sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział 24


Przez kolejne 2 dni, Clary leżała w łożku. Pomimo braku gorączki, nie czuła się zbyt dobrze. Magnus mówi, że z jej stanem fizycznym jest już wszystko w porządku. Wszystko się zmieniło od kąt dowiedziała się co ją łączy ze znakiem na jej dłoni.


Jace często przebywa u niej, czekając jak będzie gotowa o tym porozmawiać. Następnego dnia, Jace wstał o świcie i poszedł potrenować razem z Alec'em. Atmosfera w instytucie jest napięta i nikt zbytnio nie rozmawia o rozwiązaniu tego problemu, ponieważ nie wiadomo jak. Jace wie, że Klaus posłał wiedźmę by połączyła Clary z jej matką, by nakłonić dziewczyne do ratowania matki.





Jace pojedynkował się z Alec'em na drewniane miecze. Chciał jak najszybciej skończyć trening, by pójść do Clary i kolejny raz nakłonić do rozmowy lub spróbować ruszyć ją z łóżka.


- Skup się Jace! - Syknął do niego parabatai.


- Może ja spróbuje - Usłyszeli obaj głos. Oparty o ścianę stał białowłosy Jonathan - Chciałeś się zrewanżować po ostatnim razie - Stwierdził i podszedł do nich. Alec rzucił chłopakowi miecz a sam stanął z boku.


- Może ty go trochę rozruszasz - Odparł młody Lightwood


- Koniec treningu - Rzucił Jace, nie mając ochoty się więcej pojedynkować


- I gdzie pójdziesz? Do mojej siostry? - Zagiął go Morgenstern. Jace zatrzymał się i wrócił na miejsce gdzie przed chwilą stał.


- To coś złego? - Wzruszył ramionami blondyn


- Skądże - Powiedział sarkastycznie Jonathan - Tylko mnie pokonasz a Cię do niej puszczę - Odparł.


- Chętnie zobacze Cię na ziemi - Odparła Jace i sięgnął ponownie za miecz




Gdy oba miecze skończyły po przeciwnych stronach szyi, obu przeciwników, do sali wchodzi Clarissa z Isabelle. Obie przygotowane do treningu, podchodzą do półki ze sztyletami.


- Jak dzieci - Prychnęła Izzy - Zauważyłam, że twój brat nie dużo różni się od naszego kochanego Jace'a - Zażartowała z niego. Clary uśmiechnęła się lekko i wzięła kilka sztyletów do ręki.


- Panna Isabelle nie jest zbyt uczciwa - Odezwał się Jonathan, opuszczając razem z blondynem miecze


- Proszę?! - Odparła urażona Izzy


- Jeśli armia demonów przedostała by się przez mury tego instytutu, panienka by nie wiedziała co z sobą począć. I wtedy wkracza bohater - Oznajmia Jonathan wskazując na siebie. Jace uśmiechnął się lekko i odłożył miecz. Isabelle zrobiła wściekłą minę i rzuciła na ślepo sztyletem w tarcze, którym trafiła w sam środek.


- Nie zadzieraj z Izzy, taka mała rada na dziś - Powiedział do niego Jace i poklepał przyjaciela męsko po ramieniu i poszedł do Clary, która oddaliła się od grupy.


- Fascynujące - Rzucił Jonathan. Wierzył, że łowczynie mogą być tak samo zdolne jak mężczyźni. Jednak plotki chodzące po murach Idrysu, nie pozwoliły uwierzyć, że Isabelle Lightwood umie pobrudzić sobie rączki.


- Jak się czujesz? Długo nie rozmawialiśmy o tym co się stało - Zapytał Jace, opierając się o manekina, do którego rzucała sztyletami Clary


- Próbuje nie myśleć o tym, że jestem związana z moją matką na śmierć i życie - Westchnęła. Jace kiwnął zrozumiale i stanął za miejsce manekina.


- Co ty wyprawiasz? - Zdziwiła się dziewczyna.


- Nie chcesz o tym myśleć - Przyznał - Skup się na nie wbiciu mi sztyletu w serce - Powiedział z uśmiechem.


- Jace... - Westchnęła i uśmiechnęła się lekko - To nie poprawi mi humoru - Stwierdziła


- Nie byłbym taki pewny - Przyznał podchodząc do niej - Jeszcze miesiąc temu radował Cię widok mnie na podłodze, gdy twój brat niesprawiedliwie mnie pokonał - Stwierdził i skrzyżował ręce


- Zasłużyłeś sobie wtedy, lecz teraz... - Nie dokończyła. Zmarszczyła brwi i złapała się za szyje. Po chwili zaczęła krzyczeć i rzuciła się na kolana.


