środa, 20 lipca 2016

Rozdział 29



Clary budzi się, kiedy pierwsze promienie słoneczne dostają się do sypialni. Mrucząc pod nosem, dziewczyna przewraca się na drugi bok by spojrzeć na śpiącego Jace'a. Jednak nie zastała go koło siebie. Rozejrzała się po jego pokoju ale nie było po nim śladu. W jednej warstwie sukni, która pokrywała tylko cienka długa zarzutka o kolorze beżowej, dziewczyna wstaje na proste nogi. Podchodzi do stolika, gdzie leży już tacka z dzbankiem gorącej herbaty. Nalawszy sobie, dziewczyna unosi porcelanę i dostrzega mały liścik.






Wybacz, że nie zastałaś mnie koło siebie po przebudzeniu. Mam nadzieje, że dobrze spałaś. Zobaczymy się na śniadaniu. Kocham Cię.


                                                                                      Jace




Clary wymknęła się z sypialni blondyna i w podskokach wróciła do siebie. Tak zastała juz dwie służące. Jedna szykowała dla niej kreacje a druga wietrzyła pokój


- Oh panienko, martwiliśmy się, gdy nie zastaliśmy Cię w sypialni - Odezwała się jedna z kobiet, ciężko wzdychając. Clary jedyna ze spuszczonym wzrokiem i w ciszy udała się do drugiego pokoju i weszła do gorącej kąpieli, nie tłumacząc się służbie.


- Możecie wyjść - Zwróciła się do służących. Te kiwnęły głową i wyszły. Clary odprężyła się i westchnęła głośno. Mogła zostawić wszystkie problemu na bok i zapomnieć o wszystkich. O jedynym co mogła teraz myśleć to o zeszłej nocy, którą ponownie spędziła z Jace'em. Jest niezmiernie szczęśliwa, że spotkało ją takie szczęście. Wie, że zrobiłby dla niej wszystko, tak samo jak i ona dla niego.


W pewnym momencie, woda zamiast się schładzać, zaczynała zwiększać swoją temperaturę. Dziewczyna zmarszczyła brwi, gdy woda zaczęła ją odrobine szczypać. Clary otworzyła oczy, woda zaczęła bulgotać i niewidzialna siła wciągnęła ją nagle pod wodę. Clary nie zdążyła złapać powietrza i zachlusnęła się wodą. Gdy tylko lekko wystawała od wody, próbowała nabrać powietrza i machać rękoma by złapać się za poręcze.


- Jace! - Udało jej się wykrztusić - Jace! - Krzyknęła ponownie. Nie wiedziałam, czy jest w domu czy nie, lecz nie zastanawiała się teraz na tym, tylko on utrzymał się w jej głowie.


Gdy była pod wodą, postać wydobywając się z nad wanny stała nad nią. Pomimo zamieszania, mogła ją poznać. To była kobieca figura, ta sama, co tamtej nocy w instytucie, gdy dostała znak związania z matką. W tym momencie, poczuła palący ból w swoim brzuchu. Krzyknęła pod wodą, lecz to nic nie dało.


- Jace! - Krzyknęła ponownie, gdy złapała się za poręcze. Gdy ktoś wpadł do jej pokoju, postać kobiety zniknęła. Woda złagodziła się, a Clary mogła swobodnie się wynurzyć. Złapała się silnych ramion mimo, że nie były one Jace'a


Enzo sięgnął po szatkę, która by ją zakryła i wyciągnął z wanny


- Enzo? - Wydusiła niepewnie


- Już w porządku - Szepnął - Co się stało? - Zapytał zdziwiony, ściskając ją za ramiona i nachylając lekko


- Coś mnie wciągnęło pod wodę. Nie mogłam nabrać tchu - Powiedziała wciąż zastanawiając się co przed chwilą tu zaszło.


- Już dobrze. Ważne, że nic Ci nie jest - Szepnął gładząc ją po mokrych włosach.


- Clary! - Usłyszała swoje imię. Do pokoju wbiegł przestraszony Jace a za chwile za nim dwie służące, których wcześniej wyprosiła.


Enzo odsunął się niechętnie od dziewczyny, gdy ta podbiegła do blondyna rzucając się mu w ramiona


- Już dobrze... Już dobrze - Szepnął ściskając ją mocno - Jestem tu - Dodał.


- Pozwolicie panowie, że pomożemy panience się odziać - Odezwała się kobieta ze spuszczonym wzrokiem. Jace kiwnął głową i ucałował dziewczynę w czoło. Obaj wyszli. Enzo chciał pójść w swoją stronę, lecz Jace zatrzymał go w połowie drogi.


- Co robiłeś w jej sypialni? - Syknął na niego blondyn, nie myśląc o tym by podziękować mu za ratunek ukochanej. Jest zły na siebie, że nie było go przy niej ale wczesnym rankiem wymknął się i udał na spotkanie z cichymi braćmi.


- Mógłbyś chociaż podziękować, że uratowałem twoją ukochaną, gdy Ciebie nie było w pobliżu - Warknął Enzo.


- Nie pozwalaj sobie za dużo. Nie miałeś prawa tam wejść!


