Strony

czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział 27



Po ciężkiej nocy, Clary zdołała zasnąć na kilka godzin. Budzi się jednak zmęczona, z bólem głowy i zaschniętymi łzami na policzkach. Leniwie wstaje z łóżka i odsłania firanki. Na ulicach Londynu jest szaro, deszczowo i ponuro. Tak samo jak jej humor. Nie wzywając służącej, sama naszykowała sobie kąpiel dla relaksu. Następnie wyjęła bladoróżową suknie z białym gorsetem.


Jak na zawołania, pukanie rozległo się do pokoju. Poddenerwowana służąca wchodzi bez pozwolenia i ze spuszczoną głową mówi:


- Wybacz panienko za wtargnięcie - Rzuciła łamiącym się głosem - Lecz ogłoszono alarm w instytucie. Wszyscy przenosimy się do Magnusa Bane'a dopóki jest czas - Powiedziała pospiesznie, nerwowo plącząc sobie palce.


- Ilu intruzów? - Zapytała dosyć spokojnie dziewczyna spoglądając przez okno


- Kilkunastu... - Rzuciła - W tym prawdopodobnie Niklaus Mikaelson - Oznajmiła. Clary przełknęła głośno ślinę lecz nie ruszyła się ani na krok.


- Szybko panienko, zanim będzie za późno - Pospieszyła ją służąca, zbierając rzeczy dziewczyny.


- Ja zostaje - Rzekła rudowłosa


- Panienka nie myśli logicznie. Trzeba uciekać dopóki mamy szanse


- O to właśnie mu chodzi - Odwróciła się Clary do dziewczyny - Chce bym uciekała. Mój strach go tylko wzmacnia - Stwierdziła.


- Uciekaj z resztą - Powiedziała Clary - Już! - Wrzasnęła. Służąca nie posłuchała ją za pierwszym razem. Mimo drobnego ciała rudowłosej, dziewczyna zatrzęsła się i wybiegła z pokoju.


Po jakimś kwadransie, Clarissa obracała w dłoni stele, słysząc chaos w cały budynku. Wszyscy sie przenosili do Magnusa i miała nadzieje, że Lightwood'owie pomyślą, że ona już się tak znajduje.


- Clary! - Usłyszała męski głos. Odwróciła sie i zobaczyła w drzwiach Enzo. Mimo wczorajszego urazu, szybko wrócił do sił i wyglądał gdy by nic się nie stało - Co tu jeszcze robisz? Kazano nam uciekać - Stwierdził wchodząc w głąb pokoju - Lightwood'wie już dawno myślą, że jesteś u Magnusa - Przyznał


- A mój brat, Jonathan? - Zapytała dziewczyna


- Tak samo! Zostałem tylko ja, by pomóc służbie. Ale mieli Cię już dawno powiadomić


- Dowiedziałam się nie dawno - Powiedziała spokojnie ukazując lekki uśmiech.


- Bezużyteczna służba - Syknął brunet - Dobrze, idziemy - Powiedział i podszedł do niej


- Nie! Ja nie idę!


- Ale Clary...


- Jeśli chce mnie dostać to dostanie! Nie zamierzam uciekać do końca życia. Chce mu stawić czoła. Tylko tak uratuje moich bliskich - Oznajmiła


- Jeśli myślisz, że Cię zostawię tu samą to się grubo mylisz - Stwierdził


- To nie twoja walka Enzo... Uciekaj dopóki masz okazje - Odparła zmęczona. Chłopak przetarł oczy, zastanawiając się co robić.


- Uciekajmy więc razem. I tak nie zdołasz sama ich uratować. Potrzebny jest plan, czas... - Podszedł do niej i ujął jej dłoń


- Mówisz jak Jace - Uśmiechnęła się - Dobrze. Otworze portal - Oznajmiła. Chłopak odetchnął i cofnął się trochę. Clary chwyciła mocniej stele, którą wciąż trzymała w dłoni i przystawiła do ściany. Wyryła znane już jej znaki, które opanowała już bardzo dobrze.


- Gotowe... - Odparła.


- Wciąż mnie zaskakujesz panno Morgenstern - Odparł chłopak. Dziewczyna szybko rzuciła uśmiech i schowała stele pod suknie.


- Teraz, za nim będzie za późno - Powiedziała. Podszedł do niej i spojrzał na nią


- Ruszaj, wezmę tylko sztylet - Powiedziała. Chłopak lekkomyślnie zaufał dziewczynie i wszedł przez portal. Gdy był już dostatecznie daleko stąd, portal zniknął. Clary zeszła na dół. Instytut świecił pustkami i ciszą. Czekała na korytarzu przyglądając się wejściowym drzwiom. Stanęła jak dama, złączyła dłonie, wyprostowała się i uniosła dumnie głowę.


Wtedy grupa ludzi otworzyła drzwi. Łowcy rozeszli się po prawej i lewej stronie stojąc na baczność. Pusta ścieżka pojawiła się idealnie do rudowłosej. Klaus pojawił się przed nią i ze złowieszczym uśmiechem podszedł do dziewczyny.

- Clarisso... Stęskniłem się za Tobą - Powiedział z uśmiechem. Ujął jej dłoń i mimo sprzeciwów dziewczyny, musnął jej skórę - Miałem nadzieje Cię tu spotkać. Gdzie reszta? - Zapytał spokojnie. Clary jedynie patrzyła na niego zimny wzrokiem nie odzywając się ani słowem.

- Przeszukać Instytut! Chłopak musiał gdzieś się ukrywać! - Powiedział do swoich ludzi. Kilku łowców poszła w głąb budynku a paru zostało przy swoim panu.

- Denerwujesz się moja droga? Twoje serducho bije zbyt szybko - Stwierdził.

- Instytut jest pusty. Jestem tylko ja - Odezwała się

- I niezmiernie się ciesze - Rzekł dotykając jej szyi - Ah już zapomniałem jak smakuje twoja czysta krew - Westchnął przyglądając się jej szyi

- Zechciałabym na razie, usłyszeć nowinę o moich rodzicach. Jesteś przesadnie gościnny jak chodzi o to - Powiedziała srogo dziewczyna

- Ah tak. Valentine i Jocelyn. Co bym bez nich zrobił. Zawdzięczam im taki wspaniały skarb którym jesteś ty moja Clarisso - Rzekł z uśmiechem

- A Pan Herondale? - Zapytała - Chciałabym się z nim niezłocznie widzieć

- Odważna jesteś. I na ogół pyskata od naszej ostatniego widzenia - Stwierdził dumny

- Nie usłyszałam odpowiedzi - Syknęła zniecierpliwiona dziewczyna. Mężczyzna lekko nachylił się ku niej. Z ciągłym uśmiechem na twarzy zmarszczył brwi, przyglądając się prosto w oczy zielonookiej.

- Miedzy wami jest jakaś nieskazitelna więź - Szepnął - Ty... Go kochasz - Stwierdził po chwili zastanowienia - Jakże romantycznie - Odparł teatralnie

- Instytut pusty mój panie - Powiedział do niego łowca wracając z poszukiwań

- Jakże będzie mi miło patrzeć na dwoje zakochanych, wyznających sobie miłość w swoich ostatnich minutach - Powiedział i mocno ścisnął dziewczynę za nadgarstek - Wracamy do Idrysu! - Krzyknął do wszystkich.




Jednak z wiedźm otworzyła grupie łowców portal. Przenieśli się wszyscy do Alicante przed dom Clarissy.

- Nie będę przesadnie okrutny i pozwolę Ci przebywać w swoim domu - Powiedział - Gdy będziesz chciała wyjść, straże będą śledzić każdy twój krok.

- Pozwól mi się zobaczyć z rodzicami! Wypuść ich draniu! - Krzyknęła szarpiąc się w objęciach innego łowce.

- Chciałem Ci zrobić niespodziankę, lecz jesteś taka niecierpliwa - Westchnął teatralnie - Zapraszam do środka - Powiedział z uśmiechem a potem poszedł w swoją drogą. Łowca popchnął ją i wypuścił z uścisku pozwalając jej wejść do środka. Clary otworzyła z hukiem drzwi tarasowe i wbiegła do domu

- Mamo! Tato! - Powiedziała głośno

- Clarisso! Córeczko - Usłyszała głos matki i zaraz znalazła się w jej objęciach - Przepraszam Cię! Przepraszam Cię za wszystko - Wyszlochała Jocelyn

- To nie twoja wina mamo - Szepnęła dziewczyna - Ważne, że nic wam nie jest - Rzekła i odsunęła się by spojrzeć na kobietę. Wyraz twarzy miała zmęczony. Sine oczy pod oczami i blada skóra postarzały ją. Jej rude włosy za to nadal gęste i puszyste, nie traciły blasku.

- Clary? - Usłyszała kolejny raz swoje imię. Jocelyn zeszła jej z drogi. Młoda Morgenstern zobaczyła blondyna w luźnej beżowej koszula, która prześwitywała mu ciało, odkrywając liczne runy na skórze. Spodnie jak zwykle czarne i ciężkie czarne buty. Włosy w nieładzie, jak by dopiero wstał doskonale mu pasowały do szczupłej twarzy. Promienie słoneczne wpadające przez taras, powodowały, że jego złote oczy świeciły jeszcze mocniej.
Clary nie wytrzymała i podbiegła do ukochanego. Rzuciła mu się na szyję z wielką siłą, lecz chłopak nawet nie drgnął. Objął ją mocno gładząc po włosach. Jace lekko się odsunął by spojrzeć na twarz dziewczyny.

Stykali się czołami. Ręce Jace'a spoczęły na włosach dziewczyny a Clary swoim kciukiem gładziła pod brudek chłopaka. Rudowłosa uśmiechnęła się szeroko kiedy zobaczyła całego i zdrowego Herondale'a. Spodziewała się najgorszego. Ważne, że znów jest przy niej.

- Co tu robisz, na Anioła? - Szepnął chłopak

- Ratuje Cię - Zaśmiała się cicho - Nigdy sobie nie wybaczę, że Cię tam zostawiłam - Stwierdziła, ściskając końcówki jego blond włosów

- Nie wygłupiaj się Clary. Nigdy nie chciałem byś dostała się w jego ręce. I nie upilnowałem tego - Stwierdził spuszczając głowe

- Hej... - Szepnęła unosząc jego pod brudek tak by ich oczy się spotkały - Jesteśmy w tym razem - Oznajmiła - Na zawsze - Szepnęła.

- Porozmawiamy o tym później - Przerwała im Jocelyn. Oboje spojrzeli na kobietę i była dosyć zadowolona z ich szczęścia. Clary zawstydziła się lekko i odskoczyła od chłopaka

- A gdzie tata? - Spytała. Spojrzała na matkę... potem na Jace'a ale nie otrzymała odpowiedzi.

- Clarisso - Usłyszała głos ojca. Odwróciła i zobaczyła Valentine'a. Z rozłożonymi rękoma i uśmiechem na twarzy podszedł do niej.

- Ojcze... - Szepnęła i niepewnym krokiem podeszła do Morgensterna.

- Brakowało nam Cię tu - Powiedział i objął córkę - Znów będziemy razem - Dodał. Clary dziwnie czuła się w objęciach ojca. Było jej zimno a jego ramiona wydawały się być jej obce.

- Pamiętaj córeczko, że jestem z Ciebie dumny - Rzekł spoglądając na córkę - Dobrze zrobiłaś przybywając tutaj

- Val!- Warknęła Jocelyn - Odsuń się od niej - Syknęła

- Mamo co się dzieje? - Zdziwiła się dziewczyna

- Jace zabierz ją na górę - Odezwała się Jocelyn - Nie będziesz się do niej zbliżał - Warknęła na męża





Clary w towarzystwie Jace'a wybrała się do sali anioła na wezwanie Klausa. Tam już znajdowali się łowcy, których niektórych poznawała ze strony ojca a niektórych widziała pierwszy raz w życiu. Właśnie, ojciec... Jace już jej wszystko wytłumaczył. Valentine zostawił ofiarą broni, której Klaus użył na Rosalie. To już nie jest jej ojciec. Jest obcy a wyraz twarz ma złowieszczy, podobny do Klausa.
Jocelyn stała u boku męża z przodu i towarzyszyła im także Rosalie. Klaus siedział na miejscu głównego członka Clave, którym był Val. Członkowie rady siedzieli na swoich miejscach, spoglądając na siebie z niepokojem.


- Wreszcie jesteśmy wszyscy razem - Odezwał się Klaus i zszedł z podium - Mam ważną nowinę dla was wszystkich - Podszedł do Clary i nie zwracając uwagę na Jace'a, odebrał mu ją i sam złapał za rękę, podchodząc bliżej rady.


- Razjel jest po naszej stronie moi drodzy - Oznajmił. Clary ledwo wytrzymała dotyk mężczyzny i co chwile zerkała na swoje ukochanego zza ramienia, który cały gotował się od środka.


- Moi przyjaciele... - Zwrócił się do rodziców dziewczyny - Mam już wasze błogosławieństwo - Uśmiechnął się a Valentine lekko kiwnął głową, gładząc żonę po dłoni, która szybko odrzuciła jego dotyk.


- Teraz was pytam... - Zwrócił się do rady - Czy wznowicie zgodę na małżeństwo? - Zapytał, lecz było widać wymuszenie jakie im stawia.


- Co?! - Krzyknęła Clary


- Cisza! - Krzyknął jeden z rady. Clave było przerażone tak samo jak Clary. Klaus owinął ich sobie wokół palca i już wiadomo jaką decyzje podejmą.


- Nie widzimy przeszkód byście wzięli ślub. Rada już kiedyś się na to zgodziła wiec nie mamy większych powodów by zmieniać naszej decyzji


- Nie! Nie macie prawa! - Odezwał się Jace lecz za nim zdążył coś zrobić dwóch łowców przytrzymało go mocno, podcieli tak, że opadł na kolana i przystawiło seraficki miecz do gardła.


- Zrobisz to. Bo inaczej zabije go na twoich oczach - Zwrócił się Klaus do Clary, która zrospaczona przyglądała się Herondale'owi.