- Clary! Co się dzieje?! - Przestraszony Jace, kucnął przed nią. Jonathan i Izzy, słysząc krzyk dziewczyny podbiegli do nich. Jace odsłonił dłoń dziewczyny. Czerwono - siny ślad spoczywał na jej szyi.


- To nasza matka - Wydusiła Clary zerkając na brata - Coś się dzieje z mamą - Dodała.


- Gdzie do diabła jest Alec?! Niech wezwie Magnusa - Syknął Jace i pomógł wstać dziewczynie. Nagle rudowłosa ucichła. Jej szyja wracała do dawnego bladego koloru jej skóry.


- Zniknął -Szepnęła - Ból zniknął - Powtórzyła. Wszyscy patrzyli się na siebie i nie wiedzieli jak to wyjaśnić - Werbena - Powiedziała - Jestem odporna na ugryzienie Klausa ale nie nasza matka - Stwierdziła mówiąc do Jonathana - Musimy coś zrobić. Klaus żywi się krwią naszej matki. Pijąc anielską krew rośnie w siły - Oznajmiła przejęta.





Alec wymknął się niezauważalnie z treningu, gdy każdy był zajęty czymś innym. Przebrał się i opuścił instytut.


Gdy doszedł już przed dom do którego zmierzał, zapukał do drzwi. Otworzyła mu wysoka ciemnoskóra z czerwonymi jak krwista róża włosami i z żółtymi oczami


- Czego chcesz łowco? - Spytała troche niezadowolona wizytą nephilim


- Jest Magnus? - Zdziwił się na widok wiedźmy. Przepuściła go i poprowadziła w głąb domu. Czarnowłosy podążył za kobietą. Nie tylko ona była gościem Magnusa. Po drodze, kilku czarnoksiężników spacerowali po budynku.


Zaprowadziła go do głównego salonu. Bane rozmawiał z Heleną Flemming. Jego przyjaciółką z dawnych lat. Legendarna wiedźma, jedna z najstarszych i najpotężniejszych czarownic.


- Bane, jakiś nephilim do Ciebie - Oznajmiła.


- Aleksander... - Powiedział Magnus z uśmiechem, spoglądając na łowce.


- Wybacz, że Ci przeszkadzam, ale moglibyśmy porozmawiać? Na osobności? - Zapytał


- Oczywiście... Przepraszam - Zwrócił się do Heleny a następnie odszedł z Alec'iem na bok.


- Co tu robią wszyscy Ci czarnoksiężnicy? - Zdziwił się Lightwood i obejrzał niepostrzeżenia - Brakuje Ci towarzystwa? - Odparł ponuro


- Chronie ich - Przyznał - Klaus przechwyca na swoją stronę jak najwięcej nadprzyrodzonych istot. Zostało nas nie wiele - Przyznał. - Ale wciąż nie wiem, z jaką sprawą do mnie przychodzisz? - Stwierdził.


- Pójdziemy na spacer? - Zaproponował czarnowłosy. Magnus uśmiechnął się i wyszedł z łowcą na ulice Londynu.

Chodzili po Londynie przez cały dzień. Wylądowali na plaży. Nadchodził zachód słońca. Woda pięknie falowała i wydawała przyjęmny dźwięk szumu fal obijające się o wielkie kamienie. Usiedli na murku i czuli się jak na pierwszym ich spotkaniu. Alec nie mógł spać po nocach od ich ostatniego spotkania. W głowie, wciąż miał ich rozmowę, która do niczego nie dążyła, więc chciał ją wznowić.


- Nie dałem Ci nawet szansy, wytłumaczyć co się wydarzyło we Włoszech - Przyznał Alec zawstydzony.


- Byłeś bardzo zdenerwowany tamtymi czasu. Nie sądziłem, że chcesz jeszcze raz o tym słyszeć - Stwierdził Bane i lekko ukazał uśmiech.


- Tak. Byłem z Kateriną - Przyznał - Ale to było jakieś 200 lat temu - Stwierdził.