- Wołała o pomoc Jace! - Westchnął - Nie przepadasz za mną ale bezpieczeństwo Clary jest tak samo dla mnie ważne jak dla Ciebie - Oznajmił.


- A co ty możesz o tym wiedzieć? - Prychnął - Znów pojawiasz się w jej życiu, choć ostatnim razem łamiąc jej serce wyjechałeś nie odzywając się do niej ani razu! - Powiedział i odwrócił się, lecz Enzo złapał go mocną za ramię

- Hej! Nie miałem innego wyj... - Przerwał krztusząc się z bólu i na jego dłoni pojawiły się ciemne żyły. Jace zdziwiony odsunął się od bruneta, tak, że ten już nie dotykał jego ramienia.

- Co to było? - Wydusił brunet, odzyskując siły

- O co Ci chodzi? - Warknął blondyn

- Gdy Cię dotknąłem, poczułem zżerający mnie ból - Oznajmił, sam nie wiedząc jak to dokładnie opisać - A za chwile zniknął - Odparł. Jace nie wiedział co mu odpowiedzieć. Nawet żadne chamskie odzywki nie przychodziły mu teraz do głowy. Postanowił w ciszy po prostu odejść. Zatrzymał się jednak przy najbliższym zakręcie i oparł się o ścianę. Coś dziwnego poczuł. Lekką ulgę, bo przyznając się, ból od ugryzienia wciąż nie znika. Lecz trochę złagodniał. Podwinął rękaw. Rana była wciąż ukryta pod wpływem mikstury, którą dali mu cisi bracia. Ma ona wyłącznie zakrywać ranę. Lecz odczuwanie jej zostało w takim samym stopniu silne. Wciągnął powoli powietrze i za chwile powoli odetchnął. Wychylił się i gdy zobaczył, że nie ma po brunecie śladu, wrócił pod drzwi Clarissy. Poczekał na nią i poszli na śniadanie. Nie odzywała się przez całą drogę do jadalni.

Jace odsunął dla niej krzesło a ona z szybkim uśmiechem, zajęła miejsce przy stole. Wszyscy już tam byli. Nawet Max, który przybył późną nocą. Był zadowolony, że przybył. Bacznie obserwował starsze od siebie rodzeństwo z zachwytem.

- Max, Po zajęciach, przeprowadzę z tobą trening - Odezwała się Izzy do brata.

- Izzy... Nie mogę z Alec'em? - Jęknął. Alec zaśmiał się i odezwał

- Dlaczego nie chcesz z siostrą? - Zadał pytanie.

- Jak byś był młodszy to byś wiedział - Odparł - Jak Izzy zamienia się w trenerkę to strach się odezwać - Rzekł.

- Na prawdę? Musisz mi o tym w szczegółach opowiedzieć - Odezwał się Jonathan by dogryść dziewczynie. Po chwili jednak lekko się uśmiechnęła i zwróciła do chłopca

- Dobrze, możesz z Alec'em - Oznajmiła. Max szeroko się uśmiechnął i wrócił do talerza, Clary nagle straciła apetyt. Miała mdłości i złapała się za brzuch

- Clary w porządku? - Zapytał koło niej Jace, dotykając jej dłoni

- To ten gorset. Strasznie uciska - Szepnęła ze skrzywioną miną. Z chwile, nie przeszkadzając reszcie, niezauważalna odeszła od stołu. Blondyn nie mógł się powstrzymać i zaraz ruszyć za nią. Wparowała do pokoju i nerwowo sięgnęła za sznurowadło od gorsetu.

- Clary co się dzieje? - Zdziwił się blondyn.

- Wyjdź proszę - Szepnęła - Nie chce byś mnie oglądał w takim stanie - Powiedziała, bo myślała, że zaraz zwymiotuje. Blondyn westchnął, podszedł do niej i odwrócił ją do siebie. Delikatnie objął i pomógł rozwiązać gorset.

- Nie pamiętasz co Ci powiedziałem? - Szepnął - Nie zależnie co się wydarzy, miłuje Cię całym moim sercem. I nawet lekkie zatrucie pokarmowe tego nie zmieni - Zażartował z uśmiechem. Clary zaśmiała się cicho i oparła o niego.

- Boje się, że nie jest to jednak zatrucie - Szepnęła wzdychając. Chłopak poluzował jej gorset a następnie spojrzał na nią

- Co masz na myśli? - Spytał zdziwiony. Clary ujęła jego dłoń i usiadła razem z nim na brzegu łóżka.

- Nie mogłam nabrać powietrza... Coś mnie wciągało pod wodę ale mogłam dostrzec postać stojąca przede mną. To była Mary - Oznajmiła - I wtedy poczułam ten palący ból w brzuchu jak i przed chwilą przy śniadaniu - Jace przetarł oczy i oparł łokcie o kolana.

- Trzeba wezwać Magnusa. On jedyny wie na jakim tropie jest Helena w poszukiwaniach siostry

- Ale nie mamy kontaktu z Magnusem - Wtrąciła

- Alec ma. Pogadam z nim i namówię by go wezwał - Oznajmił - Musi Cię zbadać. To zaszło już za daleko - Rzekł przejęty

- Nie martw się o mnie. Klaus chce nas tylko wystraszyć - Przyznała odgarniając jego blond włosy z czoła.

