
Clary wiedziała, że tu nie pasuje, dlatego jak najszybciej chce wrócić do rodzinnego miasta i rozprawić się jakoś z Klausem sama. Gdy Clary znów spojrzała na parę parabatai, Jace objął Alec'a braterskim uściskiem. Chyba serio, nie wiedziała nic o związkach jakie łączą parabatai, oprócz tych o których czytała w książkach, kiedy siedziała godzinami w bibliotece w Idrysie.

czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 13

Londyn...

Kolejne tygodnie mijały. Reguły ustalone przez Clave, nadal funkcjonują w brytyjskim instytucie. Jace kolejne raz wymyka się po nocach mimo zakazów Maryse. Blondyn czuje się dużo lepiej, wykorzystując swoje umiejętności w walce z demonami.
Blondyn przechadza się mroczną nocą po głównej ulicy w Londynie. Już od jakiegoś czasu śledzi demona, który zmienia już kolejny raz postać i zatrzymał się na ciemnoskórym mężczyźnie.


Demon kieruje się do baru, gdzie zmierza także Jace, z bronią na wyciągnięcie ręki. Blondyn jest skupiony na zadaniu i bardzo precyzyjny. Coś jednak odwraca jego uwagę, tuż przy drzwiach budynku. Chłopak już wie, że ktoś go śledzi i, że tuż za swoimi plecami ktoś się znajduje. Wyciąga w przeciągu sekundy sztylet i przystawia do gardła intruza


- Max? - Rzuca imię młodszego brata, z szokiem na twarzy - Co ty tu robisz? - Zapytał chowając ostrze za pas.


- Zobaczyłem jak wychodzisz... Chce Ci pomóc - Oznajmił z uśmiechem


- Wracaj do domu. Tu nie jest bezpiecznie - Rozkazuje poważnym głosem, prostując się i krzyżując ręce na piersi


- Proszę Jace... Alec i Isabelle nie pozwalają mi z wami chodzić - Stwierdził oburzony


- I mają racje - Szepcze blondyn kucają przed bratem - Jeszcze bedziesz dawał dumę swoim rodzicom jak i nam. A teraz zrób mi tą przysługę i wracaj do instytutu zanim coś Ci się stanie - Rzekł do chłopca. Czarnowłosy z niechęcią kiwa główką i godzi się wracać do domu


- Trafisz sam? - Pytał blondyn odprowadzając kawałem brata, obejmując go ramieniem. Chłopiec potwierdza lekkim uśmiechem a Jace mu odpowiada tym samym, gdy w tej chwili z ciemnych zaułków wyłaniają się różne postacie. Max zatrzymuje się przerażony na widok tylu podziemnych. Jace nabiera powagi i chowa brata za siebie, broniąc go całym sobą.


- Jace Herondale... Szukaliśmy Cię - Odzywa się jeden z nich, gdy reszta okrąża ich dookoła.


Wampiry - stwierdził Jace, gdy dostrzega wychodzące kły przy uśmiechu ciemnowłosego.


- Przyniosłeś przekąskę - Stwierdza zerkając z szerokim uśmiechem na Maxa, gdy od reszty wyłania się cichy, złowieszczy śmiech


- Rusz go tylko a tym razem na prawdę umrzesz - Ostrzega go Jace - Nic wam po nim... Jest z anielskiej krwi... Zabronionej wam - Oznajmia


- Znamy kogoś, dla kogo twój brat bedzie niezłym pożytkiem - Twierdzi


- Czego chcecie? Jeśli szukacie dziecka-wampira, to z przykrością stwierdzam, że został spalony na stosie - Mówi sarkastycznie


- On chce Ciebie. Jesteś powodem, dla którego jego plany nie mogą być zrealizowane - Twierdzi wampir


- Kto? - Dziwi się blondyn


- Dowiesz się wkrótce - Oznajmił i kiwa głową do wampira za nimi. Zanim Jace mógł się zorientować, Max jest w objęciach wampira z którym rozmawiał. Szybkość wampira nie pozwoliła mu by zareagować


- Co jest Herondale? Nic nie zrobisz?... Jak twój ojciec? - Jace nie wiedział co miał na myśli krwiopijca, ale nie mógł po sobie poznać i pozwolić na myslenie teraz o tym


- Puść go, a wrócicie wszyscy do domów, a ten incydent przejdzie do zapomnienia - Ostrzega go blondyn. Nie może znieść widoku małego chłopca, przerażonego, zdezorientowanego.


- Dlaczego miał bym Cię słuchać? - Prychnoł wampir, szarpiąc się trochę z małym Lighwood'em, który próbował się wyrwać. Jace wyjął z za pasa dwa sztylety i miał je w gotowości. Pierwszy wampir tuż za nim ruszył do ataku, a blondyn wykonał szybki cios i okaleczył podziemnego.


- Dobrze.. Bardzo dobrze - Mówi złowieszczym głosem wampir, który daje miejsce reszcie i odsówa się razem z Maxem na pewną odległość, gdy Jace jest zajęty walką przez licznych wampirów, którzy otaczają go.