- Więc, jak mam rozumieć fakt, że widziałem was razem w Venecji ściskających się - Odezwał się Alec


- Nie widziałem jej przez dwa wieki - Oznajmia Bane - Zrozum, Alec, że nic mnie z nią nie łąćzyło od tamtego długiego czasu - Przyznał


- Jakoś trudno mi uwierzyć, że przypadkowo się spotkaliście - Stwierdził ponuro chłopak


- Była w trakcie ucieczki. To był jedynie jej przystanek - Powiedział niechętnie


- Przed czym uciekała? - Zdziwił się


- Raczej przed kim... Ale to teraz nie ważne - Oznajmił - To nie nasze zmartwienie - Uśmiechnął się, a czarnowłosy zagłębił się w jego kocie oczy


- Więc... Nic was już nie łączy? - Odparł nerwowo Lightwood


- Aleksandrze - Powiedział czule - Nie znalazłem innej osoby, z którą chciał bym być - Przyznał. Alec zaczął nerwowo oddychać, lecz próbował to ukryć - I jeśli mi pozwolisz, nie chciał bym już znaleźć - Szepnął zbliżąjąc się do niego. Usta Magnusa spoczęły na wargach Alec'a. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo tęsknił za tym i za Magnusem.









Wieczorem, grupa łowców poszła do Lightwood'ów zaraz po tym, gdy wrócili do instytutu.


- Macie naszą uwagę. Mówcie - Powiedział poważnie Robert.


- Klaus rośnie w siłę. Wiem to - Powiedziała Clary - Magnus mówił, że anielska krew go wzmacnia. Rano ukazał mi się ślad na szyi. Ja jestem odporna, lecz nie nasza matka.


- Valentine by na to nie pozwolił - Odezwała się Maryse


- Nie wiemy co się tam dzieje. Mogą być rozłączeni... lub gorzej - Rzekł Jonathan


- Trzeba wreszcie zacząć działać - Dodał Jace krzyżując ręce


- Co więc proponujecie? - Zapytał Robert


- Nie naraże innych łowców by gineli za naszą rodzinę. Wojna to najbardziej niechciana teraz dla nas rzecz. Musze mieć jakąś broń przeciwko Klausowi. Takiej o której on sam nawet nie wie - Stwierdziła


- Może Elijah nam pomożę? - Zaproponowała Isabelle


- Czeka na nasze wezwanie, lecz nie ufam mu jeszcze stu procentowo - Stwierdził Jace


- Pójdę do biblioteki - Odezwała się Izzy - Może znajdę coś - Dodała i poszła w stronę biblioteki.


- Isabelle da nam jutro odpowiedz - Oznajmiła Maryse - A teraz rozejdźcie się - Dodała


- Każdy do swojego pokoju! - Powiedział srogo Robert. Clary i Jace spojrzeli na siebie zdziwieni. Jace uśmiechnął się pod nosem i spuścił głowę.


- Popieram tą myśl - Dodał stanowczo Jonathan do młodszej siostry. Clary zawstydzona szybko opuściła grupe i jak jej rozkazano, udała się na spoczynek.




Przejrzała sztos książek. Przez niezwykłe przypadki w historii magii po mitologiczne stworzenia. I nic. Historia magii i nadprzyrodzonych istot nie zapisała w dziejach niczego podobnego do mieszańca którym jest Klaus. Zdenerwowana rzuciła kolejną książką.


- Powiadają, że nie wolno rzucać literaturą, bo inaczej spotka Cię nieszczęście - Usłyszała czyiś głos. Mężczyzna o białych włosach podniósł księgę i położył na najbliższej półce.


- Zapewne, przepowiednia się spełniła za nim skarciłam księgę, ponieważ zdążyłeś tu przyjść - Powiedziała sarkastycznie


- Powinienem czuć się urażony? - Zapytał z lekkim uśmiechem


- Powinieneś już iść - Poprawiła go


- Wyczuwam jakąś niechęć do mojej nadzwyczajnej osobistości? - Stwierdził, chwaląc się


- Znałam dużo łowców jakich jak ty. Nie skończyli zbyt dobrze, więc nie pochlebiaj sobie zbytnio - Odparła


-  Nie pozwalaj sobie kochanie... Przed tobą stoi nie byle łowca - Rzekł


- Nie nazywaj mnie tak! - Syknęła na biało włosego i trzasnęła mocno księgą, zamykając ją aż kusz roprysnął w powietrzu

- Nie musisz się tego wstydzić. Jeszcze przyznasz mi, że chciałaś to usłuszeć - Stwierdził cofając się

- Nienawidzę go - Odparła szeptem dziewczyna.






- Magnus nie może jakoś zdjąć tej więzi? - Zapytał ją Jace, gdy ta jeszcze przyszła do niego do sypialni, gdy nikogo nie widziała na korytarzu. Chłopak siedział w fotelu, gdy dziewczyna usiadła bokiem na brzegu łóżka.