- Nie możemy ryzykować! - Powiedział z podniesionym głosem - Klaus coś planuje. Coś większego, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy - Rzekł już normalnym tonem.

- Strasznie Ci drży ręka - Odezwała się zaniepokojona.

- Nic mi nie jest - Odparł wstając i podchodząc do okna ze skrzyżowanymi rękoma.

- Przetrwamy to Jace - Powiedziała podchodząc do niego - Musisz w to uwierzyć - Stwierdziła. Chłopak objął ją i westchnął cicho

- Chce byś była tylko bezpieczna - Rzekł cicho.

- Pójdziemy teraz na trening, dobrze? - Powiedziała po chwili ciszy - A potem spędzimy razem ten dzień. Z daleka od domu - Zaproponowała. Chłopak po chwili przytaknął.

- Spotkamy się na sali - Szepnęła i podeszła do szafy, z której wyjęła strój do treningu. Blondyn przyjrzał się jeszcze ukochanej przez chwile a potem poszedł do siebie by się przebrać.

W sali wszyscy już byli. Oprócz Maxa, który poszedł na zajęcia dla młodziaków. Clary dostrzegła Jace'a rozmawiającego z Alec'em zapewne o Magnusie. Isabelle śmiała się razem z Enzo podczas rozciągania się, co miło było pooglądać, ponieważ nie pamięta kiedy ostatnio widziała go uśmiechniętego. Zdecydowała się podejść do brata, który mimo, że był zajęty pojedynkiem z manekinem, wciąż zazdrosnym wzrokiem zerkał na Isabelle

- Wyczuwam zazdrość? - Odezwała się Clary podchodząc do brata.

- Ja zazdrosny? Niby o kogo? - Prychnął skupiając się na waleniu. Clary zaczęła rozciąganie, lecz wciąż drążyła temat

- Przecież widzę, że ostatnio zbliżyłeś się do Izzy - Powiedziała z uśmiechem

- Lubie się z nią tylko droczyć. Tyle... - Odparł

- Gdybym Cię nie znała to bym uwierzyła - Rzekła.

- Co to miało niby znaczyć? - Spytał zdziwiony

- Powiem tak... Każda chwila jest dobra, by zmienić coś w swoim życiu - stwierdziła - Może masz to przed oczami, ale jeszcze tego nie dostrzegasz - Dodała. Zostawiła go w rozmyśleniach. Podeszła do chłopaków, którzy dyskutowali o czymś. W tym samym momencie, gdy znalazła się koło nich, Alec oddalił się od nich.

- I co powiedział? - Spytała

- Że nie może go wzywać, tylko ze względu na nasze sugestie - Rzekł niezadowolony.

- Nie szkodzi. Ma pewnie ważniejsze sprawy - Oznajmiła.

- I tak go tu sprowadzę. Choćby nie wiem co - Odparł.




Po treningu, wszyscy się rozeszli po swoich pokojach. Clary wzięła kąpiel tym razem w obecność służących. Tak na wszelki wypadek. Odziali ją w luźną, beżową suknie bez gorsetu i rozczesali jej loki.

- Proszę naszykować mi prowiant - Oznajmiła - Chce wyruszyć na wycieczkę w południe - Rzekła

- Tak pani - Rzuciła służąca - Dla ilu osób przygotować?

- Dla dwóch - Odpowiedziała z uśmiechem. Kobieta kiwnęła głową i zaraz wyszła razem z koleżanką.

Umówiła się z Jace'em na polanie. Dotarła tam na swoim koniu i zdążyła wszystko przygotować. Rozłożyła koc i położyła koszyk z jedzeniem koło niego. Gdy blondyn długo się nie zjawiał, Clary zaczynając się niepokoić, nerwowo chodziła po polanie. Gdy go wreszcie zobaczyła, odetchnęła i podeszła bliżej. Zsiadł z konia i podbiegł do ukochanej

- Już myślałam, że nie przyjdziesz - Stwierdziła z zadziornym uśmiechem

- Załatwiałem spotkanie z Magnusem - Oznajmił. Ujęła jego dłoń i razem usiedli na kocu.

- Pokaże Ci coś - Odparł. Wyciągnął coś z kieszeni. Był to złoty zegarek kieszonkowy, który Magnus dał Alec'owi - Alec go ma od Magnusa. Podobno ma moc przywoływania. Gdy ściśniesz go i mocno się skupisz, Magnus to poczuje. Świetne co nie? - Stwierdził z szerokim uśmiechem

- Ukradłeś to? - Spytała zszokowana

- Pożyczyłem, a to co innego - Stwierdził, chowając z powrotem do kieszeni.

- Wiesz o tym, że Alec się wścieknie, jak się dowie. Mamy wystarczająco dużo problemów, chcesz jeszcze by twój parabatai... - Nie dokończyła narzekania. Jace po wpatrywaniu się w ukochaną dotknął jej policzka i pocałował tak, że położył ją delikatnie na kocu.