- Dosyć! - W pewnym momencie krzyczy i wampiry przerywają walke, na rozkaz swojego przywódcy. Blondyn lekko zziajany zerka na brata sprawdzając jak się trzyma


- A teraz spójrz na brata. Powiedz, że wszystko będzie dobrze... Skłam, niech zobaczy, że nie ma co brać z Ciebie przykładu - Rzekł, bawiąc się ich udręką


- Wrócisz do domu, obiecuje Ci to - Oznajmia. Chłopiec kiwa główką do swojego idola i mimo, że zdaje sobie sprawy z tego, że to tak szybko się nie skończy, wierzy mu - Teraz co? - Warczy na wampira


- Na razie to tyle. - Oznajmia i znika razem z Maxem. Jace szybko się ogląda. Jest sam na ulicy, pozbawiony wyjaśnień, rozumienia a co najważniesze Maxa. Jace nie może uwierzyć, że przez jego głupote, pozwolił by jego rodzina była w niebezpieczeństwie. Co on teraz ma powiedzieć Maryse? Robertowi? Alecowi?... Isabelle? Prędzej go zabije, niż zrozumie.

Jace musi wrócić niepostrzeżenie do instytutu, po więcej broni. Musi znaleźć Maxa i musi zrobić to szybko, za nim ktoś się zorientuje.
Wchodząc po cichu przez bramę instytutu, nie udaje mu się przemknąć niezauważalnie

- Jace Herondale! - Słyszy krzyk kobiety. Na korytarzu stoi Maryse, wścieklejsza niż zwykle, w długim brązowym szlafroku i koszuli nocnej do ziemi.

- Czy ja nie wyraziłam się jasno?! Żadnych nocnych wędrówek po zmroku! - Warczy, podchodząc do niego. Blondyn nie wie co powiedzieć by się usprawiedliwić ani nie wiem jak reagować. W myślach wciąż jest z Maxem, który został pojmany przez wampiry

- Co się stało? - Zapytała nagle zmartwiona, gdy lepiej i bliżej zerknęła na młodą twarz chłopaka, którą oświetlała świeca

- Nic, kilka demonów... Pozwolisz? Jestem zmęczony - Powiedział, zerkając wszędzie tylko nie na nią. Chcąc ją ominąć, stanęła mu na drodzę

- Wiem, kiedy kłamiesz - Stwierdziła - Spójrz na mnie i powiedz co się stało - Nakazała, wiedząc, że chłopak coś przed nią ukrywa. W tym momencie, Korytarze wypełniły wołanie

- Matko! - Zawołała kilkakrotnie Izzy, pospiesznie schodząc ze schodów

- O co chodzi Isabelle? - Zapytała poważnym głosem, gdy zauważyła zrozpaczoną córkę

- Max! Nie ma go! - Wrzasnęła. Maryse ponownie odwróciła się do adoptowanego syna.

- Co zrobiłeś z moim synem? - Warknęła a jej oczy zaświeciły się od napływających łez do powiek

- Wymknął się, tuż po mnie - Szepnął spuszczając głowę

- Patrz na mnie!- Nakazała. Chłopak uniósł swój wzrok na przybraną matkę. Widział w jej oczach wściekłość ale także i zawieść. Był winny zniknięciu brata i zdaje sobie z tego sprawę.

- Gdy tylko go zobaczyłem, kazałem wrócić do instytutu - Oznajmił - Chciałem go nawet odprowadzić, ale te wampiry... - Przerwał nerwowym głosem

- Zrobił wszystko co w jego mocy, by go ochronić - Odzywa się głos Alec'a z ciemnego korytarza. Wyłania się twarz chłopaka i staje koło matki

- Więzły parabatai mnie nie zawiodły - Stwierdził - Wyczułem twój niepokój - Powiedział zwracając się do przyjaciela

- Odnajdziemy go. Razem. Wiem gdzie jest - Odezwał się Jace, nabierając odwagi i wiary w siebie, zerkając na Alec'a. Czarnowłosy skierował się do zbrojowni, przygotować wszystko co potrzebne w walce

- Izzy ty nie idziesz - Oznajmił Jace, po chwili podążając za bratem

- Co?! Dlaczego?! - Zapytała zszokowana

- Zostaniesz w instytucie i poczekasz na ich powrót. Ja idę powiadomić Clave - Poparła ich Maryse. Dziewczyna chcąc się sprzeciwiać została zatrzymana przez matkę definitywnym wyrazem twarzy.

Parabatai kierując się do wyjścia ponownie widzą Maryse, która im towarzyszy przy drzwiach. Alec wychodzi a Jace zatrzymuje się przy kobiecie

- Maryse... Naprawdę żałuje co się stało - Przyznał, chodź z trudem mu to było zrobić

- Tylko przyprowadźcie go do domu całego - Wyszlochała - Uważajcie na siebie, obaj - Powiedziała i pozwoliła mu wyjść.


Alicante...

- Clary obudź się! Szybko, zbudź się! - Ktoś szarpał jej ramie wybudzając ze snu. Jej oczom na razie nie wyraźnie przykuły uwagę białe włosy


- Jonathan? Co się dzieje? - Mruknęła przecierając oczy i podnosząc się do pozycji siedzącej i zakrywając bardziej kołdrą


- Nie mamy dużo czasu - Oznajmia szeptem łowcy stojący za nim z serafickim ostrze w ręku tak samo jak jej brat


- Dlaczego jesteś w stroju bojowym? - Zdziwiła się


- Służące pomogą Ci się przebrać. Jesteś nam potrzebna - Oznajmił i do pokoju pospiesznie weszły dwie służące. Zdenerwowane i przerażone pomagając Clary się przebrać za parawanem


- Ale co się dzieje? - Zapytała przez parawan, gdy kobieta zawiązywała jej czarny gorset


- Zaczęło się. Demony ponownie wkroczyły do miasta. Tym razem jest ich setki - Oznajmił - Zbliżają się do naszej posiadłości - Dodał


- Ale dlaczego do nas? - Zapytała


- Chyba domyślasz się kto nimi dowodzi - Stwierdził niechętnie - Idzie po Ciebie. Nie możemy do tego dopuścić - Dodaje


Clary wyszła zza parawanu już w stroju bojowym. Sięgnęła po swoją stele i schowała ją sobie do kozaka.