- Może ją zerwać tylko ten kto ją założył - Stwierdziła niechętnie rudowłosa - Wykorzystuje moją matkę, by się do mnie dostać - Oznajmiła


- Nie pozwól sobą manipulować - Odezwał się blondyn - Jesteś silniejsza niż Ci się zdaje - Przyznał


- A co jak nie jestem? - Rzuciła Clary - Co jak sprawy mają się inaczej w Idrysie a my nie zdajemy sobie z tego sprawy - Twierdzi, gdy blondyn wstał by pospacerować po pokoju


- Nie możemy zwlekać. Izzy i tak niczego nie znajdzie w książkach - Rzekł


- Więc zacznijmy od rana - Powiedziała i podeszła do niego - Zacznijmy poszukiwania tej, która go takim stworzyła - Powiedziała - Gdzieś musi być! Francja! Szwajcaria! Włochy! - Mówiła. Jace uśmiechnął się lekko i ujął policzek dziewczyny


- Wszystko już zaplanowałaś, prawda? - Stwierdził kciukiem gładząc jej policzek.


- To moja matka, Jace - Przyznała - Zrobie wszystko - Rzekła.

- Tak więc, bede Ci towarzyszył tam gdzie mi wskażesz - Oznajmił z uśmiechem. Clary zadowolona uniosła się na palcach i dosięgnęła by musnąć usta chłopaka, który pomógł jej nachylając się ku niej.

W tym momencie pukanie rozległo się po pokoju i osobnik od razu wszedł. To była Izzy, z otwartą księgą w ręku, spojrzała na nich i już zaczęła do tego się przyzwyczajać. Jace niechętnie odsunął się od ukochanej i spojrzał srogo na przyrodnią siostrę.


- Pukałam - Przyznała się Izzy po dłuższej chwili unosząc jedną brew.


- Nie przypominam sobie bym powiedział proszę - Stwierdził ponuro blondyn


- Ty nie znasz takiego słowa - Odszczeknęła mu się z humorem dziewczynem a zaraz podeszła do pary


- Spójrzcie... - Rzuciła i pokazała im książke na stronie, którą zostawiła otwartą - Nie znalazłam nic o mieszańcach ale to może was zaciekawić - Stwierdziła.


- Czarnoksiężnicy i ich pokolenia? - Zdziwił się Jace.


- Spójrz na podium - Rzekła dziewczyna


- Helena - Odczytała Clary - Znam ją... Pomogła Magnusowi w zaklęciu na werbenę


- Śledząc jej historię, jest siostrą trójki rodzeństwa. Dwóch braci i jednej siostry.


- Izzy do rzeczy! Co ma wspólnego ta wiedźma z Clary?


- Podziwiam Cię. Ja bym się na to nie pisała - Powiedziała do Clary. Jace rzucił oczami a Clary uśmiechnęła się pod nosem.


- Jej rodzina została spalona na stosie w zarzucie o czarną magię. Jednak ciało siostry nie doczekało się prochów


- Magnus coś wspominał, że znak na mojej ręce powstał dzięki na prawdę starej i potężnej wiedźmie - Odezwała się Clary


- Zatem, trzeba się wybrać do tej Heleny i odtworzyć rodzinne niejasnośći - Rzekła Izzy.






Rano grupa łowców wyszła z intytutu. Cała czwórka udała się do Magnusa


- Czyli jak dobrze zrozumiałem kruczoczarna uważa, że siostra najpotężniejszej wiedźmy w historii, służy Klausowi i odprawia jakieś czary na mojej siostrze.


- Mniej więcej... - Rzucił Jace poprawiając seraficki miecz na plecach


- Jak byś nie zauważył mam imię. I surowo Cię ostrzegam, że jeśli jeszcze raz mnie nazwiesz kruczowłosą czy kochaniem, to tym razem użyje twojej głowy do rzucania w nią sztyletami! - Zagroziła Jonathan'owi


- Izzy spokojnie - Odezwał się rozweselony Jace, gdy zauważył jak Isabelle zaczyna wychodzić z siebie.


- Nie będę spokojna. Wybacz Clary, ale twój brat jest nie do wytrzymania - Uniosła się Isabelle


- Jonathan! Masz być dla niej miły! - Powiedziała Clary, także będąc złą na brata


- Ależ jestem siostrzyczko - Rzekł - Przecież mnie znasz - Stwierdził rozkładając dłonie.


- No tak - Odparła - Jesteś prawie tak samo trudny jak Jace - Przyznała Clary


- W czym ja niby zawiniłem? - Odparł oburzony.