- Klaus to zaszło za daleko - Odparła Clary kręcąc głową - Nie chce ich krzywdy - Wyszlochała


- Będziemy razem władać Idrysem. Wszyscy będą nam składać pokłony. Będziesz moją królową Clarisso - Przyznał - Będziesz szczęśliwa... - Dodał. Spojrzała na niego błagająco i za chwile puścił ją pozwalając podejść do blondyna. Kucnęła przy nim i dotknęła jego twarzy.


- Kocham Cię Jace - Szepnęła. Chłopak zmarszczył czoło i ponownie próbował się szarpać - Dlatego musze to zrobić - Oznajmił.


- Clary, nie... - Szepnął rozczarowany


- Pamiętaj, że nie taki koniec dla nas wróżyłam - Powiedziała i cofnęła się wracając do Klausa.


- Dobra decyzja moja królowo - Szepnął i ujął ponownie jej dłoń


- Nie, nie możecie tego zrobić! - Wtrącił Jace nie odpuszczając


- Jace, to już koniec - Powiedziała Clary


- Pamietaj, że nie taki koniec dla nas wróżyłem - Powtórzył jej słowa.


- Nie możesz ożenić się z Clary - Powiedział odważnie. Niklaus odwrócił się do blondyna i pomimo słabej cierpliwości, czekał na powód


- Małżeństwo nie może być zawarte, gdy panna nie zachowała czystości - Powiedział uśmiechając się złowieszczo - Nie można brać żony, która współżyła już z innym mężczyzną


- Łżesz! - Warknął Mikaelson.


- Jak śmiesz tak mówić o mojej córce? - Odezwał się Valentine - To puste słowa. Clave nie poprze twojego zdania - Syknął Val


- Wręcz przeciwnie. To zmienia całą postać rzeczy - Odważyła się odezwał jedna z rady.


- Do diabła z waszym zdaniem - Rzucił Klaus do Clave i szybko spojrzał na Jace'a


- Podnieście go - Rzucił do straży. Szarpnęli chłopakiem i zaraz był na prostych nogach.


- Już kolejny raz wchodzisz mi w drogę - Syknął do chłopaka - Coś mi się wydaje, że dłużej tego nie ścierpię.


- Wiec zrób co należy zrobić - Odparł chłopak z kamiennym wyrazem twarzy. Clary wiedziała co zamierza zrobić Klaus. Musiała go powstrzymać.


Oczy Klausa zmieniły się w krwisty kolor, skóra zbladła a z jego uśmiechu wystawały dwa kły. Chcąc wgryść się w Herondale'a i pozbawić go żywota, przeszkodził mu zapach, który wyprowadza go z równowagi. To była Clary. Wyjęła dosyć szybko sztylet, który miała schowany pod suknią i nacięła sobie nim ręke. Odwróciła jego równowagę, a Jace mógł wtedy pozbawić strażników broni i wskazać nią na Klausa. W tym samym momencie drzwi od sali sie otworzyły z hukiem. Wszyscy tak byli. Maryse i Robert. Isabelle, Alec i Magnus razem z Heleną. Jonathan i nawet Enzo.


- Klaus! Koniec twojego rządzenia! - Odezwał się Robert.


- Jonathan... - Szepnęła Jocelyn z szerokim uśmiechem.


- Sądzicie, że możecie mnie powstrzymać? - Parsknął Klaus. Gdy wszystkie oczy spoczeły na nowych gościach, Klaus nagle wytrącił broń z dłoni blondyna i wgryzł się w jego rękę, który zacisnął zęby by nie krzyknąć.


- Nie! - Krzyknęła raptownie Clary. Podbiegła do nich i odsłoniła swoją rane.


- Klaus napij się ode mnie. To mojej krwi bardziej pragniesz - Powiedziała. Powoli odsuwał się od Jace'a i zaraz odepchnął go z wampirzą siłą a ten upadł na bok.


- Tak właśnie tak - Szepnęła. Klaus ujął jej dłoń i ugryzł ją. Ból nie trwał długo, bo Klaus krztusząc się jej krwią opadł na kolana.


- Co to za czary? - Wykrztusił - To pali! - Krzyknął opadając z sił.


- Mój Panie - Podbiegła do niego Rosalie, kucając przy nim przejęta


- Rosalie? - Odezwał się Enzo i podszedł bliżej macochy. Gdy zobaczył, że ta dobrowolnie podaje mu rękę by napił się od niej, chłopak obrzydzony odwrócił wzrok. Klaus odetchnął i ponownie wstał


- Zaskoczyłaś mnie Clarisso - Powiedział - Musze Ci to przyznać - Odparł - Ale przynajmniej doczekałem się Ciebie - Wskazał na Enzo. Grupa przybytych spojrzała na zdezorientowanego chłopaka


- Niedługo odkryjesz swoją prawdziwą naturę - Powiedział. Nagle złapał Rosalie, w błyskawicznym czasie, Valentine znikł z oczu Jocelyn i cała trójka znikła. Po bokach pojawiały się portale i ludzie Klausa zaczęli w nich znikać.


- Val! Val! - Krzyknęła Jocelyn rozglądając się. Rozpłakała się, gdy zdała sobie sprawę, że są oni już daleko stąd. Jonathan podbiegł do matki i objął ją.


- On odszedł! - Wyszlochała


- Znajdziemy go matko, obiecuje Ci - Oznajmił.


Clary podbiegła do Jace'a, gdy ten  leniwie podniósł się z ziemi

- Nic mi nie jest - Wyszeptał dwukrotnie, ponieważ Clary objęła jego twarz i przyjrzała się mu całemu z przerażeniem. Sięgnęła po swoją stele i wyryła mu Iratze na ramieniu i sobie też, by uśmierzyć ból po ugryzieniu.


- Już dobrze. Już po wszystkim - Rzekł Jace i objął dziewczynę, która oparła się o niego z płaczem.


- Clarisso Morgenstern. - Powiedział jeden z rady - I Jace'ie Herondale - Dodał. Odsunęli się od siebie i spojrzeli na Clave.


- Chcemy wam podziękować za granie na czasie - Powiedziała kobieta - Dzięki wam odzyskaliśmy Alicante mimo utraty kilku z naszych żołnierzy i głównego radnego, czyli twojego ojca Clarisso. Byliśmy w porozumieniu z Lightwood'ami, którzy zdążyli przybyć w razie walki. Rozplanujemy odbicie naszych obywateli lecz na ten czas prosimy sie rozejść i odpocząć.


Wszyscy zbierali się do wyjścia, lecz Enzo nie ruszył się z miejsca


- Enzo... Idziesz? - Zdziwiła się Isabelle. Enzo w którymś momencie ruszył przodem i stanął przed radą.


- Jestem Lorezno Branwell i proszę o prywatną rozmowę z Clave - Odezwał się. Radni spojrzeli na siebie lecz zaraz pozwolili mu zostać. Strażnik wyprowadził resztę i zamknął za sobą drzwi.


Grupa łowców wróciła do posiadłości Morgenstern. Jocelyn poszła do swojej sypialni by się wypłakać za mężem w poduszkę.


Alec i Magnus odeszli kilka kroków by się ze sobą pożegnać


- Helena ruszyła za tropem siostry. Musze ją znaleść - Powiedział


- Nie poradzisz sobie sam. Co jak trafisz na Klausa? - Przejął się czarnowłosy


- Nic mi się nie stanie - Odparł i wyjął zegarek kieszonkowy z kieszeni


- Gdy będziesz mnie potrzebować. Wystarczy, że przytrzymasz go w ręku i pomyślisz o mnie - Podał mu biżuterie.


- Uważaj na siebie - Powiedział Alec


- Zawsze uważam Aleksandrze - Uśmiechnął się - Watpię, że mogę Cię pocałować w obecności twoich rodziców ale nie mogę się powstrzymać - Stwierdził, lecz Alec odważnie zbliżył się i musnął usta Bane'a. Wiedział, że rodzice mu się przyglądają, lecz po chwili wyszli z salonu nie mając teraz na to czasu. Siostra dumnie przygląda się bratu, który wreszcie jest szczęśliwy i nie musi tego ukrywać.


- Nie musi się już ukrywać, prawda? - Stanął koło niej Jonathan, przyglądając się szczęśliwej parze


- Alec nigdy nie musiał się ukrywać - Powiedziała oschle - Jest po prostu skromny i skryty. To nie jest zła cecha jak tak uważasz - Odparła spoglądając na niego


- Nie uważam tak - Powiedział spokojnie - Możemy dużo nauczyć się od takich ludzi i po prostu wziąć z nich przykład - Stwierdził zagapiając się na czarnowłosą.


- Pozwól, że się oddale Panno Isabelle - Powiedział z lekkim uśmiechem i podszedł do siostry i Jace'a, gdy zostawił Izzy w całkowitym zdezorientowaniu. Pierwszy raz nazwał ją Isabelle. Żadne Lightwood, czy kruczoczarna. Pierwszy raz także się z nim nie sprzeczała. Nie było nawet takiej potrzeby.


- Clary... - Rzucił Jonathan. Clary odsunęła się od Jace'a i objęła nagle brata


- Trzeba sprowadzić ojca z powrotem - Powiedziała - Musimy działać razem bracie - Oznajmiła


- Też tak uważam - Uśmiechnął się i ucałował siostrą w głowę - Przebacz mi siostro ostatnie moje słowa...


- Nie gniewam się braciszku. Zbyt szczęśliwa jestem, że mam takiego brata by obrażać się na niego - Stwierdziła z uśmiechem.


- Dzięki Jace - Zwrócił się do przyjaciela - Wiem, że zrobiłeś wszystko tylko by uratować moją siostrę - Oznajmił. Jace kiwnął głową i lekko uśmiechnął się.


- Nie bierz sobie do serca moje słowa w sali anioła - Odparł Herondale - Gdy poprosi, wtedy możesz mnie zabić - Zażartował.

- Rozważe to - Stwierdził chłopak z uśmiechem. - Pójdę do matki. Nie jest w najlepszym stanie - Oznajmił i poszedł do sypialni rodziców.




Wieczorową porą, Clary dużo myślała. O wszystkim i o wszystkich. Mogła dziś stracić ukochaną jej osobę. Mogła stracić swoje życie, gdy by doszło do ślubu. Jej ojciec został stracony ale nie traci nadzieji i wierzy, że zdołają go uratować.Clave może znów wznowić prace i bez lęków decydować co dalej.

Dziewczyna zdecydowała się by pójść do Izzy i pogadać z nią jak dziewczyna z dziewczyną. Otworzyła już drzwi ale stał przed nimi Enzo, z już gotową ręką by zapukać

- Enzo... - Rzuciła - Długo Cię nie było, wszystko w porządku? - Zapytała

- Możemy pogadać? - Spytał cicho

- Oczywiście, wejdź - Odparła i wpuściła go do środka. Rudowłosa usiadła na sofie a chłopak został na nogach.

- Co Klaus mógł mieć na myśli, kiedy powiedział, że niedługo poznam swoją prawdziwą naturę? - Zapytał

- Klaus jest dosyć szalony, nie ma co brać sobie jego słów na poważnie - Odparła

- Widziałem pewność w jego oczach... Jak by mnie znał - Stwierdził, siadając koło niej - Wiesz coś o nim więcej? O jego rodzinie, o jego pochodzeniu? - Wypytywał

- Jace mi trochę opowiadał - Powiedziała cicho - Nie bez powodu jest tym czym jest. Jego matka była łowczynią i zdradziła swojego męża z wilkołakiem. Z tego romansu urodził się Klaus. A ten, że było mu mało, wykorzystał wiedźmę by stworzyła go także wampirem - Oznajmiła.

- Ale to nie ważne Enzo. Nic Cię nie łączy z Klausem - Powiedziała, gdy chłopak wydawał się na zdołowanego. Dotknęła jego dłoni by go pocieszyć, lecz była bardzo gorąca.

- Dobrze się czujesz? Cały płoniesz - Stwierdziła dotykając także jego czoła - Chyba masz gorączke, może powinieneś...

- Wszystko jest dobrze! - Uniósł się i stanął na równe nogi - Jestem tylko trochę zmęczony - Rzucił zdezorientowany - Twoja matka pozwoliła mi tu zostać więc pozwolisz, że pójde się przespać - Powiedział szybko i ruszył do drzwi

- Enzo poczekaj! - Rzuciła, lecz ten w szybkim tempie ruszył ciemnym korytarzem.

sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 26


Para zostawiła swoje rzeczy w pokoju a następnie wymknęła się z instytutu. Clary zdjęła z siebie strój bojowy i zarzuciła ciemnozieloną suknie bez gorsetu. Jace za to zarzucił na siebie białą koszule, granatową marynarkę i czarne spodnie.

Spacerowali po ulicach Florencji, podziwiając widoki

- Sądzisz, że ją tu odnajdziemy? - Zapytała dziewczyna, niepostrzeżenie rozglądając się po ulicy

- Musi się dobrze chować, jeśli Helena, nie może jej znaleźć - Przyznał blondyn

- Powiedziała, że nie chce jej odnaleźć - Przypomniała dziewczyna

- Uwierzyłaś jej? Od razu było widać, że desperacko szuka siostry lecz bez sukcesu - Rzekł Jace - Chodź za mną - Szepnął i poszedł przodem. Przeszedł przez tłum ludzi i wyszedł na nową ulice, gdzie miały miejsce stragany i inne rozrywki. Chłopak stanął, krzyżując ręce, przyglądając się czemuś.

- Wróżenie? Jace nie sądzisz, że czytanie z rąk jest lekko przyziemne? - Odparła dziewczyna, widząc stoliki pełne kobiet z kartami i ,, magicznymi '' kulami.