- Udajcie się do sali anioła, będziecie tam bezpieczne - Odezwał się Jonathan do służących. Te kiwnęły głową i obie wyszły szybko z pokoju
- Daje Ci to tylko dlatego, bo wiem, że dasz sobie radę. Proszę... Uważaj na siebie - Powiedział brat i podał siostrze serafickie ostrzę - Trzymaj się blisko mnie - Rozkazał i ruszyli do głównej sali. Tam czekało jeszcze kilka nocnych łowców przygotowanych do walki jak i Magnus. Jego kocie oczy zaświeciły w ciemnym pokoju pod czarnym kapturem

- Jeśli będzie trzeba przeniosę Cię do innego miejsca - Szepnął jej do ucha, kiedy stanęła koło niego.

- Chcę walczyć - Syknęła, spoglądając na niego. Tylko Jonathan w nią wierzył, choć bał się o nią jak o własną skórę. Przez jednych z drzwi przeszli rodzice Clary i Jonathana. Valentine był wściekły a na widok córki, myślała, że wyjdzie z siebie

- Co tu robisz? Miałeś ją odesłać! - Uniósł się na Magnusa

- Mogę walczyć - Wtrąciła rudowłosa

- Nie! - Krzyknął na nią - Chcesz poprowadzić siostrę na czystą śmierć?! - Warknął tym razem na syna

- Valentine... - Przerwała Jocelyn, patrząc na główne drzwi - Za późno, już tu są - Stwierdziła, stając u boku męża i zakrywając Clary swoimi ciałami.

- Otwieraj portal! - Krzyknął Valentine, gdy pierwsze dźwięki które wydobywają demony przeszyły pokój echem. Czarownik wyrył kształt ręką a po chwili pojawiła się niebieska plama, przypominająca kształt fali morskiej.

- Przechodź - Rzucił do córki wyjmując seraficki miecz. Clary jednak nie miała zamiaru i tak samo wyjęła ostrze w gotowości i z powagą spojrzała na ojca - Przechodź! - Krzyknął ponownie, gdy drzwi z hukiem otworzyły się a do pokoju wślizgnęło się kilkadziesiąt demonów. Wszyscy wiedzieli, że będzie ich o wiele więcej i, że to dopiero początek.

Clary było przerażona. Próbowała za wszelką cenę myśleć o dniu w którym Jace zabrał ją na polane. Nauczył równowagi i opanowania w takich sytuacjach. Zamknęła na chwile oczy i głęboko wciągnęła powietrze i je powoli wypuściła, robiąc to wszystko co wskazywał jej Jace. Otworzyła oczy. Wszyscy jej bliscy byli zajęci zaciętą walką z oślizgłymi stworzeniami. Dziewczyna była zdziwiona, że jeszcze żaden ją nie zaatakował, więc zrobiła to sama, gdy jeden z demonów przygniatał jej brata do ziemi i walczył na siłę dłoni by go z siebie zwalić. Clary podbiegła i z całej siły wbiła seraficki miecz w ciało stwora. Ten zatrząsł się a po chwili znikł. Jonathan uśmiechnął się lekko do siostry, gdy podała mu pomocną dłoń

- Brawo - Szepnął - Cofnij się i trzymaj blisko mnie - Rzucił i zrobił pierwsze kroki do tyłu razem z nią, stykając się ramionami.

- Teraz Jonathan! - Krzyknął do niego Valentine, gdy unicestwił już kolejnego demona. Clary za nim zdążyła przeanalizować o co chodzi ojcu, została pchnięta przez białowłosego w portal.




Clary ląduje z piskiem twardo na ziemi. Na czworaka ogląda pomieszczenie w którym się znajduje. Jest na jakimś ciemnym, długim korytarzu. Dzięki święcą może zauważyć wiszący na ścianie wielki obraz, przedstawiający anioła Razjela, podającym wybranym, krew z kielicha by stworzyć z nich nocnych łowców. Clary podnosi się z ziemi i otrzepuje niewidzialny kusz z ubrania.

- Um... Przyszłaś zatrzymać się na noc? - Ktoś pyta dziewczynę. Ta unosi wzrok na czarnowłosą łowczynię z długimi pięknymi włosami i dużymi brązowymi oczami.