- Zrobiłeś to tylko by mnie uciszyć - Odparła, udając oburzoną

- To też - Zaśmiał się razem z nią - Ale z głównego, najważniejszego powodu, takiego, że Cię kocham - Oznajmił i ponownie ją ucałował. Tym razem delikatne, jedynie musnął jej usta. Po chwili wstał i podał Clary pomocną dłoń. Ta ze zdziwieniem ujęła ją i wstała

- Pościgamy się? - Zaproponował

- Jeśli chcesz mi udowodnić, że umiesz opanować swojego konia do perfekcji, to nie musisz się starać - Stwierdziła ze śmiechem

- Zobaczymy - Odparł z tajemniczym uśmiechem.

Wreszcie mogła odetchnąć. Wiatr we włosach i ukochana osoba obok niej. Jace szczerze się postarał, by rudowłosa mogła zapomnieć o wszystkim ją otaczające.

W pewnym momencie, Jace przyspieszył i oddalił od Clary

- Jace! Jace poczekaj! - Krzyknęła ale najwidoczniej jej nie usłyszał. Gdy ta chciała go dogonić, koń Jace'a tak gwałtownie skręcił, że blondyn upadł z siodła. Opadł na ziemie, konkretnie na brzuch. Clary zatrzymała się i zsiadła z konia. Dostrzegła tylko, że Jace próbuje się podnieść, lecz opada ponownie z braku sił
- Jace! - Krzyknęła. W głowię, roiło jej się od złych myśli. Gdy widziała go znieruchomiałego, biegła ile miała sił w nogach.

Upadła niezdarnie przed nim i odwróciła do siebie przodem. Jednak jego śmiech wypełnił jej głowę. Kamień spadł jej serca, jednak była na niego zła i najchętniej by mu teraz wygarnęła. Nagle złapał ją za nadgarstki i przeturlał po łące. Wylądowała nad nich z chichotem. Jej rude loki zakrywały większość jego twarzy, co powodowało u niego gilgotki.

Nie pamięta już kiedy spędziła taki dzień. Pełen śmiechu i radości. Prawdopodobnie było to jeszcze kiedy widywała się z Enzo sprzed kilku lat. Lecz teraz... Ma wszystko co potrzebuje. I nic tego nie zmieni.




Przed zmrokiem, para wróciła szczęśliwa do domu. Niestety od razu coś było nie tak. Było cicho. Zbyt cicho. Od razu dostrzegli wściekłego Alec'a idącego prosto na nich.

- Gdzie on jest? Gdzie jest zegarek? Wiem, że go zabrałeś! - Wrzasnął i w ostatniej chwili Clary odsunęła się od nich, bo Lightwood lekko popchnął przyjaciela.

- Nie wiem o czym mówisz bracie - Odparł chłopak lekko rozbawiony

- To nie zabawka Jace - Syknął czarnowłosy - Oddaj - Rzucił z wymuszeniem

- Dobrze, już oddaje - westchnął ponuro i wyjął zegarek z kieszenie. Jednak w ostatniej chwili przechytrzył przyjaciela i rzucił go do Clary. Ta złapała go w oburącz i stało się

- Przykro mi - Szepnęła do Alec'a. Za pare sekund, portal otworzył się na środku korytarza i wyszedł z niego Magnus. Lekko zziajany i wymęczony

- Magnus... Co się stało? - Spytał Alec podbiegając do niego

- Zgubiłem Helene. Paru łowców zadbało o to. Chcieli by dostała się do Klausa i Mary - Oznajmił.

- Wybacz, że zawracamy Ci głowę - Odezwała się Clary

- Potrzebujemy twojej pomocy - Wtrącił Jace - Clary Ci wszystko wyjaśni. W cztery oczy - Dodał. Clary spojrzała na blondyna a po chwili poszła z Bane'em do swojej sypialni.

- Za nim zaczniesz się na mnie wydzierać, wiedz, że nie bez powodu go wezwałem. Mam złe przeczucia, co do dzisiejszego wypadku Clary - Oznajmił Jace. Alec jedynie westchnął i skrzyżował ręce, czekając razem ze swoim parabatai na jakieś nowiny.



Clary przedstawiła dzisiejszą sytuację czarodziejowi. Bane zastanawiał się przez chwilę a zaraz kazał położyć jej się na łóżku i odprężyć.

- To była Mary. Wiem to - Powtórzyła

- Wspominałaś o mocnym bólu w okolicy brzucha - Wtrącił badając na razie jej cały stan organizmu, przejeżdżając ręką po całym jej ciele z wyłaniającym się niebieskim światłem.

- Tak. Był potworny. Jak by coś wypalało mnie od środka - Opisała.

- Rozumiem - Rzekł - Teraz zbadam Cię dokładniej. To może zaboleć - Oznajmił i zatrzymał jej dłoń nad jej brzuchem. Światło wyłaniające się z jego ręki zmieniło się z niebieskiego w mocno czerwony. Nagle skóra zaczęła ją piec. Syknęła głośno i ścisnęła palce w pościeli.

- Dziwne... - Odezwał się marszcząc brwi - Coś jest nie tak...