- Więc nie mamy nic do stracenia - Uśmiechnął się i podszedł do ciemno skórnej kobiety w średnim wieku, ubraną jak typowa wróżka. Blondyn odsunął krzesło rudowłosej by mogła na nim usiąść. Dziewczyna zasiadła przed kobietą, która ponuro spojrzała na parę i chowała niepostrzeżenie karty do wróżenia

- Właśnie kończyłam - Odparła kobieta zbierając się

- Mała wróżka dla zakochanych, nie zaszkodzi, czyż nie? - Odezwał się blondyn opierając się ręką o stolik

- Nie sądzę, że zdołam wam dziś coś powiedzieć - Powiedziała

- Gdzie Pani się tak śpieszy? - Odezwała się rudowłosa - Mieliśmy nadzieje, na dobre słowa o naszej przyszłości - Stwierdziła

- Dla takich ludzi jak wy, nie ma przyszłości - Powiedziała kobieta. Jace rzucił oczami i zrobił znudzoną minę

- Jeśli chcesz udawać tanią wróżbitkę to droga wolna. Nie umiesz kłamać wiedźmo - Oznajmił Jace - Niepostrzeżenie oglądasz nasze runy na ciele, choć dla przyziemnych są one niezauważalne. Jak większość czarodziei nie przepadasz za łowcami - Powiedział Jace pewny siebie

- Czego chcecie? - Spytała srogo

- Szukamy wiedzmy. Mary Flemming. Uważana za zaginioną przez prawie 500 lat. - Oznajmiła Clary

- Spóźniliście się - Odparła kobieta - Jeśli Helena was przysłała, to możecie jej przekazać, że Mary nie chce się z nią widzieć. Odnalazła nową rodzinę

- Skąd wiesz, że Helena jej szuka? - Spytała zaciekawiona rudowłosa. W tym momencie, pojawił się dziwny pisk na ulicy. Niektóre wróżbitki wstały od stolików, tak samo jak ta z którą rozmawiali.

- Co się dzieje? - Szepnęła Clary wstając

- Zebranie - Odpowiedział Jace - Dźwięk nie słyszalny dla przyziemnych - Dodał.

- Nigdy już nie pytajcie o Mary. Źle skończycie - Rzuciła wiedźma i odeszła z resztą czarownic. Za chwile para łowców zaczęła śledzić wiedźmy. Doprowadziły ich do włoskiego kościoła.Weszli, gdy wszystkie wiedźmy do niego weszły. Para schowała się za jedną z ławek kucając. Przy ołtarzu nie było duchownych ani zakonnic. Tłum wiedź zasłaniał im osobę, na którą się patrzyły. Rozłożyły dłonie i zaczęły mówić wszystkie na raz nieznanym dla łowców językiem. Osoba w centrum uwagi weszła na schody i stanęła przed ołtarzem. Była to kobieta. Po chwili odwróciła się do wszystkim przodem. Clary szybko poznała ją

- Rosalie - Szepnęła Clary - Matka Enzo, ale co ona tu robi? - Rzuciła rudowłosa. Jace przystawił palec do ust. Clary ucichła i lekko wychyliła się. Kobieta miała całe czarne jak słoma oczy. Uniosła głowę ku górze i mamrotała coś pod nosem. Nagle z zza ołtarza wyszedł mężczyzna i kobieta w jego uścisku, która próbowała się wyrwać.

- Mama.. - Szepnęła Clary zakrywając sobie usta dłonią. Klaus trzymał ją mocno za nadgarstek by ta nie mogła się wyrwać.

- Witajcie moje drogie! - Przemówił Klaus - Wielki dzień nadchodzi - Powiedział - Niedługo, będę władał wszystkimi nephilim, a wy będziecie mi towarzyszyły. Clave będzie klękało przed nami jak niewolnicy - Stwierdził ze złowieszczym uśmiechem - Mamy kolejną zdobyć, którą zapraszam do mojej kolekcji - Wskazał na Rosalie. Jedna z wiedźm podeszła do Klausa, która podała mu specyficzny miecz, który Clary już widziała.

- Widziałam ten miecz w jego kolekcji - Szepnęła dziewczyna - Podejdźmy bliżej - Dodała i przeczołgała się bliżej.

- Clary! - Syknął Jace i za chwile podążył za nią.


- Wszyscy będziecie mi służyć! - Wykrzyknął Klaus i przebił mieczem Rosalie. Jace musiał zakryć usta rudowłosej by ta nie krzyknęła automatycznie. Jocelyn odwróciła wzrok, gdy ciało kobiety upadła bezwładnie. Wiedźmy zaczęły wychodzić z kościoła. Klaus razem z Jocelyn zostali. Puścił matkę Clary i odepchnął ją tak, że upadła.

Mężczyzna kucnął przed zmarłą kobietą i odsłonił szyje, odgarniając jej włosy. Przyłożył palce do jej szyi jak by chciał sprawdzić puls.

- Zbudź się moja droga - Szepnął. Za chwilę, kobieta głęboko wciągnęła powietrze i uniosła się do pozycji siedzącej - Witaj z powrotem Rosalie - Powiedział z uśmiechem i ujął jej dłoń by pomóc jej wstać.

- Mój Panie... - Rzekła z uśmiechem.




Clary razem z Jace'em szybko wrócili do Instytutu. Trafili na Enzo w trakcie biegu do swojego pokoju.

- Enzo pakuj się. Wracasz z nami! - Krzyknęła Clary wbiegając do pokoju

- Ale co się dzieje? Wytłumaczy mi ktoś z nas o co chodzi? - Wypytywał, gdy Clary w pośpuchu zaczęła się pakować.

- Nie ma czasu na rozmowy. Mogą tu być w każdej chwili - Rzucił Jace pomagając Clary

- O czym wy mówicie? - Spytał zdziwiony - Nie rozumiem...

- Clary jesteś pewna, by wracał on z nami? Co jak też jest w spisku jak jego matka - Zwrócił się blondyn do ukochanej

- Jak śmiesz mówić o mojej matce w ten sposób? - Uniósł się chłopak i poszedł do blondyna

- Spytaj jej. Stała się marionetką Klausa - Oznajmił srogo Jace.

- Nie wierze Ci - Syknął

- Przebił ją mieczem a ta ożyła, jak by nic się nie stało

- Co?... - Szepnął - O czym ty mówisz? Rosalie nie żyje?

- Nie słuchałeś mnie?! Pod jakimś względem została sługą Klausa - Powiedział blondyn - Opamiętaj się i pospiesz, zaraz przybędą i po Ciebie

- Już tu są - Powiedziała Clary słysząc, hałas na dole. Dzięwczyna sięgnęła po swoją stele i zaczęła tworzyć portal

- Co ty robisz? - Spytał zszokowany Enzo

- Cisza! Daj jej się skupić - Warknął na niego blondyn. w tym momencie, drzwi rozwaliło dwóch łowców. Jace razem z Enzo ruszyli do ataku, gdy Clary mogła dokończyć portal.

- Clary pospiesz się - Rzucił Enzo. Clary nerwowo przyspieszyła ruch pałeczką. Gdy skończyła, zerknęła na bójkę.

- Jace, łap! - Rzuciła do blondyna sztylet, a ten wpił go w brzuch intruza.

- Clary uciekaj! - Rzucił Jace, gdy zdał sobie sprawę, że przeciwników jest więcej.

- Nie! - Krzyknęła, lecz w tym momencie, Enzo dostał zbyt mocno by utrzymać się na nogach. Upadł więc Jace zajął się następnym łowcą.

- Zabierz go! - Wrzasnął Jace

- Nie zostawię Cię! - Powiedziała załamana nie wiedząc, czy pomóc Jace'owi w walce, czy zająć się Enzo

- Teraz Clary! - Wydusił, gdy siłował się z mężczyzną. Clary pociągnęła za sobą Enzo i zdołała go podnieść na nogi, jedynie utrzymując jego ramie na sobie. Clary w ostatniej chwili się odwróciła i przez oczy przemknęli jej tylko kolejni łowcy, którzy zaatakowali Jace'a. Jednak było już za późno... Już zdąrzyła przejść przez portal.



Przeturlali się oboje na podłogę. Clary oparła Enzo o ścianę i upewniła się czy nic mu nie jest. Mogła sobie pozwolić na chwile odpoczynku.

- Jace! - Krzyknęła i z płaczem opadła na ramie bruneta.

W holu pojawiła się Isabelle i Alec. Szybko podbiegli do nich i kucnęli przed nimi.

- Clary co się stało? Kim on jest?! - Zapytała

- Zanieście go do skrzydła szpitalnego, szybko! - Wyszlochała i odsunęła się od chłopaka. Alec podniósł go i poprowadził do skrzydła szpitalnego. Za chwile Jonathan pojawił się także na korytarzu i pomógł Lightwood'owi. Dziewczyna oparła się ręką o ścianę i spuściła głowę wybuchając płaczem.

- Clary co się stało? - Zapytała ponownie Izzy

- Jace... - Szepnęłam - Kazał mi uciekać - Wyszlochała - Dlaczego go zostawiłam Izzy? - Wykrzyknęła. Isabelle zbliżyła się do przyjaciółki i objęła ją. Clary oparła się o jej ramie i wypłakała w rękaw.




- Opowiesz co się stało? - Zapytała Maryse. Gdy Clary zdołała się uspokoić i zmęczyć płakaniem, grupa łowców poszła do Maryse, by Clary wszystko opowiedziała.

- Jace chciał mnie obronić - Oznajmiła - Kazał uciekać, lecz nie chciałam go tam zostawić. Dopiero gdy Enzo został ranny...

- Kim jest ten Enzo? - Zapytała Izzy

- Mój dawny znajomy. Razem z Jace'em zatrzymaliśmy się w instytucie u jego macochy, Rosalie - Opowiadała, obejmując się kocem, którym dała jej Isabelle

- Kontynuuj... - Rzucił Spokojnie Robert

- Poszliśmy z Jace'em na spacer. Wszystko było w porządku, dopóki nie natknęliśmy się na zebranie wiedź. Śledziliśmy ich aż do jakiegoś kościoła. I tam go zobaczyłam - Powiedziała bladnąc - Klausa i moją matkę - Oznajmiła.

- Co Klaus tam robił? - Zdziwił się Alec

- Zabił Rosalie mieczem na oczach wszystkich, a ta za chwile ożyła

- Jak to ożyła? - Powtórzyła Maryse

- Ponieważ to nie był zwykły miecz. Miał przy rączce, duży, czerwony kamień. Już go widziałam, gdy byłam w zbrojowni Klausa. Została jego sługą. Zachowywała się jak zahipnotyzowana - Stwierdziła Clary nadal tego nie rozumiejąc.

- Wystarczy na dziś. Dajcie jej odpocząć - Wtrąciła Isabelle, pomagając wstać rudowłosej.

- Dobrze, idź odpocząć a jutro porozmawiamy z twoim znajomym - Powiedział Robert prostując się. Isabelle wyprowadziła Clary, która nie była w stanie zrobić wiele, ponieważ myślami wciąż była z Jace'em.

- Ojcze... - Odezwał się Alec - Jeśli nadal będziesz mnie ignorował, zauważ, że wciąż jestem twoim synem - Powiedział. Robert spuścił głowę wsłuchując się w słowa syna - Nadeszły ciężkie czasy i musimy trzymać się razem. Prędzej czy później zdasz sobie z tego sprawę - Rzekł i wyszedł z pokoju zostawiając rodziców samych.

- On ma racje - Westchnęła Maryse

- Nie broń go! Parszywie okłamywał nas przez tyle czasu - Syknął mężczyzna

- Robert, nie możemy tego zmienić - oznajmiła na spokojnie Maryse - Musimy to zaakceptować - Rzekła.




Isabelle odprowadził Clary do pokoju. Ta położyła się na łóżku. Izzy z trudem oglądała ją w takim stanie, wiec zostawiła ją samą i wyszła z pokoju. Ta w momencie, gdy Isabelle wyszła z pokoju, wybuchła płaczek i ścisnęła mocno poduszkę.


- Jak się czuje? - Zapytał Jonathan, gdy dziewczyna cicho zamykała drzwi


- Nie najlepiej - Odparła - Sytuacja z Jace'em naprawdę ją zdołowała - Powiedziała ze smutkiem.


- Pójdę z nią porozmawiać - Odparł


- Nie! - Syknęła - Nie rozumiesz?! Jace jest tam a ona tutaj. Myśl sobie co chcesz ale oni się kochają i jeden bez drugiego nie może żyć - Oznajmiła mówiąc z pogardą do białowłosego.


- Co Ciebie skłoniło by być taką pewną w tym co mówisz? - Pysknął jej Morgenstern - Takie dziewczyny jak ty nie doświadczają tego uczucia - Nie zdążył dokładnie dokończyć wypowiedzi, jak jego policzek został skarcony.


- Idź do diabła Morgenstern - Warknęła i odeszła kierując się do skrzydła szpitalnego.

- Poczekaj... - Chłopak westchnął i pobiegł za dziewczyną

- Nie zbliżaj się do mnie - Rzuciła Isabelle

- Wybacz... Nie powinienem tego powiedzieć - Przyznał się

- W tym rzecz Jonathan - Powiedziała zatrzymując się - Dużo rzeczy nie powinieneś powiedzieć. Nie wiem co Cię skłania do tego by upokarzać tak ludzi? - Stwierdziła - Najpierw Clary, teraz ja... Kogo następnego zdołujesz? - Spytała nachalnie. Chłopak potrafił tylko odwrócić wzrok krzyżując ręce.