- Nie udawaj, przecież wiesz jaki jesteś - Prychnęła Izzy


- Jesteśmy na miejscu - Rzuciła Clary i podeszła do drzwi by do nich zapukać


- Z Alec'iem było by łatwiej - Burknął Jace - A tak przy okazji, gdzie on się podziewa? Nie widziałem go od wczoraj - Stwierdził


- Racja też go nie widziałam - Przyznała Izzy zwracając się do blondyna. W tym momencie drzwi otworzył Bane. Wyłącznie ubrany w czarne spodnie i w zarzuconym szlafroku na siebie z gołym torsem.


- Obudziliśmy Cię? - Zapytała niewinnie Clary, której głupio patrzeć na czarownika z takim stroju


- To wy łowcy, wstajecie o świcie... Inni ludzie chcą się wyspać - Stwierdził zaspany.


- Chcielibyśmy porozmawiać - Oznajmiła Izzy i weszła niezaproszona do środka


- Isabelle... - Rzucił tylko Magnus, ale dziewczyna zdążyła przejść kilka kroków by zauważyć swojego brata idącego korytarzem.


- Alec?! - Rzuciła zszokowana


- Alec? - Zdziwił się Jace przepychając przez czarownika. - Już wiadomo, gdzie się chował - Zaśmiał się jego parabatai gdy ten w pośpiechu zapinał ostatnie guziki koszuli.


- Co wy tu robicie? - Zapytał oburzony


- Mogłabym spytać Cię o to samo - Przyznała - Alec! - Warknęła i podeszła do brata - Gdy rodzice się dowiedzą, gdzie byłeś, pierwsze co zrobią to zabiją mnie za krycie Cię


- Nie musisz mnie kryć - Przyznał - Już nie musisz... Postanowiłem powiedzieć rodzicom - Oznajmił głośniej.


- Alec to nie najlepszy czas...


- To najlepszy czas - Poprawił - Mam dosyć oszukiwania ich. Tu nie chodzi tylko o Magnusa. Muszą znać prawdę o własnym synu - Przyznał.


- Odstawmy wasze miłostki na bok. Nie po tu przyszliśmy - Odezwał się Jonathan. Po chwili wszyscy już byli w holu w niezręcznej sytuacji.


- Gdzie znajdziemy twoją znajomą? Helene? - Spytała Clary.


- Jest na górze, a co od niej chcecie? - Zapytała podejrzanie czarownik


- Jestem już aż tak staroświecki, czy ominęły mnie nowe prawa czarnoksiężników? - Zapytał szeptem do Jace'a, gdy nie zdawał sobie sprawy, że mogą ze sobą mieszkać bez żadnego związku. Ten zaśmiał się cicho i zakrył swój humor

- Mnie już nic nie zdziwi - Odparł Jace.




- Nie słyszałam o mojej siostrze od 500 lat - Oznajmiła ponuro wiedźma, gdy grupa łowców poszła się z nią zobaczyć.


- Nigdy nie chciałaś wiedzieć czy żyje? - Spytała Clary


- Ja wiem, że żyje - Poprawiła ją


- Jesteś najpotężniejszą wiedźmą, nie trudno Ci jest ją odnaleźć


- Nie szukaj kogoś kto nie chce być odnaleziony - Stwierdziła.

- Podejrzewamy, że przyłączyła się do Klausa i to ona powoduje, że moja siotra jak i matka cierpią przez nią! - Warknął brat rudowłosej


- Jonathan! - Syknęła do niego siostra


- Jak śmiesz ją o to osądzać?! - Uniosła się i pobladła z nerwów - Znam własną siostrę i nigdy nie uwierze, że dostała się w same szpony potwora - Powiedziała.


- Wybacz mojemu bratu, nie chcieliśmy obrazić twojej rodziny - Powiedziała Clary za brata


- Chcemy tylko zapytać, czy wiesz gdzie może się znajdować? - Zapytała Izzy


- Ostatnio poczułam jej energie. Ale teraz może być wszędzie - Stwierdziła.


- Jak ma na imię? - Spytał Jace


- Czego chcecie od mojej siostry? Nie rozumiecie, że jest już stracona?

- Zamierzamy ją odszukać. Ma na swoim koncie duże doświadczenie więc, będzie nam potrzebna jej informacja - Skomentował blondyn


- Mary... Mary z rodu Flemming - Oznajmiła kobieta ze łzami w oczach.




KOCHANI !!! Liczba wyświetleń przekroczyła już 20 tysięcy.. aktualnie mamy 20008 wyświetleń! Dziękuje wam bardzo za czytanie tego opowiadania... Moge was zapewnić, że mimo iż historia się dopiero powoli rozwija, to tylko dlatego, że jest to cisza przed burzą :D ;) Szykują się rozdziały, które dużo namieszają w historii :3

3 komentarze: