~ * ~
Minęło kilka dni. Sprawa Enzo wciąż jest w toku. Clary próbuje nie wtrącać się zbytnio w zebrania Clave i rzadko się czymś denerwować.
Tymczasem, Alec i Jace zostali wysłani po za Idrys. Mają za zadania zbadać Londyn i upewnić się, że nie przebywają tam przypadkiem wrogowie lub podejrzani o wiedzę na temat ich położenia.
- Wrócimy za 2 dni - Rzekł Jace do Clary. Alec i Jace żegnali się właśnie ze wszystkimi przed wejściem do portalu, który otworzył im Magnus.
Jace ujął twarz dziewczyny i zbliżył się do niej. Dotknęli się czołami a ona za chwile wtuliła się w niego unosząc się na palcach.
- Clave robi mi na złość wysyłając Cię z dala ode mnie - Westchnęła na co Jace odkrył lekko swoje śnieżnobiałe zęby.
- Wrócę za nim się obejrzysz - Wtrącił.
Jeszcze tego samego wieczoru, Magnus spędził z Clary trochę czasu, w jej pokoju. Zbadał ją i przekazał kilka fiolek na lepszy stan organizmu.
- Boje się o dziecko - Odezwała się Clarissa - Lęka mnie fakt, że może stać mu się krzywka - Rzekła dotykając swojego brzucha
- Sam Klaus się boi. Dlatego chce skrzywdzić wasze dziecko. Mary zapewne powiedziała mu, że może być dla niego zagrożeniem w przyszłości - Stwierdził Bane
- Musze powiedzieć Jace'owi. Nie powinnam przechodzić przez to samotnie - Powiedziała załamana - Nie chce go jednak zawieść
- Zawieść? To mało prawdopodobne
- Wiesz, że dziecko jest zagrożone. Co jak mi się nie uda? Co jak sobie nie poradzę?!
- Myśląc o tym w taki sposób, nie zdołasz wytrzymać nawet własnego cienia... Powiedz Jace'owi a zobaczysz, że będzie prościej
- Może masz racje - Szepnęła - Przykro mi, że Maryse jest dla Ciebie taka sroga. Nie tego zapewne się spodziewałem po tym jak wróciliście do siebie z Alec'em - Zmieniła temat Clary. Magnus uśmiechnął się szeroko i spuścił głowę.
- Alec zawsze wiedział, że nie będzie łatwo im powiedzieć. Ale mi to nie przeszkadza - Stwierdził rzucając ramionami - Maryse i Robert z biegiem czasu zdadzą sobie sprawę, że szczęście syna jest dla nich najważniejsze. Nie pierwszy raz to przechodziłem - Stwierdził z uśmiechem
- Clave robi mi na złość wysyłając Cię z dala ode mnie - Westchnęła na co Jace odkrył lekko swoje śnieżnobiałe zęby.
- Wrócę za nim się obejrzysz - Wtrącił.
Jeszcze tego samego wieczoru, Magnus spędził z Clary trochę czasu, w jej pokoju. Zbadał ją i przekazał kilka fiolek na lepszy stan organizmu.
- Boje się o dziecko - Odezwała się Clarissa - Lęka mnie fakt, że może stać mu się krzywka - Rzekła dotykając swojego brzucha
- Sam Klaus się boi. Dlatego chce skrzywdzić wasze dziecko. Mary zapewne powiedziała mu, że może być dla niego zagrożeniem w przyszłości - Stwierdził Bane
- Musze powiedzieć Jace'owi. Nie powinnam przechodzić przez to samotnie - Powiedziała załamana - Nie chce go jednak zawieść
- Zawieść? To mało prawdopodobne
- Wiesz, że dziecko jest zagrożone. Co jak mi się nie uda? Co jak sobie nie poradzę?!
- Myśląc o tym w taki sposób, nie zdołasz wytrzymać nawet własnego cienia... Powiedz Jace'owi a zobaczysz, że będzie prościej
- Może masz racje - Szepnęła - Przykro mi, że Maryse jest dla Ciebie taka sroga. Nie tego zapewne się spodziewałem po tym jak wróciliście do siebie z Alec'em - Zmieniła temat Clary. Magnus uśmiechnął się szeroko i spuścił głowę.
- Alec zawsze wiedział, że nie będzie łatwo im powiedzieć. Ale mi to nie przeszkadza - Stwierdził rzucając ramionami - Maryse i Robert z biegiem czasu zdadzą sobie sprawę, że szczęście syna jest dla nich najważniejsze. Nie pierwszy raz to przechodziłem - Stwierdził z uśmiechem
- Nie pierwszy raz wchodziłeś w rodzinne problemy jak burza? Co my mamy z tobą Magnusie - Westchnęła teatralnie Clarissa
- Nie zrozum mnie źle. Aleksander jest moim pierwszym łowcą i mam nadzieje, że ostatnim. Nigdy za wami nie przepadałem - Zaśmiał się
- Kochasz go, prawda? - Spytała poważnie. Magnus chwilę przyjrzał się przyjaciółce a potem upił łyka wina z kieliszka, który ciągle obracał w dłoni. Po chwili, przytaknął, spuszczając wzrok na naczynie
- On Ciebie też - Przyznała z przyjemnością
- Tego nie wiem - Burknął
- To widać. Przyjrzyj mu się, kiedy wróci. Tylko przy tobie oczy, święcą mu się jak spadającego gwiazdy - Oznajmiła.
2 dni później...
Alec i Jace spacerując razem z radą po korytarzu w sali anioła opowiadając im co zaszło w Londynie.
Jace na tyłach rozmawia z radnym. Z założonymi rękoma, dyskutują dlaczego ten kamień jest taki ważny dla Klausa.
- Poprosimy Magnusa Bane'a o zbadanie tego obiektu - Powiedział radny
- Ważne by szybko określić jego ważność - Oznajmił blondyn - Przepraszam, zaraz do was dołącze - Zatrzymał się chłopak. Radny kiwnął głową i dołączył do reszty. Jace odwrócił się i podbiegł do Clary, gdy zauważył, że czeka na niego w oddali. Uniósł ją lekko i ścisnął mocno, wciągając zapach jej rudych włosów.
Gdy postawił ją, Jace nachylił się i lekko musnął jej usta.
- Bałam się o Ciebie. Słyszałam plotki, że zostałeś ranny... Że nie zdołasz wrócić do Idrysu - Odezwała się
- Nic mi nie jest - Rzucił z szeroki uśmiechem, obejmując jej twarz.
- Zdobyliśmy coś co należy do Klausa. Nie wiemy co jeszcze robi, ale to nie ważne. Clave się tym zajmie. Jestem zmęczony tymi wszystkimi spiskami, niech sami się tym przejmują - Wyszeptał
- Nie mów tak - Szepnęła przejęta. Blondyn spojrzał jej przez chwile w oczy a po chwili objął. Zaraz zmarszczył się i odsunął od siebie dziewczynę by spojrzeć na nią
- Cała drżysz. Co się dzieje? - Zapytał przejęty
- Coś cudownego się stało - Rzekła, nie z takim zachwytem jakiego się spodziewała. Jace przyjrzał się dokładnie ukochanej oczekując jej wyzwań
- Jace... Jestem w ciąży - Powiedziała łamiącym się głosem
- To... To, cudownie! - Powiedział z szerokim uśmiechem nie wiedząc co z siebie wydusić. Chciał tego. Chciał by Clary miała cząstkę samego Jace'a Herondale'a, gdy jego zabraknie. Jednak w głębi duszy rozpaczał. Wiedział, że nigdy nie ujrzy swojego dziecka... swojej krwi. Sama myśl o tym doprowadzała go do smutku a zarazem złości.
- Co my teraz zrobimy? Nasza sytuacja nie sprzyja nam ani tym bardziej dziecku - Powiedziała smutno.