- Nikogo jeszcze tak nienawidziłam jak Ciebie - Rzekła - Tylko ze względu na Clary, Cię akceptuje. Szczerze nie wiem, dlaczego tak pozytywnie się o Tobie wypowiadała - Rzekła i poszła. Tym razem, Jonathan nie odważył się dalej drążyć ten temat. Przetarł leniwie oczy i udał się tam, gdzie najlepiej się czuje i nikt mu nie przeszkadza. Do sali treningowej.



~~~~*~~~~

Jace budzi się na zimnej podłodze. Chcąc unieść głowę, głośny szum w uszach powstrzymuje go od tego.


- Jace... - Ktoś mówi cicho i przez mgłę - Jace! - Tym razem usłyszał dokładnie a szum w głowie znikł - Na Anioła... Żyjesz - Odetchnęła z ulgą kobieta.


- Jocelyn... - Szepnął blondyn - Gdzie jestem? - Westchnął i uniósł się na łokciach


- Nic nie pamiętasz? Mieli wielką przewagę i nie mogłeś wygrać. Po tym jak straciłeś przytomność, ludzie Klausa przywieźli Cię tutaj. Do Alicante - Oznajmiła.


- No oczywiście - Rzucił sarkastycznie i spuścił lekko głowę - Powiedź tylko, że Clary uciekła?


- Tak. Jest bezpieczna - Uśmiechnęła się lekko - Przykro mi, że się tu znalazłeś


- To nie ważne - Odparł Jace wstając - Ważne, że twoja córka jest daleko stąd - Oznajmił, podchodząc do krat. Ścisnął je w pięściach i szarpnął mocno.


- Nie uciekniesz... Juz próbowałam - Stwierdziła ponuro


- Klaus! Pokaż się i stań ze mną twarzą w twarz! - Krzyknął Jace.


- Skąd te nerwy mój przyjacielu? - Usłyszeli. Za chwile pojawił się. Uśmiechnięty, z rękoma za plecami, w stroju bojowym.


- Witam Cię ponownie paniczu Herondale - Powiedział i teatralnie się ukłonił.


- Nie bądź tchórzem i wypuść nas. Chyba, że się boisz - Odarł blondyn


- Wielka pokusa, lecz wybieram się teraz na poszukiwania mojego siostrzeńca - Oznajmił.


- Bo uwierzę, że ktoś z twojej rodziny jeszcze żyje, oprócz Elijah'y - Prychnął


- A byś się zdziwił mój drogi - Powiedział podchodząc bliżej - Odkryłem, że moja żałosna siostrzyczka miała syna. Będzie zadowolony z wizyty swojego wuja - Oznajmił.


- Już mi żal tego chłopaka - Warknął blondyn.


- No nie wiem... A jak powiem, że odwiedzę także naszą uroczą Clarisse? - Stwierdził. Blondyn mocno ścisnął kratę, by opanować nerwy - Jeśli się nie mylę zastane ją przy nim - Powiedział z uśmiechem


- O czym on mówi Jace? - Syknęła Jocelyn


- Enzo... - Szepnął Jace - Specjalnie pozwoliłeś mu uciec, by dostać się do Clary! - Wrzasnął. Mężczyzna uśmiechnął się do blondyna i odwrócił odchodząc - Jest z tobą w zmowie! - Krzyknął Jace.


- Wypuść ich - Powiedział Mikaelson do strażnika - Nie chce by przegapili przedstawienia - Odparł i odszedł.

piątek, 17 czerwca 2016

Rozdział 25


Grupa nocnych łowców wróciła do instytutu. Magnus został u siebie i zajął się Heleną, która na wspomnienie o siostrze zamknęła się w pokoju i nie chce wyjść.


- Alec?! Gdzieś ty się podziewał na Anioła?! - Krzyknęła Maryse, wychodząc z gabinetu, gdy usłyszała zamykanie ciężkich drzwi wejściowych.


- Mamo, nic mi nie jest - Odparł ponuro.


- Nie było Cię całą noc. Jako twoja matka mam prawo wiedzieć, gdzie byłeś - Warknął


- Dobrze. Przenieśmy to do twojego gabinetu - Powiedział - Jest tata? - Zapytał


- Jest, ale Alec powiesz co się dzieje?! - Powiedziała niecierpliwie kobieta, opierając dłonie na biodrach.


- Zapraszam was - Rzucił wskazując na gabinet kobiety. Alec razem z matką i Isabelle zniknęli w pokoju, w którym przebywał już Robert.


- Chodź, chciałbym z tobą porozmawiać - Szepnął Jace do Clary. Ta kiwnęła lekko głową i niepostrzeżenie odeszła z Jace'em w głąb korytarz. Jonathanowi co raz bardziej się to nie podobało. Miał opiekować się siostrą i to zrobi.


- Musimy wyruszyć jutro na poszukiwania - Oznajmił Jace obejmują jej twarz - Przeniesiesz nas do Włoch, to bedzie nasz pierwszy przystanek - Stwierdził szeptem


- Dziękuje Ci za pomoc - Szepnęła z uśmiechem.


- Nie zostawię Cię Clary. Razem ją odnajdziemy - Powiedział i nachylił się by pocałować ukochaną.


- Hej! - Usłuszeli - Co ty robisz z moją siostrą?! - Nagle u ich boku pojawia się Jonathan i odpycha przyjaciela - Tak powierzyłem Ci jej bezpieczeństwo?


- Jonathan nic się nie stało - Uspokoiła brata Clary i dotknęła jego ramienia


- Miałeś ją pilnować a nie się nią bawić. Sądziłem, że to zrozumiesz! - Krzyknął na niego


- Jonathan! - Warknęła dziewczyna


- Uspokój się przyjacielu, to żadna zabawa - Odparł blondyn


- Znam Cię Jace. Traktujesz dziewczyny jak swoje marionetki, nie pozwolę Ci byś zrobił to samo z moją siostrą - Warknął. Clary spojrzała przestraszona na ukochanego, który po chwili przeniósł na nią wzrok.


- Tym razem jest inaczej - Odezwał się blondyn - Ja ją kocham Jonathan - Oznajmił, przenosząc wzrok na przyjaciela. Chłopak spojrzał pytająco na chłopaka a za chwile spojrzał na siostrę

- To prawda - Szepnęła rudowłosa i niepostrzeżenie wymknęła się z klatki, którą postawił przed nią Jonathan swoją posturą i podeszła do Jace - Ja też go kocham - Dodała.

- Mam w to po prostu uwierzyć? - Uniósł się białowłosy - Ojciec mnie zabije, jak się dowie, że Cię nie upilnowałem.

- Jonathan to nie twoje sprawa - Odparła rudowłosa, zbliżając się jeszcze bliżej Jace'a

- Nie rozumiesz, że masz już zepsutą reputacje. Powinnaś się szanować, a nie puszczać się z kimś przed ślubem! - Powiedział. Clary stanęła prosto. Jej oczy świeciły od ich wilgotności a jej usta posiniały

- Nie wierze, że to powiedziałeś - Szepnęła ze złością - Miałam nadzieję, na zrozumienie a ty co raz bardziej przypominasz mi ojca - Powiedziała i odeszła, udając się do swojego pokoju. Jace jednym okiem odprowadził dziewczynę, a następnie podszedł do białowłosego

- Dla twojej wiadomości, nic nie zrobiliśmy. Szanuje ją, jak i jej decyzję. Przemyśl następnym razem co mówisz do własnej siostry - Powiedział poważnym głosem, krzyżując ręce. Chłopak odwrócił się od przyjaciela by pójść pocieszyć Clary

- Jace! - Zawołał go Morgenstern - Czy to... prawda? - Spytał wstydliwie chłopak

- Czy ją kocham? - Stwierdził - Tak, przyjacielu. Kocham. I nie uczynił bym nic wbrew jej woli - Rzekł i zostawił łowcę samego.




Alec razem z siostrą usiedli na sofie. Przed nimi na krześle usiadła Maryse, a koło niej stanął Robert.

- Co takiego ważnego macie nam do powiedzenia? - Spytała Maryse.

- Nie chciałbym już was okłamywać. Nadszedł czas byście poznali prawdę - Rzekł Lightwood

- Prawdę o czym?! - Uniosła się Maryse, a Robert położył dłoń na ramieniu żony


- Nigdy nie doczekacie się synowej - Powiedział syn.

- Co takiego?! - Warknął Robert - To jakieś kpiny? - Rzucił. Alec spojrzał na siostrę, która siedziała cicho. Brat wiedział, że taka reakcja go czeka więc zerknął na nią, myśląc, że coś doda. Izzy spojrzała na brata niewinnymi oczami i przełknęła głośno ślinę.

- Wasz syn próbuje wam powiedzieć, najważniejszą rzecz w jego życie. Proszę, pozwólcie mu wyjaśnić na spokojnie - Odparła Isabelle.

- Dobrze, mów - Powiedziała niecierpliwie kobieta

- Nie darzę sympatią kobiet - Powiedział - Od dłuższego czasu ukrywam, przed wszystkimi swoje upodobania - Powiedział spuszczając głowę. Maryse sięgnęła po dłoń męża spoczywającej na jej ramieniu by mocną ją ścisnąć

- Z kim? - Rzuciła Maryse - Z kim byłeś zeszłej nocy? - Spytała niecierpliwie

- Z Magnusem Bane'em - Powiedział cicho. Robert srogo spojrzał na swoje dzieci a po chwili wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

- Od jak dawna to trwa? - Spytała kobieta, próbując opanować nerwy

- Od dłuższego czasu - Odparł nie wiedząc jak się wypowiedzieć

- Wiedziałaś o tym? - Zwróciła się kobieta do córki - Ukrywałaś to przed nami?!

- Alec jest moim bratem. Stanę za nim w każdej sprawie - Powiedziała z kamiennym wyrazem twarzy

- Wyjdźcie... - Rzuciła kobieta - Oboje zejdźcie mi z oczu.




Jace zapukał do pokoju Clary. Gdy nie otrzymał pozwolenia na wejście, postanowił i tak wejść. Zastał ją, stojącą przy parapecie wpatrującą się w okno.

- Ile ich było? - Spytała ochrypniętym głosem, wyczuwając jego obecność - Tych kobiet? Ile ich było?

- Clary... - Szepnął i podszedł do niej
- Nie jestem na Ciebie zła. Zdaje sobie sprawę, że miałeś inne miłości przede mną. Jestem po prostu ciekawa - Skomentowała. Chłopak objął ją ramieniem, i przyłożył policzek do jej włosów

- Ty jesteś moją jedyną miłością - Powiedział - Miewałem sporo kobiet wcześniej, ale ty jesteś tą jedyną. Wiesz o tym, prawda? - Zapytał. Pogładziła go po ręku, ale się nawet nie uśmiechnęła. Jej zmęczone oczy same zamykały się do snu, a jej wargi zaschnięte od odwodnienia sprawiały u niej dyskomfort.

- Jestem zmęczona - Szepnęła - Chciałabym usnąć w twoich objęciach - Stwierdziła. Po chwili odwróciła się do niego. Ujęła lekko jego dłoń i poprowadziła w stronę łóżka. Zrzuciła z siebie czarny płaszcz od stroju bojowego i wyjęła sztylety z butów i położyła je na szafce nocnej. Chłopak zdjął pas z bronią i rzucił go na fotel.

- Chodzi mi tylko o spanie - Powiedziała dla pewności dziewczyna. Jace uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Rudowłosa położyła się wygodnie na materacu. Za chwile poczuła jak materac się pod nią załamuje. Wyczuła, że jego ciało się do niej zbliża. Sięgnęła po jego dłoń i objęła nią sobie brzuch. Chłopak ucieszony z gestu ukochanej, ułożył się wygodnie na poduszce, wciągając zapach jej rudych loków.




Clary obudziła się o świcie. Potarła oczy i poczuła, że Jace'a nie ma już przy niej. Uniosła się na łokciach i zobaczyła blondyna, który zmienia koszule. Musiał wcześniej wstać i wrócić do swojego pokoju, wykąpać się i wziąć ubranie na zmianę.

- Obudziłem Cię? - Zapytał wyczuwając , że Clary nie śpi

- Skądże. Pójdę się wykąpać i będziemy mogli wyruszać - Oznajmiła ponuro i wstała z łóżka

- Jak chcesz możemy to przełożyć na jutro - Powiedział - To co miało miejsce wczoraj z Jonathanem, źle wpływa na twoje samopoczucie

- Jace, wszystko w porządku. Już o tym zapomniałam - Powiedziała ze sztucznym uśmiechem - Podróż dobrze mi zrobi - Stwierdziła

- Jak uważasz - Westchnął - We Florencji jest instytut, tam się zatrzymamy - Powiedział blondyn zakładając pas z bronią.

- Daj mi chwilę - Rzuciła i znikła w drugim pokoju. Wyszła ubrana w strój bojowy. Czarna tunika, wysokie kozaki i ściśle założony ciemny gorset. Włosy zostawiła rozpuszczone, tylko dobrze rozczesała. Sięgnęła po stelę ze stolika nocnego i obróciła ją sobie w dłoni

- Na pewno nie chcesz porozmawiać z Jonathanem? - Zapytał ją Jace

- Za parę dni wrócimy - Powiedziała z uśmiechem - Wtedy będzie czas na rozmowę - Rzekła. Podeszła do wolnej ściany i zaczęła wykonywać, zwinne ruchy pałeczką. Gdy portal się pojawił, dziewczyna cofnęła się o kilka kroków. Jace stanął u jej boku.

- Pomyśl o słońcu - Mówi - o rzece Arno. O pięknych górach i o włoskim powietrzu - Szepnął i objął jej dłoń. Pociągnął ją lekko za sobą i oboje weszli przez portal.

Oboje wylądowali na prostych nogach, wciąż trzymając się za ręce.

- To nie było takie ciężkie, prawda? - Stwierdził Jace z uśmiechem

- Bez twoich wskazówek, byśmy tu nie trafili - Odparła Clary

- Ale udało Ci się - Powiedział zaczynając spacer do instytutu - Spisałaś się - Pocieszył ją a ona uśmiechnęła się pierwszy raz szczerze.

- To tutaj? - Zapytała. Stanęli przed wielką bramą. Dopiero jak zerknęła na nią całą, wiedziała, że nie potrzebne jest to pytanie. Spory znak anioła spoczywał wyryty na niej.

- Nie obrażą się chyba jak wejdziemy nie proszeni - Jace uśmiechnął się szeroko i otworzył bramę, wpuszczając pierwszą rudowłosą. Clary rozejrzała się. Instytut był prawie tej samej wielkości jak ten w Londynie, choć trochę starszy i zapuszczony. Clary podeszła do wielkich wrot i zapukała do nich. Para spojrzała się na siebie, gdy po dłuższej chwili nikt im nie odpowiadał. Dopiero wtedy usłyszeli jakieś dźwięki na tyłach instytutu. Bez zastanowienia ruszyli w tronę dźwięków. Ominęli chłopaka kąpiącego się przystrumyku, gdzie lała się woda

- To niedopuszczalne - Rzuciła Clary, oburzona zachowaniem chłopaka, kąpiącego się bez koszulki w biały dzień
- To Włochy. Inna kultura i inni ludzie. Przyzwyczaisz się - Zaśmiał się Jace i zbliżył do dziewczyny.

- Nie będę nawet próbowała - Rzuciła dziewczyna co roześmiało blondyna.

- Przepraszam? - Rzekła Clary, natrafiając na kobietę, która wydawała się właścicielką tego instytutu. Siedziała na bujającym fotelu i czytała jakąś starą i wielką księgę

- Tak? - Odezwała się i zamknęła księgę

- Jesteśmy przyjazdem. Liczyliśmy na uchylenie pokoju - Powiedział Jace. Kobieta wstała i poprawiła sobie bordową suknie.

- Ah tak oczywiście. Z kim mam przyjemność? - Spytała z uśmiechem

- Jace Herondale - Przedstawił się Jace

- Clarissa Morgenstern - Zaraz po nim powiedziała Clary.

- Clarissa? - Zdziwiła się kobieta - Wybaczcie na chwilę - Rzekła. Kobieta odeszła na parę metrów. Clary ze zdziwieniem spojrzała na Jace'a, lecz ten tylko wzruszył ramionami.

- Enzo! Mamy gości! - Krzyknęła właścicielka. Para odwróciła się. Kobieta wołała chłopaka, którego przed chwilą skrytykowała Clary. Chłopak sięgnął po luźną, białą koszulę i zarzucił ją na siebie. Podbiegł do kobiety i schował dłonie za plecami

- Tak matko? - Zwrócił się do kobiety, nie spojrzywszy ani razu na gości.

- Nie poznajecie się? - Powiedziała udarowana kobieta. Wtedy dopiero brunet spojrzał na rudowłosą. Przyjrzał jej się dokładnie i momentalnie osłupiał

- Clary?! - Rzucił chłopak z szerokim uśmiechem

- Wy się znacie? - Zapytała Jace zdziwiony

- Lorenzo? - Rzuciła Clarissa - To naprawdę ty? - Odparła zszokowana dziewczyna.

- Hej mała! - Powiedział rozweselona, tak jak na nią mówił, gdy byli młodsi. Clary z szerokim uśmiechem podeszła do chłopaka i przywitała się z nim, przyjacielskim uściskiem 


- Nie mogę uwierzyć, że minęło już tyle lat - Powiedziała - Wymężniałeś - Przyznała

- Ja? Spójrz na siebie. Nie stoi już przede mną ta mała, bladziutka dziewczynka z dwoma kucykami rudych loków - Stwierdził z uśmiechem - Wyrosłaś na piękną kobietę Clarisso - Przyznał

- Jace Herondale - Wtrącił Jace, tracąc już cierpliwość, gdy znajomi zachwalali się nawzajem. Chłopak podał mu męską dłoń i oboje mocną uścisnęli

- Enzo Branwell - Przedstawił się brunet - Znalazłaś sobie dobrego ochroniarza Clary - Powiedział do dziewczyny - Dużo o tobie słyszałem - Odparł Branwell.

- Nie dziwię się, że słyszałeś. Znany jestem z kobiecych westchnieniach i zazdrosnych mężów - Powiedział sarkastycznie blondyn - Uwierz mi, nie jestem byle ochroniaczem - Odparł.

- Dobrze, więc... Pokaże wam pokoje - Stwiedził Enzo i poprowadził ich do środka instytutu

- Co tu robisz? - Zapytała Clary

- Pamiętasz dlaczego, opuściłem Idrysu? - Zapytał - Udało mi się odnaleźć ojca - Oznajmił

- To wspaniale - Uśmiechnęła się - Gdzie jest teraz? - Zapytała

- Nie żyje - Odpowiedział - Po wyjechaniu do rodzinnego miasta, już nie wrócił - Powiedział ponuro - Zostałem z macochą. Rosallie jest dla mnie jak matka

- Przykro mi Enzo - Powiedziała Clary - Nie wiedziałam - Odparła.

- Nie trzeba tego rozpamiętywać. Pytanie jest, co was tu sprowadza? - Spytał - Zapewne afera w Idrysie - Stwierdził bez zaskoczenia

- Plotki szybko się roznoszą. Trzeba ją znaleźć za nim wieści dotrą do wszystkich łowców na świecie. Nie możemy dopuścić do skrajnej paniki - Zwrócił się Jace do rudowłosej

- Kogo znaleźć? Mogę pomóc - Wtrącił Enzo

- Poradzimy sobie, dziękujemy - Syknął blondyn

- Czemu nie? - Wtrąciła Clary - Dodatkowa para rąk zawsze się przyda - Odparła dziewczyna

- Dobrze, więc opowiecie mi wszystko przy kolacji i pomogę wam odnalezieniu tej kobiety - Powiedział - To wasze pokoje - Wskazał na dwa pokoje koło siebie

- 2 pokoje? - Odparł oburzony chłopak - Dlaczego sądzisz, że śpimy w oddzielnych pokojach? - Odparł Jace krzyżując ręce na piersi. Clary zawstydzona przygryzła wargę i lekko spuściła głowę. Nastała niezręczna cisza, którą nikt nie mógł przerwać

- Sądziłem, że... - Powiedział zdezorientowany, odzywając się pierwszy - Clary nic nie mówiła, że wy...

- Nie musiała mówić - Wtrącił się blondyn - Jeden pokój wystarczy - Powiedział i szybko zarazem sztucznie się uśmiechnął by pogonić chłopaka. Łowca jedynie zmarszczył kąciki ust i odszedł zostawiając ich samych

- To dopiero było niezręczne - Rzuciła Clary wchodząc do pokoju.

- Nie lubię chłopaka - Warknął Jace i wszedł za dziewczyną

- Dopiero go poznałeś - Przyznała dziewczyna z uśmiechem.

- A już za nim nie przepadam - Odparł i podszedł do rudowłosej obejmując ją w pasie


- Kocham Cię Jace - Powiedziała - Pamiętaj o tym, zawsze - Rzekła - Nawet w scenach zazdrości - Zaśmiała się

- Nie jestem zazdrosny - Prychnął chłopak

- Spotkaliśmy na naszej drodze moje pierwsze zauroczenie. Byliśmy dziećmi Jace, to tylko młodzieńcza miłość - Odparła - Ja nie wnikam w twoją przeszłość. A zapewne masz co opowiadać - Stwierdziła, unosząc jedną brew.

- Nie wnikajmy w szczegóły - Uśmiechnął się i dotknął szyi dziewczyny. Clary uniosła się na palcem i ucałowała go.




W Bohaterowie znajdziecie nową postać, jaką jest Enzo! Clary wspominała o nim Jace'owi w rozdziale 16, jako o swojej pierwszej miłości.

sobota, 11 czerwca 2016

Rozdział 24


Przez kolejne 2 dni, Clary leżała w łożku. Pomimo braku gorączki, nie czuła się zbyt dobrze. Magnus mówi, że z jej stanem fizycznym jest już wszystko w porządku. Wszystko się zmieniło od kąt dowiedziała się co ją łączy ze znakiem na jej dłoni.


Jace często przebywa u niej, czekając jak będzie gotowa o tym porozmawiać. Następnego dnia, Jace wstał o świcie i poszedł potrenować razem z Alec'em. Atmosfera w instytucie jest napięta i nikt zbytnio nie rozmawia o rozwiązaniu tego problemu, ponieważ nie wiadomo jak. Jace wie, że Klaus posłał wiedźmę by połączyła Clary z jej matką, by nakłonić dziewczyne do ratowania matki.





Jace pojedynkował się z Alec'em na drewniane miecze. Chciał jak najszybciej skończyć trening, by pójść do Clary i kolejny raz nakłonić do rozmowy lub spróbować ruszyć ją z łóżka.


- Skup się Jace! - Syknął do niego parabatai.


- Może ja spróbuje - Usłyszeli obaj głos. Oparty o ścianę stał białowłosy Jonathan - Chciałeś się zrewanżować po ostatnim razie - Stwierdził i podszedł do nich. Alec rzucił chłopakowi miecz a sam stanął z boku.


- Może ty go trochę rozruszasz - Odparł młody Lightwood


- Koniec treningu - Rzucił Jace, nie mając ochoty się więcej pojedynkować


- I gdzie pójdziesz? Do mojej siostry? - Zagiął go Morgenstern. Jace zatrzymał się i wrócił na miejsce gdzie przed chwilą stał.


- To coś złego? - Wzruszył ramionami blondyn


- Skądże - Powiedział sarkastycznie Jonathan - Tylko mnie pokonasz a Cię do niej puszczę - Odparł.


- Chętnie zobacze Cię na ziemi - Odparła Jace i sięgnął ponownie za miecz




Gdy oba miecze skończyły po przeciwnych stronach szyi, obu przeciwników, do sali wchodzi Clarissa z Isabelle. Obie przygotowane do treningu, podchodzą do półki ze sztyletami.


- Jak dzieci - Prychnęła Izzy - Zauważyłam, że twój brat nie dużo różni się od naszego kochanego Jace'a - Zażartowała z niego. Clary uśmiechnęła się lekko i wzięła kilka sztyletów do ręki.


- Panna Isabelle nie jest zbyt uczciwa - Odezwał się Jonathan, opuszczając razem z blondynem miecze


- Proszę?! - Odparła urażona Izzy


- Jeśli armia demonów przedostała by się przez mury tego instytutu, panienka by nie wiedziała co z sobą począć. I wtedy wkracza bohater - Oznajmia Jonathan wskazując na siebie. Jace uśmiechnął się lekko i odłożył miecz. Isabelle zrobiła wściekłą minę i rzuciła na ślepo sztyletem w tarcze, którym trafiła w sam środek.


- Nie zadzieraj z Izzy, taka mała rada na dziś - Powiedział do niego Jace i poklepał przyjaciela męsko po ramieniu i poszedł do Clary, która oddaliła się od grupy.


- Fascynujące - Rzucił Jonathan. Wierzył, że łowczynie mogą być tak samo zdolne jak mężczyźni. Jednak plotki chodzące po murach Idrysu, nie pozwoliły uwierzyć, że Isabelle Lightwood umie pobrudzić sobie rączki.


- Jak się czujesz? Długo nie rozmawialiśmy o tym co się stało - Zapytał Jace, opierając się o manekina, do którego rzucała sztyletami Clary


- Próbuje nie myśleć o tym, że jestem związana z moją matką na śmierć i życie - Westchnęła. Jace kiwnął zrozumiale i stanął za miejsce manekina.


- Co ty wyprawiasz? - Zdziwiła się dziewczyna.


- Nie chcesz o tym myśleć - Przyznał - Skup się na nie wbiciu mi sztyletu w serce - Powiedział z uśmiechem.


- Jace... - Westchnęła i uśmiechnęła się lekko - To nie poprawi mi humoru - Stwierdziła


- Nie byłbym taki pewny - Przyznał podchodząc do niej - Jeszcze miesiąc temu radował Cię widok mnie na podłodze, gdy twój brat niesprawiedliwie mnie pokonał - Stwierdził i skrzyżował ręce


- Zasłużyłeś sobie wtedy, lecz teraz... - Nie dokończyła. Zmarszczyła brwi i złapała się za szyje. Po chwili zaczęła krzyczeć i rzuciła się na kolana.


- Clary! Co się dzieje?! - Przestraszony Jace, kucnął przed nią. Jonathan i Izzy, słysząc krzyk dziewczyny podbiegli do nich. Jace odsłonił dłoń dziewczyny. Czerwono - siny ślad spoczywał na jej szyi.


- To nasza matka - Wydusiła Clary zerkając na brata - Coś się dzieje z mamą - Dodała.


- Gdzie do diabła jest Alec?! Niech wezwie Magnusa - Syknął Jace i pomógł wstać dziewczynie. Nagle rudowłosa ucichła. Jej szyja wracała do dawnego bladego koloru jej skóry.


- Zniknął -Szepnęła - Ból zniknął - Powtórzyła. Wszyscy patrzyli się na siebie i nie wiedzieli jak to wyjaśnić - Werbena - Powiedziała - Jestem odporna na ugryzienie Klausa ale nie nasza matka - Stwierdziła mówiąc do Jonathana - Musimy coś zrobić. Klaus żywi się krwią naszej matki. Pijąc anielską krew rośnie w siły - Oznajmiła przejęta.





Alec wymknął się niezauważalnie z treningu, gdy każdy był zajęty czymś innym. Przebrał się i opuścił instytut.


Gdy doszedł już przed dom do którego zmierzał, zapukał do drzwi. Otworzyła mu wysoka ciemnoskóra z czerwonymi jak krwista róża włosami i z żółtymi oczami


- Czego chcesz łowco? - Spytała troche niezadowolona wizytą nephilim


- Jest Magnus? - Zdziwił się na widok wiedźmy. Przepuściła go i poprowadziła w głąb domu. Czarnowłosy podążył za kobietą. Nie tylko ona była gościem Magnusa. Po drodze, kilku czarnoksiężników spacerowali po budynku.


Zaprowadziła go do głównego salonu. Bane rozmawiał z Heleną Flemming. Jego przyjaciółką z dawnych lat. Legendarna wiedźma, jedna z najstarszych i najpotężniejszych czarownic.


- Bane, jakiś nephilim do Ciebie - Oznajmiła.


- Aleksander... - Powiedział Magnus z uśmiechem, spoglądając na łowce.


- Wybacz, że Ci przeszkadzam, ale moglibyśmy porozmawiać? Na osobności? - Zapytał


- Oczywiście... Przepraszam - Zwrócił się do Heleny a następnie odszedł z Alec'iem na bok.


- Co tu robią wszyscy Ci czarnoksiężnicy? - Zdziwił się Lightwood i obejrzał niepostrzeżenia - Brakuje Ci towarzystwa? - Odparł ponuro


- Chronie ich - Przyznał - Klaus przechwyca na swoją stronę jak najwięcej nadprzyrodzonych istot. Zostało nas nie wiele - Przyznał. - Ale wciąż nie wiem, z jaką sprawą do mnie przychodzisz? - Stwierdził.


- Pójdziemy na spacer? - Zaproponował czarnowłosy. Magnus uśmiechnął się i wyszedł z łowcą na ulice Londynu.

Chodzili po Londynie przez cały dzień. Wylądowali na plaży. Nadchodził zachód słońca. Woda pięknie falowała i wydawała przyjęmny dźwięk szumu fal obijające się o wielkie kamienie. Usiedli na murku i czuli się jak na pierwszym ich spotkaniu. Alec nie mógł spać po nocach od ich ostatniego spotkania. W głowie, wciąż miał ich rozmowę, która do niczego nie dążyła, więc chciał ją wznowić.


- Nie dałem Ci nawet szansy, wytłumaczyć co się wydarzyło we Włoszech - Przyznał Alec zawstydzony.


- Byłeś bardzo zdenerwowany tamtymi czasu. Nie sądziłem, że chcesz jeszcze raz o tym słyszeć - Stwierdził Bane i lekko ukazał uśmiech.


- Tak. Byłem z Kateriną - Przyznał - Ale to było jakieś 200 lat temu - Stwierdził.


- Więc, jak mam rozumieć fakt, że widziałem was razem w Venecji ściskających się - Odezwał się Alec


- Nie widziałem jej przez dwa wieki - Oznajmia Bane - Zrozum, Alec, że nic mnie z nią nie łąćzyło od tamtego długiego czasu - Przyznał


- Jakoś trudno mi uwierzyć, że przypadkowo się spotkaliście - Stwierdził ponuro chłopak


- Była w trakcie ucieczki. To był jedynie jej przystanek - Powiedział niechętnie


- Przed czym uciekała? - Zdziwił się


- Raczej przed kim... Ale to teraz nie ważne - Oznajmił - To nie nasze zmartwienie - Uśmiechnął się, a czarnowłosy zagłębił się w jego kocie oczy


- Więc... Nic was już nie łączy? - Odparł nerwowo Lightwood


- Aleksandrze - Powiedział czule - Nie znalazłem innej osoby, z którą chciał bym być - Przyznał. Alec zaczął nerwowo oddychać, lecz próbował to ukryć - I jeśli mi pozwolisz, nie chciał bym już znaleźć - Szepnął zbliżąjąc się do niego. Usta Magnusa spoczęły na wargach Alec'a. Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo tęsknił za tym i za Magnusem.









Wieczorem, grupa łowców poszła do Lightwood'ów zaraz po tym, gdy wrócili do instytutu.


- Macie naszą uwagę. Mówcie - Powiedział poważnie Robert.


- Klaus rośnie w siłę. Wiem to - Powiedziała Clary - Magnus mówił, że anielska krew go wzmacnia. Rano ukazał mi się ślad na szyi. Ja jestem odporna, lecz nie nasza matka.


- Valentine by na to nie pozwolił - Odezwała się Maryse


- Nie wiemy co się tam dzieje. Mogą być rozłączeni... lub gorzej - Rzekł Jonathan


- Trzeba wreszcie zacząć działać - Dodał Jace krzyżując ręce


- Co więc proponujecie? - Zapytał Robert


- Nie naraże innych łowców by gineli za naszą rodzinę. Wojna to najbardziej niechciana teraz dla nas rzecz. Musze mieć jakąś broń przeciwko Klausowi. Takiej o której on sam nawet nie wie - Stwierdziła


- Może Elijah nam pomożę? - Zaproponowała Isabelle


- Czeka na nasze wezwanie, lecz nie ufam mu jeszcze stu procentowo - Stwierdził Jace


- Pójdę do biblioteki - Odezwała się Izzy - Może znajdę coś - Dodała i poszła w stronę biblioteki.


- Isabelle da nam jutro odpowiedz - Oznajmiła Maryse - A teraz rozejdźcie się - Dodała


- Każdy do swojego pokoju! - Powiedział srogo Robert. Clary i Jace spojrzeli na siebie zdziwieni. Jace uśmiechnął się pod nosem i spuścił głowę.


- Popieram tą myśl - Dodał stanowczo Jonathan do młodszej siostry. Clary zawstydzona szybko opuściła grupe i jak jej rozkazano, udała się na spoczynek.




Przejrzała sztos książek. Przez niezwykłe przypadki w historii magii po mitologiczne stworzenia. I nic. Historia magii i nadprzyrodzonych istot nie zapisała w dziejach niczego podobnego do mieszańca którym jest Klaus. Zdenerwowana rzuciła kolejną książką.


- Powiadają, że nie wolno rzucać literaturą, bo inaczej spotka Cię nieszczęście - Usłyszała czyiś głos. Mężczyzna o białych włosach podniósł księgę i położył na najbliższej półce.


- Zapewne, przepowiednia się spełniła za nim skarciłam księgę, ponieważ zdążyłeś tu przyjść - Powiedziała sarkastycznie


- Powinienem czuć się urażony? - Zapytał z lekkim uśmiechem


- Powinieneś już iść - Poprawiła go


- Wyczuwam jakąś niechęć do mojej nadzwyczajnej osobistości? - Stwierdził, chwaląc się


- Znałam dużo łowców jakich jak ty. Nie skończyli zbyt dobrze, więc nie pochlebiaj sobie zbytnio - Odparła


-  Nie pozwalaj sobie kochanie... Przed tobą stoi nie byle łowca - Rzekł


- Nie nazywaj mnie tak! - Syknęła na biało włosego i trzasnęła mocno księgą, zamykając ją aż kusz roprysnął w powietrzu

- Nie musisz się tego wstydzić. Jeszcze przyznasz mi, że chciałaś to usłuszeć - Stwierdził cofając się

- Nienawidzę go - Odparła szeptem dziewczyna.






- Magnus nie może jakoś zdjąć tej więzi? - Zapytał ją Jace, gdy ta jeszcze przyszła do niego do sypialni, gdy nikogo nie widziała na korytarzu. Chłopak siedział w fotelu, gdy dziewczyna usiadła bokiem na brzegu łóżka.


- Może ją zerwać tylko ten kto ją założył - Stwierdziła niechętnie rudowłosa - Wykorzystuje moją matkę, by się do mnie dostać - Oznajmiła


- Nie pozwól sobą manipulować - Odezwał się blondyn - Jesteś silniejsza niż Ci się zdaje - Przyznał


- A co jak nie jestem? - Rzuciła Clary - Co jak sprawy mają się inaczej w Idrysie a my nie zdajemy sobie z tego sprawy - Twierdzi, gdy blondyn wstał by pospacerować po pokoju


- Nie możemy zwlekać. Izzy i tak niczego nie znajdzie w książkach - Rzekł


- Więc zacznijmy od rana - Powiedziała i podeszła do niego - Zacznijmy poszukiwania tej, która go takim stworzyła - Powiedziała - Gdzieś musi być! Francja! Szwajcaria! Włochy! - Mówiła. Jace uśmiechnął się lekko i ujął policzek dziewczyny


- Wszystko już zaplanowałaś, prawda? - Stwierdził kciukiem gładząc jej policzek.


- To moja matka, Jace - Przyznała - Zrobie wszystko - Rzekła.

- Tak więc, bede Ci towarzyszył tam gdzie mi wskażesz - Oznajmił z uśmiechem. Clary zadowolona uniosła się na palcach i dosięgnęła by musnąć usta chłopaka, który pomógł jej nachylając się ku niej.

W tym momencie pukanie rozległo się po pokoju i osobnik od razu wszedł. To była Izzy, z otwartą księgą w ręku, spojrzała na nich i już zaczęła do tego się przyzwyczajać. Jace niechętnie odsunął się od ukochanej i spojrzał srogo na przyrodnią siostrę.


- Pukałam - Przyznała się Izzy po dłuższej chwili unosząc jedną brew.


- Nie przypominam sobie bym powiedział proszę - Stwierdził ponuro blondyn


- Ty nie znasz takiego słowa - Odszczeknęła mu się z humorem dziewczynem a zaraz podeszła do pary


- Spójrzcie... - Rzuciła i pokazała im książke na stronie, którą zostawiła otwartą - Nie znalazłam nic o mieszańcach ale to może was zaciekawić - Stwierdziła.


- Czarnoksiężnicy i ich pokolenia? - Zdziwił się Jace.


- Spójrz na podium - Rzekła dziewczyna


- Helena - Odczytała Clary - Znam ją... Pomogła Magnusowi w zaklęciu na werbenę


- Śledząc jej historię, jest siostrą trójki rodzeństwa. Dwóch braci i jednej siostry.


- Izzy do rzeczy! Co ma wspólnego ta wiedźma z Clary?


- Podziwiam Cię. Ja bym się na to nie pisała - Powiedziała do Clary. Jace rzucił oczami a Clary uśmiechnęła się pod nosem.


- Jej rodzina została spalona na stosie w zarzucie o czarną magię. Jednak ciało siostry nie doczekało się prochów


- Magnus coś wspominał, że znak na mojej ręce powstał dzięki na prawdę starej i potężnej wiedźmie - Odezwała się Clary


- Zatem, trzeba się wybrać do tej Heleny i odtworzyć rodzinne niejasnośći - Rzekła Izzy.






Rano grupa łowców wyszła z intytutu. Cała czwórka udała się do Magnusa


- Czyli jak dobrze zrozumiałem kruczoczarna uważa, że siostra najpotężniejszej wiedźmy w historii, służy Klausowi i odprawia jakieś czary na mojej siostrze.


- Mniej więcej... - Rzucił Jace poprawiając seraficki miecz na plecach


- Jak byś nie zauważył mam imię. I surowo Cię ostrzegam, że jeśli jeszcze raz mnie nazwiesz kruczowłosą czy kochaniem, to tym razem użyje twojej głowy do rzucania w nią sztyletami! - Zagroziła Jonathan'owi


- Izzy spokojnie - Odezwał się rozweselony Jace, gdy zauważył jak Isabelle zaczyna wychodzić z siebie.


- Nie będę spokojna. Wybacz Clary, ale twój brat jest nie do wytrzymania - Uniosła się Isabelle


- Jonathan! Masz być dla niej miły! - Powiedziała Clary, także będąc złą na brata


- Ależ jestem siostrzyczko - Rzekł - Przecież mnie znasz - Stwierdził rozkładając dłonie.


- No tak - Odparła - Jesteś prawie tak samo trudny jak Jace - Przyznała Clary


- W czym ja niby zawiniłem? - Odparł oburzony.


- Nie udawaj, przecież wiesz jaki jesteś - Prychnęła Izzy


- Jesteśmy na miejscu - Rzuciła Clary i podeszła do drzwi by do nich zapukać


- Z Alec'iem było by łatwiej - Burknął Jace - A tak przy okazji, gdzie on się podziewa? Nie widziałem go od wczoraj - Stwierdził


- Racja też go nie widziałam - Przyznała Izzy zwracając się do blondyna. W tym momencie drzwi otworzył Bane. Wyłącznie ubrany w czarne spodnie i w zarzuconym szlafroku na siebie z gołym torsem.


- Obudziliśmy Cię? - Zapytała niewinnie Clary, której głupio patrzeć na czarownika z takim stroju


- To wy łowcy, wstajecie o świcie... Inni ludzie chcą się wyspać - Stwierdził zaspany.


- Chcielibyśmy porozmawiać - Oznajmiła Izzy i weszła niezaproszona do środka


- Isabelle... - Rzucił tylko Magnus, ale dziewczyna zdążyła przejść kilka kroków by zauważyć swojego brata idącego korytarzem.


- Alec?! - Rzuciła zszokowana


- Alec? - Zdziwił się Jace przepychając przez czarownika. - Już wiadomo, gdzie się chował - Zaśmiał się jego parabatai gdy ten w pośpiechu zapinał ostatnie guziki koszuli.


- Co wy tu robicie? - Zapytał oburzony


- Mogłabym spytać Cię o to samo - Przyznała - Alec! - Warknęła i podeszła do brata - Gdy rodzice się dowiedzą, gdzie byłeś, pierwsze co zrobią to zabiją mnie za krycie Cię


- Nie musisz mnie kryć - Przyznał - Już nie musisz... Postanowiłem powiedzieć rodzicom - Oznajmił głośniej.


- Alec to nie najlepszy czas...


- To najlepszy czas - Poprawił - Mam dosyć oszukiwania ich. Tu nie chodzi tylko o Magnusa. Muszą znać prawdę o własnym synu - Przyznał.


- Odstawmy wasze miłostki na bok. Nie po tu przyszliśmy - Odezwał się Jonathan. Po chwili wszyscy już byli w holu w niezręcznej sytuacji.


- Gdzie znajdziemy twoją znajomą? Helene? - Spytała Clary.


- Jest na górze, a co od niej chcecie? - Zapytała podejrzanie czarownik


- Jestem już aż tak staroświecki, czy ominęły mnie nowe prawa czarnoksiężników? - Zapytał szeptem do Jace'a, gdy nie zdawał sobie sprawy, że mogą ze sobą mieszkać bez żadnego związku. Ten zaśmiał się cicho i zakrył swój humor

- Mnie już nic nie zdziwi - Odparł Jace.




- Nie słyszałam o mojej siostrze od 500 lat - Oznajmiła ponuro wiedźma, gdy grupa łowców poszła się z nią zobaczyć.


- Nigdy nie chciałaś wiedzieć czy żyje? - Spytała Clary


- Ja wiem, że żyje - Poprawiła ją


- Jesteś najpotężniejszą wiedźmą, nie trudno Ci jest ją odnaleźć


- Nie szukaj kogoś kto nie chce być odnaleziony - Stwierdziła.

- Podejrzewamy, że przyłączyła się do Klausa i to ona powoduje, że moja siotra jak i matka cierpią przez nią! - Warknął brat rudowłosej


- Jonathan! - Syknęła do niego siostra


- Jak śmiesz ją o to osądzać?! - Uniosła się i pobladła z nerwów - Znam własną siostrę i nigdy nie uwierze, że dostała się w same szpony potwora - Powiedziała.


- Wybacz mojemu bratu, nie chcieliśmy obrazić twojej rodziny - Powiedziała Clary za brata


- Chcemy tylko zapytać, czy wiesz gdzie może się znajdować? - Zapytała Izzy