- Isabelle Lightwood - Przedstawia się i podaje jej rękę, podchodząc do rudowłosej

- Lighwood - Szepczę Clarissa na przypomnienie sobie rodziny od tego nazwiska. Niepewnie i jeszcze zdezorientowana podaje jej dłoń na powitanie

- Nie wiem nawet gdzie jestem - Oznajmia cicho, wydając się, małą, zagubioną dziewczynką

- Mieliśmy sprawdzać każdego kto wchodzi, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Wątpię byś przyszła tu wszystkich wymordować - Zażartowała - Matko! Mamy gościa - Woła Isabelle. Po chwili z pokoju wyłania się Maryse. Gdy zobaczyła Clary, jej oczy powiększyły się dwukrotnie, co można powiedzieć także o oczach Clary

- Maryse - Szepnęła - Jakim cudem się tu znalazłam? - Zdziwiła się i ponownie rozejrzała po pomieszczeniu

- Znasz ją matko? - Zdziwiła się Izzy

- Isabelle, to Clarrisa Morgenstern. Najważniejsza osoba w Idrysie - Oznajmiła podchodząc do dziewczyn bliżej

- Moja córka pomoże Ci się przebrać. Zaraz wszystko mi opowiesz, muszę wiedzieć wszystko - Twierdzi z powagą

- Izzy idź... A następnie przyprowadź ją do mojego gabinetu - Wydaje polecenie córce. Maryse szybko wraca do gabinetu a Izzy prowadzi nowo poznaną dziewczynę na górę.

- Wiec to ty jesteś tą słynną Clarissą - Odzywa się czarnowłosa

- Może nie słynną... - Rzuca Clary obejmując się ramionami

- Alec opowiadał mi o tobie. Jace nie co mniej... - Stwierdziła zdziwiona. Clary słysząc jego imię szybko spuściła wzrok i nerwowo zaplotła kłębek włosów za ucho. Weszły obie do pokoju dziewczyny. W środku panował porządek i chłód

- To znaczy, że jestem w londyńskim instytucie? - Pyta Clarissa, analizując sobie wszystko

- Zgadza się - Oznajmia z lekkim uśmiechem. Nie miewamy tu wiele gości. Charakter Jace'a niestety nie sprzyja wędrowcom - Powiedziała sarkastycznie wyjmując z szuflady, dokładnie złożoną, prostą suknie a w drugiej dłoni białą koszulę nocną do ziemi

- Jesteś drobna ale powinny pasować - Odezwała się kładąc ubrania na łożu

- Dziękuje. Jestem wdzięczna - Powiedziała, chcąc być uprzejma choć myślami wciąż była w rodzinnym mieście, gdzie teraz toczy się krwawa bitwa. Martwi się o każdą osobę po kolei. O matkę, ojca, brata, Magnusa... O wszystkich mieszkańców. Wie, że ona jest winna temu atakowi. Teraz wie, dlaczego demony jej nie atakowały.

Za wszystkim stoi Klaus. To on wysłał demony do jej rodziny. Clary jest jednak potrzebna mu żywa, wiec ją oszczędził

- Hej, wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś się czymś nagle załamała - 
Stwierdziła, gdy zobaczyła wyraz twarzy dziewczyny

- Moja cała rodzina walczy teraz o życie i to ja do tego wszystkiego doprowadziłam - Wyszlochała, mówiąc na głos coś, co jej w szczególności chodzi po głowie.

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 12

*****

Clary budzi się w nieznanym jej łożu. Błąka oczami po pokoju, ale jak w pewnym momencie, przypomina sobie co się stało przed jej zaśnięciem chce raptownie zerwać się z łóżka. Nie pozwala jej jednak na to ból, który przeszywa ją przez całą szyje. Udaje jej się przejść do pozycji siedzącej i dostrzega księżyc za oknami, i że ciało jej służącej wciąż spoczywa na podłodze. Clary szybko się domyśliła, że od incydentu mogło minąć tylko pare godzin. Do pokoju wchodzi Klaus, już przebrany, w czystą od krwi koszulę.

- Już się obudziłaś... Dobrze - Powiedział - Myślałem, że Cię zabiłem - Stwierdził, rozsiadając się leniwie w fotelu. Clary zabrakło słów. Chciała powiedzieć teraz mnóstwo rzeczy, lecz nie była w stanie.

- Chcesz zapytać, co się stało? - Stwierdził, jak by nic się nie stało - A wiec, nakryłaś mnie jak bawiłem się jedną z twoich dziewczynek. Nie mogę powiedzieć, bo była słodka - Powiedział z uśmiechem - Lecz ty... - Zaczął wstając z fotela i zbliżają się, siadając blisko niej tak, że dziewczyna ze strachu próbowała się przesunąć jak najdalej od niego

- Byłaś przepyszna... Wciąż czuje czystą krew pływającą w twoich żyłach. Jeszcze nigdy, nie pragnąłem tak czyjeś krwi jak twojej - Powiedział szeptem tak, że czuła jego chłodny oddech na skórze. Doprowadzało ją to do nieprzyjemnych dreszczy i poczucia obrzydzenia

- Jesteś silniejsza od reszty nephilim. A to jak smakujesz... - przerwał i odkrył jej szyje, gdzie spoczywała rana, biorąc jej rude logi do tyłu. Clary syknęła z bólu, gdy Klaus przejechał palcem po jej jeszcze nie zaschniętej ranie, oblizując jej krew z rozkoszą

- Twoja służąca w Szwajcarii, ta nephilim... Sebastian, dziecko wampir? To wszystko ty...! - Stwierdziła, łamiącym się głosem

- Brawo kochanie, jestem z Ciebie dumny - Powiedział teatralnie i dotknął jej policzka. Jego dłoń była zimna i szorstka. Rudowłosa nienawidziła każdej sekundy jego dotyku, ale bała się wykonać jakiegokolwiek ruchu, czuła się jak sparaliżowana. Dotknęła jego dłoni w oczekiwaniu, że ją zabierze, lecz była tak przestraszona, że nie miała siły zrobić nic innego.