- Nie myślmy teraz o tym. To wspaniała nowina. Najwspanialsza w całym moim życiu - Przyznał łącząc ich usta w pełnym namiętności pocałunku.
2 dni później...
Alec i Jace spacerując razem z radą po korytarzu w sali anioła opowiadając im co zaszło w Londynie.
Jace na tyłach rozmawia z radnym. Z założonymi rękoma, dyskutują dlaczego ten kamień jest taki ważny dla Klausa.
- Poprosimy Magnusa Bane'a o zbadanie tego obiektu - Powiedział radny
- Ważne by szybko określić jego ważność - Oznajmił blondyn - Przepraszam, zaraz do was dołącze - Zatrzymał się chłopak. Radny kiwnął głową i dołączył do reszty. Jace odwrócił się i podbiegł do Clary, gdy zauważył, że czeka na niego w oddali. Uniósł ją lekko i ścisnął mocno, wciągając zapach jej rudych włosów.
Gdy postawił ją, Jace nachylił się i lekko musnął jej usta.
- Bałam się o Ciebie. Słyszałam plotki, że zostałeś ranny... Że nie zdołasz wrócić do Idrysu - Odezwała się
- Nic mi nie jest - Rzucił z szeroki uśmiechem, obejmując jej twarz.
- Zdobyliśmy coś co należy do Klausa. Nie wiemy co jeszcze robi, ale to nie ważne. Clave się tym zajmie. Jestem zmęczony tymi wszystkimi spiskami, niech sami się tym przejmują - Wyszeptał
- Nie mów tak - Szepnęła przejęta. Blondyn spojrzał jej przez chwile w oczy a po chwili objął. Zaraz zmarszczył się i odsunął od siebie dziewczynę by spojrzeć na nią
- Cała drżysz. Co się dzieje? - Zapytał przejęty
- Coś cudownego się stało - Rzekła, nie z takim zachwytem jakiego się spodziewała. Jace przyjrzał się dokładnie ukochanej oczekując jej wyzwań
- Jace... Jestem w ciąży - Powiedziała łamiącym się głosem
- To... To, cudownie! - Powiedział z szerokim uśmiechem nie wiedząc co z siebie wydusić. Chciał tego. Chciał by Clary miała cząstkę samego Jace'a Herondale'a, gdy jego zabraknie. Jednak w głębi duszy rozpaczał. Wiedział, że nigdy nie ujrzy swojego dziecka... swojej krwi. Sama myśl o tym doprowadzała go do smutku a zarazem złości.
- Co my teraz zrobimy? Nasza sytuacja nie sprzyja nam ani tym bardziej dziecku - Powiedziała smutno.
- Nie myślmy teraz o tym. To wspaniała nowina. Najwspanialsza w całym moim życiu - Przyznał łącząc ich usta w pełnym namiętności pocałunku.
Mężczyzna pojawia się w budynku. Przesiąknięty wściekłością, omija liczne zwłoki. Za nim, bacznie przygląda mu się Rosalie.
Klaus powoli podchodzi do szkatułki i ją otwiera. To co wtedy czuje, nie da się opisać. Miał ochotę rozszarpać najbliższego, nędznego przyziemnego jaki wpadnie mu do ręki. Po tylu latach szukania i upominania się wreszcie znalazł kamień. A teraz mu go odebrano.
- Kto ośmielił się mnie okraść? - Odezwał się Mikaelson, wciąż przyglądając się pustej zawartości skrzyneczki
- Najstarszy z dzieci Lightwood'ów i Jace Herondale, Panie - Rzekła mu Rosalie.
- Parabatai... - Szepnął do Siebie Niklaus.
- Panie, Jeśli rozkażesz natychmiast pośle ludzi do Alicante, by przywieźli Ci zwłoki tych głupców, którzy z Tobą zadarli - Powiedziała kobieta, podnosząc ton głosu
- To nie będzie koniecznie - Odezwał się po chwili mieszaniec, spokojnym tonem - Nie potrwa to długo, kiedy Panicz Herondale zakończy swój żywot - Powiedział z uśmiechem i trzasnął skrzynią odwracając się do kobiety - Moja trucizna przeszywa właśnie jego żyły - Powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- A wtedy dostane wszystko co chce, włączając twojego podopiecznego. Stanie u boki rodziny - Rzekł. Nagle do pokoju wchodzi Elijah i paru ludzi za nim. Z szokiem spojrzał na zmarłych pod jego nogami. Niektórych nawet znał.
- Zajmijcie się ciałami - Powiedział niechętnie do łowców. Ci kiwnęli głową i zaczęli wynosić po kolei zwłoki.
- Niklaus... Masz to o co Cię prosiłem? - Spytał brata
- Niestety bracie, zabrano mi to. Ale nie martw się, odzyskamy kamień i dotrzymam obietnicy, którą Ci złożyłem - Powiedział dosyć obojętnie
- Czekałem tak długo, byś ją przywrócił z powrotem! - Krzyknął nagle. Klaus kiwnął głową do kobiety a ta natychmiast wyszła zostawiając braci samych
- Cierpliwości Elijah'a. Jest bezpieczna, w mojej posiadłości. A kamień odzyskamy - Stwierdził.
- Nie potrzebowalibyśmy go, gdybyś jej nie zabił. Nie zasłużyła na śmierć, przecież wiesz o tym! - Warknął
- Bracie, nie mam czasu na twoje miłosne problemy w tym momencie. Na to przyjdzie jeszcze czas - Oznajmił i ominął brata.
- Kto ośmielił się mnie okraść? - Odezwał się Mikaelson, wciąż przyglądając się pustej zawartości skrzyneczki
- Najstarszy z dzieci Lightwood'ów i Jace Herondale, Panie - Rzekła mu Rosalie.
- Parabatai... - Szepnął do Siebie Niklaus.
- Panie, Jeśli rozkażesz natychmiast pośle ludzi do Alicante, by przywieźli Ci zwłoki tych głupców, którzy z Tobą zadarli - Powiedziała kobieta, podnosząc ton głosu
- To nie będzie koniecznie - Odezwał się po chwili mieszaniec, spokojnym tonem - Nie potrwa to długo, kiedy Panicz Herondale zakończy swój żywot - Powiedział z uśmiechem i trzasnął skrzynią odwracając się do kobiety - Moja trucizna przeszywa właśnie jego żyły - Powiedział ze złowieszczym uśmiechem.
- A wtedy dostane wszystko co chce, włączając twojego podopiecznego. Stanie u boki rodziny - Rzekł. Nagle do pokoju wchodzi Elijah i paru ludzi za nim. Z szokiem spojrzał na zmarłych pod jego nogami. Niektórych nawet znał.
- Zajmijcie się ciałami - Powiedział niechętnie do łowców. Ci kiwnęli głową i zaczęli wynosić po kolei zwłoki.
- Niklaus... Masz to o co Cię prosiłem? - Spytał brata
- Niestety bracie, zabrano mi to. Ale nie martw się, odzyskamy kamień i dotrzymam obietnicy, którą Ci złożyłem - Powiedział dosyć obojętnie
- Czekałem tak długo, byś ją przywrócił z powrotem! - Krzyknął nagle. Klaus kiwnął głową do kobiety a ta natychmiast wyszła zostawiając braci samych
- Cierpliwości Elijah'a. Jest bezpieczna, w mojej posiadłości. A kamień odzyskamy - Stwierdził.
- Nie potrzebowalibyśmy go, gdybyś jej nie zabił. Nie zasłużyła na śmierć, przecież wiesz o tym! - Warknął
- Bracie, nie mam czasu na twoje miłosne problemy w tym momencie. Na to przyjdzie jeszcze czas - Oznajmił i ominął brata.
Przepraszam was, że taki krótki! Ale zaczęła się szkoła i będę miała maturę teraz na głowie :/ Nie wiem jak teraz będzie z nowymi wpisami ale będę się starała wstawiać od czasu do czasu nowe rozdziały :)