- Magnus, co się dzieje? - Spytała przerażona

- Clary... Nie wiem jak Ci to powiedzieć ale słyszę... - Nie dokończył, ponieważ drzwi do jej pokoju otworzyły się z wielkim hukiem i weszła do nich nagle wściekła Maryse.

wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 28



Isabelle wypróbowała sale treningową rodziny Morgenstern. Na wieczór przebrała się w strój treningowy i rozpoczęła rozciąganie. Dziwnie się czuła przy ostatniej rozmowie z Jonathanem i dlatego musiała wyrzucić z siebie te myśli. Nie wie co jest gorsze? Wieczna nienawiść do niego czy przyznanie, że zaczyna w nim widzieć człowieka, którego opisywała mu Clary. Wie, że będą potrzebować pomocy w odnalezieniu Valentine'a wiec nie ma szansy by mogła unikać chłopaka.


Isabelle wyćwiczona w boju, sięgnęła po łuk i bez stresu poćwiczyła strzelanie do tarczy.


Gdy zabrakło jej strzał odwróciła się by pójść po więcej, lecz zobaczyła białowłosego stojącego przy stole z bronią, opartego jedną dłonią o drewniany brzeg stolika.


- Wybacz, nie wiedziałem, że kogoś tu zastane o tej porze - Odezwał się pierwszy, prostując się.


- Nie mogłam zasnąć - Odparła unikając jego wzroku. Wzięła kilka strzał i znów stanęła przed tarczami.


- Ja też - Westchnął - Strzelanie z łuku zawsze mnie relaksowało - Stwierdził.


- My nie mamy takich łuków w instytucie. Ten musiał być zrobiony gdzieś w Idrysie - Stwierdziła i naciągnęła cięciwę


- Konkretnie przeze mnie - Oznajmił z uśmiechem


- Nie wiedziałam, że wyrabiasz broń - Stwierdziła.


- Nie chwaląc się, miewam pewne zainteresowanie do tego - Powiedział robiąc kilka kroków w stronę dziewczyny.


- Robisz bronie, prowadzisz armią. Prawdziwy wojownik z Ciebie - Odparła dziewczyna i odłożyła jego łuk.

- Staram się - Rzekł z lekkim uśmiechem.

- Powiedz mi jedno. Dlaczego tak wzorowy łowca jak ty, który jest przykładem dla wszystkim, musi być tak irytujący? - Postawiła mu się


- Zależy jak Pani Isabelle na to patrzy. Gdy byś dała mi szansę mogę być przesadnie szarmancki. Musze jednak ostrzec, że nie jedna dama uległa mojemu wdziękowi - Powiedział, co spowodowało cichy śmiech u czarnowłosej

- Zbyt pewny siebie się wydajesz - Powiedziała z tajemniczym uśmiechem i ruszyła do wyjść

- Isabelle... - Zatrzymał ją, wiec z ciekawości odwróciła się do niego - Dobrej nocy życzę - Powiedział z szarmanckim uśmiechem. Izzy jedynie kiwnęła głową i zostawiła go samego.







Clary nie mogąc znaleźć przyjaciółki udała się do sypialni chłopaka. Ten otworzył jej zaraz drzwi, i nie będąc ani trochę zaskoczonym, z uśmiechem wpuścił ją.

- Mam nadzieje, że Cię nie obudziłam - Rzekła

- Skądże - Oznajmił - Nie szybko mi do spania - Odparł i podszedł do niej.

- Myślałam, o tym co dzisiaj powiedziałeś. Tam w sali anioła - Powiedziała

- Trzeba było grać na czas - Przyznał westchnąwszy - Ale możesz przyznać, że nie najgorzej mi szło - Zażartował, co wywołało u nich cichy śmiech.

- Głupio mi trochę było, tak przy wszystkich. Ale dobrze to wszystko wymyśliłeś - Odparła

- Pamiętaj, że to wyłącznie nasza sprawa. Ludzie wiedzą, że to była tylko przykrywka - Powiedział gładząc ją po ramieniu. Clary po chwili przemyślenia, uniosła się na palcach i ucałowała blondyna. Zaraz odsunęli się od siebie tak by spojrzeć sobie głęboko w oczy

- Chce tego - Szepnęła


- Jesteś pewna? - Zapytał szeptem.


- A widzisz przyszłość ze mną? - Zapytała - Ponieważ ja widzę ją bardzo wyraźnie - Stwierdziła.


- Clary widzę ją, od kąt, moje oczy pierwszy raz Cię ujrzały - Oznajmił. Clary stanęła ponownie na palcach i musnęła usta blondyna.

Ten zahaczył palcem o gorset dziewczyny i rozsznurował go. Gdy gorset spadł na podłogę, Jace
położył dłonie na biodrach dziewczyny i w drodze na łoże, całował namiętnie rudowłosą. Położył ją delikatnie na miękkim materacu i zawisł nad nią


- Powiedz, kiedy będziesz chciała przerwać - Powiedział troskliwie.


- Nigdy - Szepnęła.


To była długa noc. Clary mimo zdenerwowania, nie żałowała swojej decyzji. Bliskość jaką czuła wtedy z Jace'em była jedyna w swoim rodzaju. Mogła wciąż przebywać w jego objęciach i nie krępować się niczym. Każdym ruchem i gestem zapamiętywała jego obecność. Rozgrzane powietrze otaczało ich bezwstydnymi chichotami, które plątały się w odcieniu ich ciał.
Po spędzonej razem nocy, Clary szybko zasnęła oparta o jego pierś.
 Blondyn ucałował jej czoło i oparł policzek o czubek jej głowy.

Nie spał aż do wschodu słońca. Delikatnie wstał z łóżka i zarzucił na siebie koszule i czarne spodnie. Następnie sięgnął po swoją stele i nerwowo wyrył sobie Iratze na ramieniu. Trochę odetchnął i poprawił rękaw.


- Jace? - Mruknęła dziewczyna - Wszystko w porządku? - Zdziwiła się.


- Oczywiście - Odparł i szybko wrócił do niej, kładąc się ponownie koło niej - Dopiero świta. Śpij jeszcze - Szepnął przylegając do jej ciała.


- Kocham Cię Jace - Mruknęła dziewczyna przy zamkniętych już oczach

- Ja Ciebie też Aniele - Rzekł - Zawsze... - Szepnął. Dziewczyna po chwili uniosła głowę by spojrzeć na chłopaka.

- Wydajesz się czymś zmartwiony - Stwierdziła - Na pewno nic się nie stało? - Upewniła się

- Nie psujmy nastroju - Oparł i jeździł dłonią po ciele dziewczyny zatrzymując się na brzuchu, zerkając na niego

- Mam nadzieje, że jesteś w ciąży - Szepnął

- Jace! - Skarciła go rozweselona

- Valentine zapewne zaakceptował by naszą miłość, gdy by się dowiedział, że oczekuje wnuka - Stwierdził

- Skąd ten pośpiesz mój kochany? - Zdziwiła się - Jeszcze tyle chwil przed nami - Stwierdziła

- Mamy poważniejsze sprawy niż samolubne zajmowanie się tylko sobą - Przyznała niechętnie

- Znajdziemy Valentine'a - Oznajmił Jace - I przywrócimy go z powrotem - Dodał - Obiecuje Ci to - Szepnął.




Parę godzin później, wszyscy spotkali się na śniadaniu. Atmosfera była chłodna i napięta. Jocelyn grzebała widelcem po talerzu wykonując irytujący dźwięk rysowania widelcem po porcelanie. Alec nie mając apetytu, obracał w palcach winogrona, martwiąc się o Magnusa. Isabelle wyjątkowo cicha pochłaniała swój posiłek. Reszta skrępowana nie wiedziała co powiedzieć.

- Matko... Poświęciłabyś mi uwagi po śniadaniu? - Odezwała się Clary z drugiego końca stołu.

- Naturalnie - Powiedziała kobieta zachrypniętym głosem - Zapraszam Cię potem do gabinetu ojca - Oznajmiła - Wybaczcie mi - Szepnęła i odeszła od stołu znowu udając się do sypialni.

- Dzieci... - Zaczęła Maryse - Wracamy z ojcem do Instytutu. Przyślemy do was jutro Maxa by dalej kontynuował nauki - Oznajmiła.

- Wierzymy, że możemy was tu zostawić - Odezwał się Robert zwracając się do swoich dzieci i zerkając na Jace'a - Gdy wszystko załatwimy w Londynie, Matka wróci a ja zostanę by dalej prowadzić instytut.

- Powierzacie nam Maxa? - Odezwał się Alec - Nie będziemy mieć czasu by się nim opiekować - Odparł

- Alec, nie będzie tak źle - Rzekł Jace - Jest słuchany, kilka dodatkowych treningów z nim nam nie zaszkodzi

- Też mogę pomóc - Odezwała się Clary - Słyszałam, że Max lubi dużo czytać. Nasza biblioteka jest dla niego otworem - Powiedziała z uśmiechem.

- Dziękujemy Ci Clarisso. Gwarantujemy, że nasz najmłodszy nie będzie sprawiał kłopotów - Rzekła Maryse.

Po śniadaniu Clary otworzyła państwu Lightwood portal, który przeniesie ich do Instytutu. Reszta rozeszła się do swoich pokoi by się przebrać i zająć miejsce w sali treningowej. Clary tak jak planowała poszła do matki by porozmawiać z nią na osobności.


- Usiądź proszę - wskazała na krzesło, gdy ta stała przy parapecie. Clary usiadła posłusznie i przyjrzała się zmęczonej i bladej matce

- Pamiętam jak w tym właśnie pokoju powiedziałam twojemu ojcu, że jestem z tobą w ciąży - Powiedziała z lekkim uśmiechem - Byłaś jego oczkiem w głowię Clarisso - Dodała

- Odnajdziemy go mamo. Nie odpuścimy - Oznajmiła rudowłosa, na co kobieta tylko nerwowo przytaknęła.

- Przyszłaś porozmawiać o tym? - Stwierdziła wskazując na swoją dłoń, na której wciąż spoczywał znak powiązania. Clary niechętnie przytaknęła. Jocelyn usiadła przy biurku na przeciwko córki.

- Chciałam się dowiedzieć czy to na pewno Mary Flemming za tym stoi?

- Nie tylko za tym. Okazała się, że to ona jest powodem dla którego Klaus jest mieszańcem - Oznajmiła. Clary była zaskoczona. Lecz w sumie, wszystko zaczęło mieć sens. Klausa mogła stworzyć tylko najpotężniejsza z najpotężniejszych.

- Helena będzie załamana - Szepnęła Clary - Ale trzeba ją odszukać. Tylko ona może zdjąć zaklęcie - Oznajmiła

- Jej siostra i Magnus ruszyli jej tropem. Jak na razie nic nam nie grozi, wiec nie musimy się tym martwić - Pocieszyła ją matka

- No tak, masz rację - Szepnęła

- Coś jeszcze Cię martwi? - Zapytała matka, widząc wyraz twarzy córki.

- Gdy odzyskamy ojca... Stresuje się by mu o czymś powiedzieć. Mogę teraz brzmieć samolubnie a temat nie odpowiada naszej sytuacji w państwie, ale... - Przerwała - Ja i Jace... - Powiedziała

- Widziałam jak na Ciebie patrzy - Powiedziała ukazując lekki uśmiech

- Miłuje go matko - Rzekła - Dzięki twoim słowom, wiem, że kocham go całym sercem - Oznajmiła.

- Więc nie mogę niczego innego powiedzieć, jak tylko to, że szczęśliwą jestem co was spotkało - Powiedziała wstając, co przymusiło Clary do zrobienie tego samego - Macie moje stu procentowe poparcie - Rzekła z uśmiechem. Rudowłosa szeroko się uśmiechnęła i mocno uścisnęła matkę - Ale masz rację, z Valentine'em nie będzie tak łatwo. Ale jak wszystko powróci do normy zajmiemy się wami

- Dziękuje mamo - Rzekła. Po chwili usłyszeli jakiś hałas

- Dochodzi z sali treningowej - Odarła Jocelyn. Obie sięgnęły po suknie i w truchcie udały się tam. Tam zastały grupe młodych łowców. Clary dostrzegła dwóch chłopaków tarzających się w bójce na ziemi. Od razu zauważyła blond włosy i wrzasnęła

- Jace! - Warknęła i podeszła szybko - Co tu się dzieje na anioła?! - Syknęła, gdy zobaczyła, że Enzo przygwoździł blondyna do ziemi

- Clary nie podchodź - Zatrzymał ją Alec.

- Co? Daj mi przejść, trzeba to przerwać - Oburzyła się

- Nie zasługujesz by tu przebywać! - Wydusił Jace, gdy siłował się z brunetem - Wracaj do Klausa, tam gdzie twoje miejsce!

- Powtarzam Ci, że nie mam nic z nim wspólnego! - Warknął dosyć agresywnie

- Udowodnij to! - Krzyknął Jace i udało mu się sprawnie uderzyć Włocha łokciem, co oddaliło ich od siebie. Oboje wstali w błyskawicznym tempie i z groźnymi minami ponownie ruszyli na siebie

- Wystarczy! - Krzyknęła Clary, stając pomiędzy nimi

- Wierzysz mu? - Rzucił Jace z pretensją. Gdy Clary mu nie odpowiedziała, blondyn rozczarowany opuścił sale. Clary zrobiła już pierwsze kroki by ruszyć za blondynem ale coś ją zatrzymało.

- Enzo... Już jest wszystko w porządku - Rzekła Izzy, próbując podejść do chłopaka.

- Uważaj... - Odparł Jonathan i zatrzymał ją. Enzo zaczął ciężko dyszeć i opadł na kolana

- Co się ze mną dzieje? - Wydusił. Clary niepewnie podeszła do niego i kucnęła przed nim obejmując jego twarz.

- Wszystko będzie dobrze - Wyszeptała. Pod jej dotykiem, chłopak powoli wracał do normy i się uspokoił.




Po tym jak Enzo poszedł do siebie, a reszta szybko zapomniała o tym incydencie i wróciła do treningu, Clary poszła do sypialni Jace'a. gdy weszła do pokoju, zakładał świeżą białą koszule. Od razu poczuła zapach mydła co mogło wskazywać, że chłopak jest tuż po kąpieli po treningowej.

- Przyszłam wyjaśnić wasz incydent z Enzo - Powiedziała zamykając za sobą drzwi - Nie powinien mieć miejsca, zwłaszcza w moim domu - Rzekła stanowczo

- Powiedz coś! - Rzekła. Chłopak westchnął i odwróciła się do niej krzyżując ręce na piersi.

- Enzo jest prawowitą rodziną Klausa. Wiem to bo sam Klaus mi o tym powiedział. Nie mogę ścierpieć, że jest pod tym samym dachem co my - Odezwał się

- Uwierzyłeś Klausowi? A nie mi, która powtarza Ci, że Enzo nie jest niebezpieczny - Powiedziała Clary robiąc kolejny krok.

- Więc jak wyjaśnisz mi to, że Klaus miał rodzoną siostrę, która miała dziecko? Chłopca, spłodzonego z wilkołaka i łowce, tak samo jak Klaus - Oznajmił.

- To o niczym nie świadczy. Znam Enzo. Jest z krwi nephilim! - Rzekła.

- On nie jest tym samym chłopcem, w którym się zakochałaś, Clary! - Odparł - Nie znasz go już - Dodał.

- Nie polubiłeś Enzo od pierwszego słowa, które do Ciebie wypowiedział. Nie mogę podejmować decyzji tylko ze względu na Ciebie - Oznajmiła - Jeśli masz jednak rację, nie zrezygnuje z niego. Będzie potrzebował naszej pomocy. Nie wie co się z nim dzieje, spróbuj go zrozumieć!

- Rozumiem Clary, rozumiem - Westchnął - Musze być jednak stu procentowo przekonany, że można mu zaufać i nie stanowi dla Ciebie żadnego zagrożenia - Stwierdził podchodząc do niej.

- Zagrożenia? Jace, Enzo nigdy by mnie nie skrzywdził, co ty sobie myślałeś - Zaśmiała się

- Obiecaj mi, że będziesz ostrożna - Rzekł - Obiecaj, to dla mnie ważne - Dodał, ujmując jej policzek.

- Powinieneś przestać zamartwiać się o mnie. Umiem o siebie zadbać - Przyznała

- Wiem, że umiesz. Jesteś najsilniejszą osobą jaką w życiu spotkałem - Szepnął obejmując jej całą twarz.

- Więc wciąż trzymaj się tej prawdy - Powiedziała - Staram się robić wszystko, by pomóc innym. Potrzebuje jednak do tego twojego wsparcia - Rzekła, dotykając jego dłoni.

- Moja odważna Clary. Mój anioł - Rzekł - Pamiętaj, że nie zależnie co się wydarzy, miłuje Cię całym moim sercem - Powiedział Jace co wywołało szeroki uśmiech u dziewczyny. blondyn uśmiechnął się lekko i złączył ich czoła.





Pomieszczenie było ciemne i ponure. Chłód pokrywał jego skórę powodując gęsią skórkę.


- Może przypadkowo zaszła w ciąże. Jeszcze nie wiem - Powiedział nerwowo


- Uważasz, że dziecko jej pomoże? - Głos przemówił w jego głowie


- Wzmocni ją kiedy mnie zabraknie - Oznajmił.


- Używając run, przedłużasz cały proces. Nie zdołasz długo ukrywać się z tym - Jeden Cichy brat wystąpił i stanął przed chłopakiem - Wyciągnij rękę - Rozkazał w jego głowie. Jace posłusznie wyciągnął rękę i podciągnął rękaw, odsłaniając ugryzienie, które zapodał mu Klaus. Cichy brat przyjrzał mu się dokładnie.


- Myślałem, że to po prostu ugryzienie wampira - Odparł blondyn

- Klaus Mikaelson włada jeszcze jedną postacią. Ugryzienie wilkołaka jest trucizną. Ich jad jest śmiertelny

- Nie znacie na to lekarstwa? - Zapytał.

- Nie odnaleziono go przez wieki. Pozostaje wiec nieuleczalne - stwierdził cichy brat


- Jak to przebiega? - Spytał.


- To zależy w jakim czasie, zakażenie przejdzie przez cały twój organizm. Jest to długi i bolesny proces. Nie będziesz umiał także odróżnić rzeczywistości od fikcji - Stwierdził cichy brat


- Wspaniale.. - Rzucił sarkastycznie chłopak i poprawił rękaw.


- Czyli... Umieram? - Rzekł
.

.

.

.

.

- Tak Paniczu Herondale... Umierasz.




HUHUHU Clace miało małe co nieco ;) Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za Jace'a za końcówkę xD

poniedziałek, 11 lipca 2016

2x LBA



Dziękuje za kolejne nominacje do LBA! Jesteście wspaniali! <3




Pierwszą nominację dostałam od Mania Maja ( JEJ BLOG )


Dostałam do napisania 11 polecanych przeze mnie książek/trylogii/sag



1.Dary Anioła

2. Diabelskie Maszyny

3. Kroniki Bane'a

4. Duma i Uprzedzenie

5. Zmierzch

6. Metro 2033

7. Przygody Sherlocka Holmesa - Arthur Conan Doyle

8. Niezgodna

9. Cienie Nevermore

10. Ten jeden dzień

11. Pamiętniki Wampirów







Kolejną dostałam od Pauliny Patrycji ( JEJ BLOG )




1. Twoje ulubione książki

- UP



2. Twój ulubiony serial?

- TVD, TO, Gotham, The Big Bang Theory, Reign



3. Ulubiona piosenka

- Letter To The Lost - Counterfeit



4. Gdzie spędzasz wakacje?

- Na działeczce :3 Jade do Krakowa, i może uda mi się do Londynu



5. Jakie masz największe marzenie

- Zdobyć VIP na Counterfeit i wyprowadzić się z Polski



6. Ile średnio piszesz rozdział tak, aby być z niego zadowolonym?

- Nie mam konkretnego czasu ustalonego... Jak mogę to próbuje przedłużać na wypadek, jak wpadnę na coś fajniejszego



7. Ulubiony deser?

- Lody lub mrożona kawa



8. Góry czy morze

- Oba! *-*



9. Ulubina pora dnia i roku?

- Noc, wiosna



10. Blog ff, który w jakiś sposób zagłuszył pustkę po zakończeniu czytania ulubionej książki

- Już zakończony ale wtedy byłam z nim na bieżąco! GORĄCOOO POLECAM! <3 ---> BLOG



11. Kim chciała byś zostać w przyszłością

- Pisarką albo scenografką xD

Tym razem nikogo nie nominuje, mam nadzieję, że się nie obrazicie ;)



Następny rozdział jest w trakcie pisania, bo jest dosyć znaczący, więc wole nad nim popracować :)