- Jednak ten mały do niczego mi się nie przydał - Odparł

- To było tylko dziecko! - Krzyknęła - Pozwoliłeś na śmierć niewinnego dziecka, tylko by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Jesteś przeklęty - Warknęła. Klaus zaśmiał się głośno.

- Przekleństwo? Ja nazywam to darem - Stwierdził

- Nie jesteś nephilim, jakim cudem wchodzisz na teren idrysu... Czym jesteś? - Wypytywała

- Jestem wampirem - Oznajmił - I wilkołakiem - Dodał

- Mieszaniec - Szepnęła, przypominając sobie dzień w lesie, gdzie słyszała różne głosy w głowie

- Pamiętasz? Jestem udarowany - Powiedział z szerokim uśmiechem - Jestem także nephilim - Powiedział dumny z siebie

- To nie możliwe - Przyznała

- Ależ jest, lecz mogę żywić się tylko anielską krwią. Wiec z twoją pomocą będę najpotężniejszy na całym świecie - Powiedział a za chwile ugryzł się w nadgarstek, tak, że zaczęła swobodnie z niego sączyć się krew.

- Co ty robisz? Nie! - Zdążyła powiedzieć, gdy Klaus przystawił swój nadgarstek do ust dziewczyny. Próbując się wyrywać, mężczyzna co raz to mocniej wciskał jej swoją krew do wypicia. Smak krwi był okropny. Była słona i nieprzyjemnie ciepła. Gdy tylko brunet oddalił swój nadgarstek, Clary myślała, że zaraz wszystko zwróci. Stały, słony smak, utrzymywał się jej w gardle. Nadgarstek Klausa za chwile wrócił do poprzedniej formy. Rana zagoiła się i po prostu znikła.

- Co mi zrobiłeś? - Wydusiła, dławiąc się krwią, którą wciąż czuła w gardle po przełykaniu śliny

- Powinnaś mi dziękować. Dzięki mnie, na twojej szyi nie ma śladu nawet zadrapania - Oznajmił. Clary szybko złapała się za szyje. Miał racje, skóra była gładka i nie ruszona, co dziwiło ją jeszcze bardziej.

- Nie ujdzie Ci to na sucho! Powiadomię Clave, a kiedy się dowiedzą, spłoniesz na stosie! - Krzyknęła lecz gdy, mężczyzna przysunął się do niej bliżej siadając na brzegu łóżka, zamilkła ze strachu.

- Posłuchaj mnie uważnie - Zaczął mówiąc skupiony, patrząc jej prosto w oczy, gdy jego nabrały kryształowego koloru a jego źrenice walczyły ze sobą, zmniejszając się albo rozszerzając - Wyjdziesz teraz z tego pokoju.
 Zapomnisz o wszystkim co tu słyszałaś albo chodź by widziałaś. Pójdziesz prosto do swojego pokoju i położysz się spać - Powiedział i po chwili oderwał od niej wzrok. Wstał i podszedł do drzwi. otworzył je i gestem ręki pozwolił jej wyjść. Clary była za bardzo przerażona by wykonać jakikolwiek gest. Zastanawiała się, czemu bez problemu wypuszcza ją wolno, wiedząc, czego się właśnie dowiedziała. Dziewczyna próbując opanować myśli stanęła na równe nogi i wyszła z pokoju szybko przechodząc obok mieszańca. Gdy tylko ten zatrzasnął drzwi. Clary zatrzymała się i oparła o ścianę. Wypuściła drżące powietrze, które narastało w jej płucach. Wciąż uważa, że to tylko zły sen, jej własne piekło, z którym musi się zmierzyć sama.

Jednak światełko przed jej oczami rozjaśnia powoli, i nasila się z nadzieją na jakąkolwiek pomoc. Postać zbliżająca się do niej w ciemnym płaszczu nie sprawia, że Clary przeszywa strach a wręcz przeciwnie.

- Magnus? - Wypowiedziała imię czarownika cicho i z trudnością. Jej wzrok polepszył się i nabrał ostrości. Pod czarnym kapturem, jego kocie oczy, pomagały jej ujrzeć jego twarz pod wpływem ich nasilającego blasku. Czarownik ustawił palec na swoich ustach i nakazał dziewczynie zamilknąć. Potem stuknął dwa razy w swoje ucho wskazującym palcem a następnie pokazała na stronę skąd przyszła. Zapewne chodzi o wampirzy słuch. Clary nie rozumiała nic z tego, czym jest Klaus ale była na tyle na zdrowych zmysłach, że mogła się domyśleć, że nie może powiedzieć ani słowa.

Magnus dotknął lekko jej lewej łopatki i poprowadził do jej pokoju.


- Mogę liczyć na jakieś wyjaśnienia?! - Spytała Clary podniosłym tonem głosu wchodząc do pokoju, gdy Magnus tuż za nią, zamknął za sobą drzwi


- Ciszej - Syknął - Może i na razie myśli, że wszystko poszło po jego myśli ale nie możemy ryzykować - Oznajmił

- Co to ma znaczyć? - Zapytała zdezorientowana


- Nie wydawało Ci się dziwne, że wypuścił Cię żywą? - Rzucił i podszedł do okna wyglądając za firankę jak by kogoś wypatrywał


- Cała ta sytuacja jest dla mnie dziwna. Wampir i wilkołak w jednym, z krwią nephilim? - Stwierdziła

- Takiego zjawiska nie było nigdy w świecie nocnych łowców od kąt powstali - Oznajmiła. Magnus zerknął na nią ukradkiem

Londyn...

Mija kilka tygodni od kąt parabatai wrócili do domu. Wrócili do swoich obowiązków i ponownie w trójkę razem z Isabelle zajmując się demonami i trenowaniem. Max bacznie obserwuje swoich mentorów i nie może się doczekać, gdy stanie się tak samo szybki i silny jak Jace, zwinny jak Isabelle, odważny i wojowniczy jak Alec.


Jace zrobił się bardziej ponury i srogi niż zwykle. Ignoruje wszelkie prośby Maxa o pomoc w nauce czy licznych błagań o wspólny trening, chodź w jego wieku jeszcze nie powinien


Dużo czasu spędza sam na sali treningowej i zdarza mu się odsuwać się od rodzeństwa. Od kąt wrócili do instytutu, spotykają go wciąż wezwania do gabinetu Maryse, bo wciąż są na niego skargi. Nie wspominając o tym, że nikt już nie odwiedza ich instytutu tylko i wyłącznie z powodu humorów Jace'a, to i też skargi pochodzą od Isabelle i Alec'a. Jace jednak nie zdaje sobie sprawe jak nisko zszedł od ostatniego spotkania z Clary. Gdzieś głęboko wciąż pojawia się u niego w snach, chodź powtarza sobie, że to nic nie znaczy.


- Jace... Zachowujesz się gorzej, niż masz w zwyczaju - Oznajmiła Maryse, gdy kolejny raz wezwała go do siebie.


- Tak? Czyli jak? - Odparł krzyżując ręce na piersi z kamiennym wyrazem twarzy.


- Wieczne kłótnie pomiędzy tobą i Alec'em. Co raz wiecej czasu sam wychodzisz na polowania i wracasz późnymi nocami. Wiem, że jesteś pełnoletni ale nie powinieneś sam się tym zajmować. Jesteście zespołem razem z Isabelle i powinniście działać jak zespół - Powiedziała wyjmując papier z szuflady i pióro - Max ma Cię za przykład. Nie zmarnuj tego - Stwierdziła zerkając na niego w czasie pisania, gdy blondyn udając, że półka z książkami której się przyglądał stała się dla niego interesująca. Blondyn westchnął i przetarł oczy ze zmęczenia.


- Dostałam wczoraj wiadomość od Clave - Oznajmiła - Valentine Morgenstern postanowił wstrzymać ślub jego córki i Niklausa dopóki Alicante nie będzie w 100% bezpieczne - Powiedziała, ciekawa jego reakcji.


- Po co mi to mówisz? - Zerknął na nią - To nie moja sprawa - Stwierdził


- Polubiliście się z Clarissą, sądziłam, że chciałbyś wiedzieć - Stwierdziła wzruszając ramionami


- Nie interesuje mnie to. Nie musisz mnie informować o niczym co się dzieje w idrysie - Burknął - To wszystko? - Zapytał zniecierpliwiony


- Tak, możesz iść - Powiedziała wstając od biurka - A po drodze, poinformujesz rodzeństwo o nowych zasadach obowiązujące od dziś w instytucie - Powiedziała wychodząc zza biurka, podając mu dokument, który przed chwilą dokończyła podpisem. Zdziwiony blondyn odebrał od niej papier i zerknął na pierwsze punkty.


- Sprawdzać każdego kto odwiedza instytut? Informować o wychodzeniu o późnej porze? Co to jest?


- Nowe zasady od Clave - Powiadomiła - Tylko na jakiś czas dopóki nie rozwiąrzą tej całej sprawy dziecka/wampira i skąd pochodzi


- Mam się do Ciebie zwracać za każdym razem, gdy chce wyjść? - Parsknął śmiechem Jace. Maryse przeszyła go srogim wzrokiem co dało chłopakowi ostateczną odpowiedz - Wszystko jedno - Burknął i wyszedł.


Idrys...

- Czemu puścił mnie wolną? - Zapytała go Clary


- Gdy Jonathan i Jace przyprowadzili Cię z mrocznego lasu, byłaś w gorszym stanie niż mi się wydawało. Wiedziałem już, że przejmuję nad tobą kontrole


- Co to znaczy? - Spytała szeptem


- Wampiry mogą hipnotyzować zwrokiem. Jedyne co ich od tego powstrzymuje to werbena we krwi ofiary


- Werbena? - Zdziwiła się - To wymarła roślina. Skąd ona u mnie? - Zdziwiła się


- Gdy leczyłem Cię po tym incydencie, wykonałem zaklęcie, które powoduje, że działanie werbeny powstrzymuje go od hipnotyzowania Ciebie. Nie mam jednak dostatecznej siły, by powstrzymać go od żywienia się tobą. Jest zbyt potężny...


- Żywił się mną - Szepnęła dotykając lekko szyi, gdzie jeszcze nie dawno sączyła się krew - Wcisnął mi swój krwiawiący nadgarstek i rana zniknęła


- To jedna z pozytywów w byciu wampirem. Ich krew ulecza tak jak u was wykonują to runy. Nie wielka jednak ilość pijawek wykorzystuje tą sprawność


- Dlaczego mnie nie zabił? - Zapytała


- Potrzebuje Cię. Musiał Cię obserwować od dłuższego czasu i poczuł w tobie większą moc niż zwyczajny nephilim - Stwierdził oddalając się lekko od okna, gdy Clary załamana usiadła na brzegu łóżka, układając sobie wszystko w głowie


- Musi się żywić anielską krwią. Tylko tak przetrwa.


- Co z tą częścią wilkołaka? Co ona mu daje?


- Powoduje, że jest nieśmiertelny. Nie zabijesz go ani jako wampir ani jako nocnego łowce. Trucizna, która znajduje się w wilkołaczym jadzie broni go od tego.


- Chcesz mi powiedzieć, że nie da się go zabić? - Zapytała


- Nie znalazłem jeszcze sposobu...


- Kto o nim jeszcze wie?


- Nieliczni... Jego brat... Może pare jeszcze osób. To nieistotne - Westchnoł - Mamy przewagę. Jest przekonany, że spowodował, byś o wszystkim zapomniała - Magnus ponownie szybkim tempem zerknął za okno.


- Już jest - Szepnoł i Clary pomimo nocy, mogła zauważyć lekki uśmiech na twarzy czarodzieja, który ukazywał się przy świetle księżyca.


- Kto jest? - Zdziwiła się rudowłosa i automatycznie wstała.


W tym momencie na środku pokoja, z nikąt, pojawiła się kobieta. Czarne włosy i blada cera podkreślały jej szczupłą twarz. Clarissa szybko zapaliła kilka świeczek by zobaczyć kobietę dokładniej.


- Witaj Magnusie... Dlaczego zaciągnąłeś mnie na ziemie nocnych łowców? - Spytała sarkastycznie i z gracją podchodząc do czarodzieja. Miała na sobie prostą, czarną suknie z czarnym gorsetem. Miała bardzo poważny wyraz twarzy i Clary wiedziała już, że jest ona kobietą z wyższością.


Ucałowała teatralnie czarodzieja na powitanie w policzek a ten z uśmiechem przywitał się z nią


- Witaj Heleno. Ile to już dekad? - Spytał, najwyraźniej zadowolony, że ją widzi


- Zdecydowanie za dużo - Stwierdziła - A kim jest ta mała istotka? - Spytała dyskretnie oglądając dziewczynę od stóp do głów


- Z jej powodu Cię właśnie przysłałem - Oznajmił - Musisz nam pomóc - Stwierdziła.


Clary usiadła ponownie na brzegu łóżka, Magnus wygodnie rozsiadł się na fotelu koło półki z książkami a Helena krążyła po pokoju zastanawiając się nad całą sprawą którą opowiedzieli jej o Klausie


- Co ona...? - Spytała szeptem Clary, lecz Magnus szybko uciszył ją


- Daj jej pomyśleć - Skarcił ją.


- Chcesz bym zmieniła jej krew w dawkę werbeny? - Spytała ponownie


- Jesteś dwukrotnie starsza ode mnie... Wiesz, że nie mam wystarczająco mocy by tego dokonać. Nieliczni mogą tego dokonać a ty się do nich zaliczasz - Powiedział w nadzieji, że czarownica się zgodzi.


- Sądzisz, że jest tego godna? - Zapytała starego przyjaciela


- Prowadziłem ją od kąt skończyła 8 lat. Ma wiecej anielskiej krwi niż przeciętny nephilim. Posiada umiejętności, których sama nie jest świadoma... Uwierz mi, jest godna - Oznajmił. Dziewczyna nie wiedziała czy czuć się zaszczycona tym tytułem, czy czuć się winna, że wykorzystuje wszystko dla swojej korzyści. Kobieta podeszła do rudowłosej z niepewną miną i stanęła przed nią


- Nie każ nam tego żałować - Powiedziała i pozwoliła Magnusowi stanąć przede mną. Machnął ręką i wyłoniło się z niej niebieskie światło tak, że mroczki pojawiły się przed jej oczami a po chwili ciemność przeszyła ją całą.


Minęło kilka dni. Valentine pod pretekstem niepokoju o Alicante wstrzymał ślub swojej córki tylko pod wpływem niepokoju o nią. Zdał sobie sprawę, że zaniedbał córke pod względem rodzicielskim jak i jako głowa Clave.


Clarissa widuje się z Klausem z narastającym strachem, że ją przejrzy. Nie umie spojrzeć mu w oczy, ze świadomością kim jest. Czarownica, która pomogła Magnusowi w zaklęciu, wróciła do domu w Wenecji. Magnus przebywa aktualnie w posiadłości Morgenstern'ów ale unika wizyt z Klausem.


Clary wznowiła treningi, które prowadzi dla niej Jonathan. Tylko przy nim może poczuć się normalna i zapomnieć o tym co sie dzieje aktualnie wokół niej.


- Teraz sztylety - Oznajmił białowłosy, biorąc z półki garść sztyletów, które podał siostrze i wskazał na tarcze na przeciwko nich. Rzuciła pierwsze 3 sztylety i nie trafiła nawet roche blisko środka.


- Co się z tobą dzieje? Robiłaś już postępy... - Stwierdził krzyżując ręce na piersi. Clary westchnęła, przetarła zmęczone oczy i przeczesała rude włosy do tyłu.


- Odpocznijmy... - Rzuciła dziewczyna


- Na bitwie nie bedzie odpoczynku - Stwierdził poważnie


- Daj mi chwile! - Syknęła i odeszła na pare metrów - Co się dzieje? - Zapytał zdziwiony robiąc pierwsze kroki do siostry...


...Clary czuła się okropnie, że okłamuje brata. Jednak nie ma żadnych dowodów by jej uwierzył jak mu powie.


- Udowodnie Ci to! - Krzyknęła ruszając do pokoju, gdy Jonathan podąrzał za nią, nie wierząc w żadne słowo, które mu powiedziała o Klausie


- Clary, postradałaś zmysły! Nie ma czegoś takiego jak mieszaniec z anielską krwią! - Stwierdził wchodząc za nią do jej pokoju i zatrzaskując drzwiami. Clary sięgnęła po swoją stele i przejechała nią po otwartej ręce. Jej żyły odkryły się, jasno niebieskim kolorem i było w nich widać dokładnie przypływającą krew.


- Słyszałeś o roślinie, werbena? - Zapytała, gdy brat przyglądał się ze zmarszczonymi brwiami na rękę siostry


- Czytałem o niej. Dlaczego? Od lat nikt jej nie choduje...


- Magnus pomógł mi zmienić moją krew w werbenę - Powiedziała ucieszona tym faktem.

poniedziałek, 1 lutego 2016

x2 Liebster Blog Award !!

Dziękuje ślicznie za nominacje do LBA !!! Zawdzięczam to Clary Herondale i Mania Maja


Pytania od Clary :

1) Masz przyjaciela/przyjaciółkę? A może Parabatai?
- Mam moją najukochańszą parabatai, wariatkę moją <3 *-* i Małe grono, naprawdę szczerych przyjaciół :3

2) Co lubisz najbardziej robić w wolnym czasie?
- Pisać rozdziały na moim blogu, słuchać muzyki. moja najczęstsza czynność nocami ;)

3) Ulubione danie/przekąska?
- paluszki *-* ( uzależniające )

4) Ulubiony przedmiot w szkole?
- ANGIELSKI <3

5) Masz Swojego ulubionego bohatera książkowego? Jeśli tak, to dlaczego go/ją lubisz?
- Musi to być na pewno Jace <3 Kocham go za jego urok osobisty, charakter, dowcipność, sarkazm
I jeszcze Stefan Salvatore. Kocham jego sposób kochania Eleny, jaki jest delikatny i szczery i zawsze docenia jej decyzje :3 Stelena forever <3 Clace always and forever <3

6) Wolisz książki papierowe czy e-booki?
- Sercem jestem z papierowymi

7) Nike czy Adidas?
- Nike!

8) Góry czy Morze?
- I to i to

9) Miasto czy wieś?
- Miasto a w szczególności Londyn :D

10) Seriale czy filmy?
- OBA! :>

11) Kochasz swoje życie? Jeśli tak, to za co, a jeśli nie to czemu?
- Próbuje poukładać sobie wszystko na nowo, bo ostatnio miałam wiele nieprzyjemnych sytuacji. Ale pisanie mi bardzo w tym pomaga i rozluźnia i spotykam tu ludzi, którzy naprawdę sprawiają, że wreszcie się uśmiecham, jak czytam te wasza wszystkie komentarze <3 :* PS: Dziękuje wam za to!

A teraz pytania od Manii :

1) Ulubiona książka/seria książek?
- Dary Anioła <3 Kroniki Bane'a :3

2) Pisanie to twoje hobby, czy pasja?
- Na początku było to moim hobby, ale szybko stało się pasją *-*

3) Dlaczego ta tematyka bloga?
- Uwielbiam tworzyć nowe historie Clary i Jace'a i ogólnie wszystkich bohaterów DA *-* A spodobały mi się ostatnio czasy wiktoriańskie, wiec tak jakoś wyszło ;)

4) Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
- Z tym konkretnym blogu, to chyba z tego, że czytałam dużo blogów o bardzo podobnej tematyce i pomyślałam, że ja też spróbuje

5) Ulubiona piosenka?
- hmm... Trudne pytanie... Na pewno ,, Letter To The Lost " - Counterfeit
                                                            ,, Monster " - Ruelle

6) Bez czego nie potrafisz żyć?
- Bez muzyki i filmów *-*

7) Czarny, czy biały?
- Czarny

8) Kim chcesz zostać w przyszłości?
- Może pisarką ;)

9) Ulubiona postać książkowa?
- Jace Herondale <3 i Stefan Salvatore *-*

10) Skąd czerpiesz inspiracje?
- z innych blogów, filmówi serialów a nawet z niektórych piosenkę!

11) Ulubiony cytat?
- ,, żyj dla siebie i nie pozwól by ktoś zawładnął twoim światem " w sumie to właśnie go wymyśliłam ale ten cytat opisuje mnie

Jeszcze raz dziękuje za te nominacje ! Na prawdę dużo dla mnie znaczą i zachęcają do dalszego tworzenia

PS: Nowy rozdział powinien pojawić się w przeciągu 3 dni. Jestem teraz na wyjeździe ale nie zapominam o was ;)