- Ostatnio poczułam jej energie. Ale teraz może być wszędzie - Stwierdziła.


- Jak ma na imię? - Spytał Jace


- Czego chcecie od mojej siostry? Nie rozumiecie, że jest już stracona?

- Zamierzamy ją odszukać. Ma na swoim koncie duże doświadczenie więc, będzie nam potrzebna jej informacja - Skomentował blondyn


- Mary... Mary z rodu Flemming - Oznajmiła kobieta ze łzami w oczach.




KOCHANI !!! Liczba wyświetleń przekroczyła już 20 tysięcy.. aktualnie mamy 20008 wyświetleń! Dziękuje wam bardzo za czytanie tego opowiadania... Moge was zapewnić, że mimo iż historia się dopiero powoli rozwija, to tylko dlatego, że jest to cisza przed burzą :D ;) Szykują się rozdziały, które dużo namieszają w historii :3

czwartek, 9 czerwca 2016

4x Liebster Blog Award!!

Jesteście wspaniali! :D Tym razem przychodzę do was z aż 4 nominacjami do LBA *-* <3 Chciała bym bardzo podziękować tym co czytają to niedorzeczne opowiadanie xD
Nominację dostałam od kochanych blogerek, do których zostawiam linki :

                                        - A. Fairchild. Herondale ( JEJ BLOG )

                                        - Demonica Edomu ( JEJ BLOG )

                                        - Ms.Veronica (JEJ BLOG )

                                        - Clarissa Fairchild ( JEJ BLOG )

Pytania od A. Fairchild. Herondale :

1) Pies czy kot?
- Pies

2) Muzyka czy malarstwo?
- Muzyka

3) Śpiew czy taniec?
- Taniec

4) Leń czy sportowiec?
- Pół na pół xD

5) Mieszkam w : Domu jednorodzinnym

6) Język obcy który znasz?
- Angielski, niemiecki i trochę włoski

7) Język który chce się nauczyć?
- Japońskiego *-*

8) Twoje marzenie?
- Jedno już się  niedługo spełni bo wybieram się na koncert Counterfeit <3 A moje marzenie do spełnienia to wyprowadzka do Londynu i długa wycieczka po Nowej Zelandii 

9) Włosy krótkie czy długie?
- Krótkie!

10) Kolczyk czy tatuaż?
- Tatuaż :3


Pytania od Demonica Edomu :

1) Ile masz lat?
- 18

2) Twój ulubiony film?
- Nadal Miasto kości :3 A na ten moment jeszcze Gladiator

3) Twoja reakcja na pierwszy komentarz?
- ,, OMG to ktoś czyta?! '' xD tak w skrócie... A tak na poważnie, to byłam w szoku, że pierwszy komentarz był tak pozytywny! Sądziłam, że mnie zjedziecie, za pisownie, wygląd... cokolwiek xD A tu taka niespodzianka :D

4) Masz jakieś zainteresowania? 
- Od kąt zaczęłam oglądać serial ,, Reign '' zainteresowałam się ponownie historią. 

5) Twoje ambicję?
- Moją ambicją jest by wynieść się z tego kraju i dostać dobrą pracę za granicą xD

6) Ulubiony napój?
- Cola zero z cytryną

7) Ulubiony smak lodów?
- Cytrynowe i czekoladowe

8) Twoje największe marzenie?
- Mieszkanie w Londynie

9) Ulubiona potrawa?
- Oj trudne xD Napewno tajskie jedzenie :D

10) Na czym Ci się najlepiej pisze?
- Na notatkach w moim iphone'e xD a potem dopiero przenoszę to na laptopa

11) Ile masz blogów?
- 2 


Pytania od Ms. Veronica :

1) Trzy przedmioty bez których nie mogła byś żyć?
- komórka, książka, portfel xD

2) Jakie trzy rzeczy, zrobiłabyś mając magiczną różdżkę?\
- Sprawiła bym, że Jamie Campbell Bower byłby moim sąsiadem i przyjacielem xD Że wszędzie bym miała wejściówki VIP, na każdą imprezę, nawet te zagraniczne. I uszczęśliwiła bym mojego przyjaciela, który zdążył już mieć sporo nieprzyjemności w życiu :/

3) Jakie gatunki filmów lubisz najbardziej oglądać?
- horrory i fantasy

4) Z jakich dwóch powodów piszesz bloga
- Chce mieć jakieś hobby i po przeczytaniu dużej ilości opowiadań, stwierdziłam, że ja też mogę to zrobić :)

5) Twoje ulubione seriale?
- The Vampire Diares, The Originals, Teen Wolf, Reign, Gotham

6) Twoje ulubione owoce?
- Czereśnie, truskawki, granat

7) Gdzie chciałabyś pojechać w te wakacje i dlaczego?
- Do Berlina, ponieważ zawsze ciekawiła mnie ich kultura i do Londynu, bo po prostu kocham to miasto!

8) Co czyni Cię dziwną w oczach innych?
- Moje uzależnienie od filmów i to jak fascynuje się niektórymi rzeczami a inni nie wiedzą o czym ja wgl mówie xD

9) Moja ulubiona potrawa?
- Prawdopodobnie coś tajskiego ;)

10) W czym jesteś dobra? 
- Jestem dosyć silna jak na dziewczynę, Jestem sprytna, więc potrafie sobie poradzić w każdej sytuacji

11) Gdybyś wybrała 10 000 zł, na co byś przeznaczyła pieniądze?
- Pewnie na wyjazd do Nowego Yorku. Wykupiła najlepszy hotel i niczego sobie nie odmawiała.


Pytania od Clarissa Fairchild :

1) Twoja ulubiona piosenka?
- ,, Letter To The Lost '' ~ Counterfeit

2) Ulubiona bajka z dzieciństwa?
- Prawie wszystki z Disney :D Ale najbardziej to ,, Śpiąca Królewna " ,, Piotruś Pan ''

3) Twoje przezwisko z młodszych lat? 
- Nie miałam xD

4) Bez czego nie możesz wyjść z domu?
- Komórki i portfela 

5) Masz Jakieś zwierzę? Jak tak to jakie i jak się wabi?
- 2 labradory. Kremowa suczka wabi się Zorka a brązowy pies wabi się Indiana ( Że niby Indiana Jones xD )

6) Czytasz obecnie jakąś książkę? Jeśli tak to jaką?
- Wszystko zostawiłam sobie na wakacje ;) Ale poczytuje sobie wieczorem kilka stron Dumy i Uprzedzenie

7) Jaką książkę możesz polecić?
- Oczywiście całe DA. I ,, Cienie Nevermore "

8) Zakochałaś się kiedyś?
- W sierpniu minie dokładnie rok od dnia w którym się zakochałam w chłopaku, z którym się spotykałam ale niestety nieprzyjemnie się rozstaliśmy :c

9) Jakie lody lubisz najbardziej?
- Czekoladowe i cytrynowe

10) Uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak to jaki?
- Jeszcze rok temu chodziłam na siatkówkę a teraz to od czasu do czasu robie sobie trening w domu na macie.

11) Ulubiony piosenkarz lub piosenkarka
- Sam Smith, Jamie Campbell Bower z Counterfeit <3

To by było na tyle. Dziękuje wam kochane za pytania :* 


Moje pytania:

1. Jak długo piszesz bloga?
2. Co Cię inspiruje do pisania?
3. Czy twoi znajomi/ rodzina wie o twoim blogu?
4. Co byś pierwsze zrobiła, gdy byś dowiedziała się, że twoje opowiadanie, będzie wydane jako książka?
5. Twoje plany na wakacje?
6. Twoja ulubiona piosenka/i?
7. Twój ulubiony napój na lato?
8. Jakim zwierzęciem chciałabyś być?
9. Jaką sławną osobę chciała byś poznać?
10. O czym był twój ostatni sen?

O to pytania ode mnie :) Nominuje :




środa, 1 czerwca 2016

Rozdział 23


Gdy Jonathan przeniósł się do własnego pokoju, Clary mogła wreszcie odpocząć i porządnie się wyspać. Tą noc przespała spokojnie. Nie dręczyły ją koszmary o rodzicach czy o Idrysie.


Gdy promienie słoneczne przerwały jej słodki sen, dziewczyna zamruczała pod nosem i uchyliła powieki. Tam, służąca raczyła już odsłonić firanki i przewietrzyć pokój.


- Dzień dobry panienko - Odezwała się - Specjalne zamówienie dla Pani - Powiedziała i wzięła tace ze stolika i położyła delikatnie na nogach dziewczyny


- Mogłam sama zejść na śniadanie - Stwierdziła podnosząc się do pozycji siedzącej


- Proszę się nie krępować - Powiedziała z uśmiechem - Smacznego - Rzuciła i wyszła z pokoju. Rudowłosa westchnęła i pierwsze po co sięgnęła to po filiżanke gorącej herbaty. Szybko jednak zauważyła na tacy wiecej niz tylko jedzenie. O talerzyk oparta była karteczka z jej imieniem. Sięgnęła po nią i otworzyła liścik i od razu szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy.




Clary wspięła się ponownie na okrągłe schody, upewniając się czy nikt jej nie zobaczy.


Oranżeria wyglądała jeszcze piękniej niż ostatnim razem, gdy tu była.


- Tu nikt nam nie będzie przeszkadzać - Usłyszała głos dobrze jej znany, gdy blondyn wyłonił się za roślin ze stokrotką w ręku


- Chyba, że Maryse nas złapie - Stwierdziła rudowłosa podchodząc do chłopaka


- O to też zadbałem - Oznajmił - Udała się do królowej Faerie uzgodnić z nią pare spraw - Rzekł, zakładając stokrotkę za ucho dziewczyny. Poprowadził ją do ułożonego przez niego koca i pomógł jej na nim usiąść.


- Wiec kiedy realizujemy wasz plan z Lightwood'ami? - Zapytała dziewczyna


- Myślałem, że nie chciałaś o tym rozmawiać - Oznajmił z uśmiechem - Dziś zero zmartwień - Rzekł - Tego chciałaś, prawda? - Zdziwił się trochę


- Niczego innego bym nie chciała - Przyznała - Jednak jest coś co musze Ci powiedzieć - Powiedziała nerwowo


- Clary, wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza - Oznajmił ujmując jej dłoń - Cokolwiek by to było, nie zepsuje to naszego dnia - Oznajmił.


- Nie ułatwiasz mi tego - Szepnęła marszcząc kąciki ust i spuszczając głowę w dół. Jace zmarszczył brwi.


- Clary co się dzieje? - Zaniepokoił się i wyprostował


- Jace, dużo się zmieniło ostatnimi czasy. Myślałam, że nigdy już nie bede szczęśliwa, ale poznałam Ciebie - Powiedziała z szerokim uśmiechem

- Clary nie strasz mnie - Zaśmiał się nerwowo - Co się stało? Cała drżysz - Stwierdził zdziwiony


- Rozmawiałam z Magnusem - Zaczęła - Nie popiera mojej decyzji ale nie zdoła mnie on przed nią powstrzymać - Oznajmiła. Jace zdezorientowany i nieświadomy kontynuował słuchanie. Jednak w którymś momencie Jace usłyszał jakiś hałas na dole. Zerwał się z koca i zrobił kilka kroków.


- Poczekaj tu - Rzucił


- Jace ale to ważne! - Odparła i także wstała


- Rozumiem, za chwile wróce - Rzucił pospiesznie


- Wyruszam do Idrysu! - Powiedziała stanowczo. Młodego Herondale'a aż osłupiało. Nie widząc jego reakcji mówiła dalej - Zdecydowałam udać się do Klausa i walczyć o wolność rodziców - Oznajmiła. Chłopak przechylił lekko głowe tak, że mogła zobaczyć jego lewy profil.


- Dlaczego? - Szepnął - Czemu teraz, jak wszystko zaczyna się układać!? - Zapytał poddenerwowany podchodząc ponownie do niej


- Ponieważ Cię kocham - Szepnęła - I z tego powodu, nie moge dopuścić by coś Ci się stało, ani nikomu innemu - Stwierdziła - Jace ja musze to zrobić - Przyznała


- Nie. Nie pozwolę na to. Zabraniam! - Syknął i w pośpiechu zszedł na dół


- Jak to zabraniasz? Nie masz prawa mi czegoś zabraniać! - Powiedziała próbując go dogonić


- Nie jesteś na tyle odpowiedzialna by decydować o swoim losie. Klaus zabierze mi Cie na zawsze. Tego właśnie chcesz?!


- Nie rozumiesz! Moi rodzice mnie potrzebują. Idrys mnie potrzebuje!


- A ja? W jakiej pozycji mnie stawiasz?! - Rzucił gdy byli już na parterze - Wiesz przecież, że nie spocznę dopóki nie zabije mieszańca by Cię odzyskać! - Stwierdził zdenerwowany


- Jace... - Westchnęła dziewczyna


- Porozmawiaj z siostrą. Kompletnie postradała zmysły - Rzucił i wyszedł z Instytutu trzaskając ciężkimi drzwiami. Dziewczyna odwróciła się. Jonathan stał kilka metrów od niej z założonymi rękoma


- O co poszło? - Zapytał podejrzliwie


- O nic - Rzuciła - Idę do swojego pokoju odpocząć - Sięgnęła po suknie i poszła schodami do swojego pokoju, by pobyć samotnie.






Wieczorem, służące pomogły Clarissie przyszykować się na przyjęcie u królowej Faerie. W brązowej sukni w świecidełka, podkreśliła swoje rude loki, zakładając perełkową opaskę. Clary nie tryskała radością od momentu kiedy zdała sobie sprawe, że Jace'a nie ma już od kilku godzin.


W pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Isabelle weszła już gotowa do wyjścia. Dziewczyna kiwnęła głową do służących by wyszły. Gdy zostały same w pokoju, czarnowłosa podeszła do przyjaciółki, która stała przy oknie zmartwiona.


- Żadnych wieści od Jace'a? - Odezwała się zachrypniętym głosem rudowłosa.


- Niestety... - Szepnęła Izzy, gładząc Clary po ramieniu - Magnus mi opowiedział, co chciałaś zrobić


- Chciałam? - Zdziwiła się dziewczyna i zerknęła na młodą Lightwood - Ja nadal chce to zrobić - Przyznała


- Clary przecież to szaleństwo. Jace miał słuszną rację by się zdenerwować - Powiedziała Izzy trzymając stronę Jace'a

- Jace musi się nauczyć akceptować decyzję innych - Wtrąciła rudowłosa - A po za tym, nie spodziewałam się innej reakcji niż ta co miała miejsce - Wydusiła.

- Musisz wiedzieć, że Jace tylko i wyłącznie martwi się o Ciebie. Robi wszystko by uratować twoich rodziców - oznajmiła czarnowłosa

- Sądzi, że armia łowców powstrzyma Klausa? Zginą tylko niewinni i nic tym nie zyskamy - Stwierdziła. Clary spojrzała na Przyjaciółkę. Miała co innego na myśli, ale coś zabroniło jej mówić. - Chyba, że coś jeszcze jest na rzeczy? - Stwierdziła podejrzanie - Izzy, co jeszcze Jace planuje za moimi plecami? - zapytała poddenerwowana.

- On Ci wszystko wytłumaczy. Ja nie powinnam mieszać się w wasze sprawy - Powiedziała pospiesznie.

- Izzy... - Syknęła zmęczona rudowłosa

- Gniewaj się na Jace'a, nie na mnie. Ja i tak nie popieram jego planu - Powiedziała z uśmiechem i wyszła z pokoju.




Magnus wrócił do swojej siedzimy, którą już dawno temu wykupił w Londynie. Wiedząc,że już bezpiecznie może do niej wrócić, odwiedził tylko łowców by ich przeteleportować
- Gotowa? - Zapytał siostrę Jonathan, stojące przy jej boku



- A mam wybór? - Zapytała ponuro. Wszyscy już przeszli przez portal, gdy brat posłał jej ciepły uśmiech a następnie przeszedł przez portal a tuż za nim Clary.

Wylądowali przed siedzibą królowej. Reszta wchodziła już do środka, gdy Clary poprawiała sobie suknie. Obejrzała się jeszcze za siebie jak by miała nadzieje, że Jace się jednak zjawi.

Dwóch Faerie otworzyło jej zaszklone drzwi. Sala balowa wydawała się jeszcze większa niż ostatnim razem, gdy tu była.

- Clarisso... - Usłyszała swoje imię. Elijah pojawił się u jej boku z kieliszkiem wina w ręku - Cieszy mnie twój widok - Powiedział z uśmiechem.

- Elijah.. Nie wiedziałam, że wciąż jesteś w mieście - Odparła zimno

- Zostałem w interesach - Stwierdził - A jak o tym mowa, gdzie się podziewa Pan Herondale. Nie cierpliwie chciał bym z nim zamienić słówko - Rzekł rozglądając się powoli

- Z Jace'em? O czym mielibyście rozmawiać? - Zapytała obojętnie

- Jeszcze Ci nie mówił? - Zdziwił się - Zapewne, nie chciał Cię martwić na zapas - Przyznał biorąc łyka kieliszka - Nie zabiorę mu więc przyjemności w oświeceniu Cię - Zakpił z niej i odszedł. Sama poszła się przejść i spróbować zapomnieć o tych wszystkich spiskach. Najwyraźniej została zepchnięta na bok i nikt nie zamierza ją informować o niczym.

- Królowa prosi do siebie na osobności - Podszedł do niej jeden ze służby królowej i rzekł. Ruszyła za nim. Doprowadził ją do oddalonego od sali balowej pokoju, do których została wpuszczona bez słowa.

- Clarisso! - Odezwała się teatralnie i z radością królowa, stojąca przy oknie - Nie mogłam się doczekać twojego przybycia - Dodała i podeszła do dziewczyny

- Wzywałaś mnie - Odparła Clary

- Chciała bym z tobą porozmawiać - Oznajmiła - Proszę usiądź - Wskazała na krzesło blisko jej biurka. Clary niechętnie usiadła, a królowa spacerowała po pokoju.

- Jak się miewa młody Lightwood? - Zapytała

- Dobrze, dziękuje - Rzekła - Przesyłam podziękowania od rodziny Lightood'ów za pomoc w odnalezieniu Maxa. Nie wiem jak mogłabym się odwdzięczyć


- Bardzo szlachetnie z twojej strony. Max nie jest twoją rodziną a jednak chcesz spłaty długu

- Zawdzięczam Pani jego życie. Można by było winić mnie, gdy byśmy stracili Maxa

- Tak sądzisz? - Zapytała teatralnie i podeszła do niej - Klaus oddał by wszystko by mieć Cię przy sobie - Szepnęła, opuszkami palca dotykając jej podbródka - Obie wiemy, że on jest za porwaniem chłopca - Stwierdziła. Clary lekko wciągnęła powietrze. Wiedziała, że nie można ufać Faerie, lecz nie przypuszczała, że temat skończy się na Klausie.

- Królowa coś sugeruje? - Syknęła lekko rudowłosa

- Ależ skądże - Zaśmiała się i podeszła do stolika, gdzie nalała sobie i Clarissie kieliszek wina - Nie musisz się mnie lękać, moja droga - Rzekła, podając dziewczynie kieliszek, który wyłącznie trzymała w rękach i nie wzięła ani łyka

- Możemy przejść do powodu mojej wizyty? Przyjaciele zapewne się niepokoją - Pogoniła ją rudowłosa

- Kiedy zamierzasz wyruszyć do Idrysu? - Zapytała ją

- Skąd taki pomysł?! - Uniosła się dziewczyna

- Nie bądź głupiutka Clarisso. Moja władza pozwala mi na każdą informację

- Skąd to wiesz? - Warknęła wstając z krzesła - Wy, faerie nie możecie kłamać! - Stwierdziła

- Uważaj do kogo mówisz! - Syknęła - Jestem królową jasnego dworu! Żądam od Ciebie szacunku!

- Nie jesteś jednak, moją królową - Odparła dziewczyna - Nie muszę składać Ci pokłonów - Prychnęła Clary

- Chcesz wiedzieć skąd o tym wiem. Dobrze wiec - Powiedziała oschle królowa - Mam tylko jedno pytanko - Wtrąciła - Z kim zamierzałaś przyjść na bal? - Zapytała z uśmiechem

- Jace... - Szepnęła przerażona rudowłosa i wypuściła raptownie wino na czystą podłogę. Ciecz rozlała się i zostawiła czerwoną plamę.

- Nawet cały we krwi, wygląda nieziemsko - Zażartowała kobieta

- Gdzie jest Jace?! Co z nim zrobiłaś?! - Krzyknęła dziewczyna. Do pokoju weszło dwóch faerie, gdy usłyszeli krzyki by chronić swoją królową. Clary raptownie wyjęła z pod sukni sztylet i uniosła go na strażników - Mów! - Krzyknęła

- Nie martw się. Nie zdradził twojej tajemnicy - Przyznała niechętnie królowa - On chyba naprawdę Cię kocha - Stwierdziła kobieta - Jedyną rzeczą, jakiej nie przewidział, to to, że mam bliską mi wiedźmę, która się tego dla mnie dowiedziała

- Gdzie jest Jace? - Zapytała ponownie Clary z niecierpliwością


- Moja intuicja właśnie mi mówi, że przekracza próg tego budynku - Clary sięgnęła za suknie i ruszyła do biegu. Szukała go na całym parterze, gdy już traciła nadzieje i myślała, że królowa ją jakoś przechytrzyła, wylądowała na ostatnim korytarzu. I wtedy go zobaczyła. Jak mówiła królowa, właśnie wchodził do środka. Gdy się zorientował, że na końcu korytarza stoi jego ukochana, piękna, drobna, rudowłosa, osłupiał. Clary ponownie sięgnęła po suknie i potruchtała do blondyna


- Clary, wybacz mi... - Zdążył tylko powiedzieć. Clary wiedziała, że pomimo, że był na nią zły i nie popierał jej planu, nigdy by nie zdradził jej sekretu. Ponieważ ją kocha...

Rudowłosa podbiegając do niego. Złączyła ich usta w namiętnym pocałunku. Wplątała swoje palce w jego złote włosy, a chłopak położył delikatnie swoją dłoń na jej gładkiej szyi, szybko zsuwając ją na jej talie.

- Myślałam, że coś Ci się stało - Szepnęła - Królowa...

- Królowa dba tylko o Siebie. Chciała Cię nastraszyć... I wydobyć z Ciebie jak najwięcej informacji - Stwierdził

- Jace jeśli chodzi o moją decyzję... - Zaczęła, lecz za chwilę spuściła głowę, nie wiedząc jak się wytłumaczyć

- Clary, cokolwiek się stanie, wiedz, że będę u twojego boku - Oznajmił, dotykając opuszkami palców jej policzka - Ale jak na razie... Nie uciekaj. Zostań. Razem ocalimy twoich rodziców - Clary tylko uśmiechnęła się lekko, choć wiedziała, że mieszanie Jace'a i innych w jej sprawy może spowodować pewne straty.

- Uporam się z gniewem królowej - Usłyszeli pewny głos. Odsunęli się od siebie. Elijah stał kilka metrów od nich, z ręką w kieszeni - Nie próbuj znów jej denerwować - Powiedział do Clary - Panie Herondale, czas by porozmawiać w cztery oczy - Oznajmił.

- Cokolwiek masz mi do powiedzenia, może to poczekać. Przy naszej rozmowie muszą być jednocześnie obecni i Clary i Jonathan. Nie chce mieć przed nimi żadnych tajemnic. - Oznajmił. Clary poczuła się dumna.




Po zebraniu wszystkich domownikach instytutu, wrócili późną nocą do domu. Każdy rozszedł się po swoich pokojach. Clary zrzuciła z siebie ciężką suknie i gorset i została w samej bieliźnie. Rozczesała jeszcze tylko dokładnie włosy dla relaksu i przygotowała się do spania. Zmęczona po całym dniu, weszła pod kołdrę i zgasiła świeczkę, nachylając się nad stoliczkiem nocnym.


Clary budzi się z krzykiem w środku nocy. Rozchyla swoje powieki i przez mgnienie oka przechodzi jej postać kobiety, która znika zostawiając po sobie tylko mgłę. Do pokoju wbiegł pierwszy Jace. Podbiega do dziewczyny, siadając na brzegu łóżka. Obejmuje jej twarz, gdy ta, trzyma kołdrę tuż przy szyi i przypatruje się miejscu, gdzie widziała przed chwilą kobietę

- Ktoś tu był - Szepnęła, gdy do pokoju weszła Izzy, zapinając jeszcze pospiesznie bawełniany, długi szlafrok a tuż za nią Jonathan z zaspanymi oczami - Tam - Rzuciła, pokazując palcem na miejsce, gdzie znikł intruz. Izzy pospiesznie zapaliła kilka świeczek a Jonathan podszedł do okna i rozejrzał się zza firanki.

- To nie był sen? - Spytała Izzy

- Nie, na pewno nie - Powiedziała leniwie, łapiąc się za głowę

- Jesteś blada - Stwierdził Jace, przyglądając się dziewczynie

- Kręci mi się w głowie - Szepnęła. Jace sięgnął po szklankę wody na szafce nocnej i powąchał ją

- Musiał Cię uśpić - Stwierdził, gdy wyczuł jakieś zioła wsypane do wody
- To była ona - Poprawiła - Wiedźma - Rzuciła - Musze wstać. Gorąco mi - Burknęła i złapała Jace'a za rękę by pomógł jej się przenieść na fotel. Dziewczyna nagle syknęła, jak by ktoś ją oparzył. Odkryła swoją prawą dłoń, gdy Jace kucnął przy niej. Miała wypalony znak, jeszcze świeży i krwisty.

- Co to za znak? - Zapytał Jonathan stając u boku siostry

- Jakieś malunki wiedźm - Odparł Jace, przyglądając się bliźnie - Trzeba wezwać Magnusa - Stwierdził zerkając na Izzy. Ta kiwnęła głową i wyszła z pokoju na razie obudzić resztę a potem wezwać czarownika.



Magnus przybył w ciągu kwadransu, pojawiając się w pokoju dziewczyny. Maryse i Robert przeszukiwali cały instytut by się upewnić, że nie ma żadnych śladów intruza. Reszta pilnowała Clary, której pojawiła się jeszcze gorączka i poty na czole,

- Dziękujemy za szybkie przybycie - Oznajmił Jace wstając na równe nogi. Magnus kiwnął głową i podszedł do Clarissy.

- Możesz jej pomóc? - Zapytał Jonathan

- Zrobię co w mojej mocy - Oznajmił - Jeśli było to jakieś zaklęcie mogę je złamać albo osłabić - Rzekł - Połóżcie ją na łóżku - Rzucił Bane. Jace pierwsze znalazł się przy dziewczynie i wziął ukochaną na ręce by położyć ją na łóżku. Jonathan zmarszczył czoło, na widok takiego zaangażowania ze strony Jace'a, lecz teraz liczyło się zdrowie jego siostry wiec szybko odpuścił sobie tą kwestie.

Magnus przyjrzał się jej dłoni a następnie przyłożył dłoń do jej rozpalonego czoła.

- Zostawcie mnie z nią - Odezwał się czarownik. Wszyscy wyszli bez sprzeciwów i zamknęli za sobą drzwi.

Drzwi były zamknięte przez kolejne pół godziny. Jace spacerował trochę niecierpliwie po korytarzu. Izzy stojąc oparta o ścianę, oglądała swoje zadbane paznokcie. Alec siedział pod ścianą razem z Jonathan'em.

- Coś już wiadomo? - Na korytarzu pojawił się Robert i Maryse. Wszyscy pokręcili głową, zaprzeczając

- Znaleźliście coś? - Zapytał Jace

- Ani śladu - Odezwała się Maryse. W tym momencie drzwi się otworzyły. Magnus wydawał się zdziwiony i zaniepokojony. Wszyscy zerwali się na równe nogi i spojrzeli na czarownika

- Magnus... Co z nią? - Pospieszył go brat dziewczyny

- Musi tylko odpocząć. Ktokolwiek to był, podał jej dużą ilość ziół usypiających - Oznajmił - Zlikwidowałem gorączkę i podałem fiolkę regeneracyjną - Jace po wysłuchaniu czarownika poszedł do Clary, posiedzieć trochę przy niej.

- Co ze znakiem na jej dłoni? - Zapytała Maryse

- To akurat zła wiadomość - Stwierdził. - Znak, który Clary nosi teraz na dłoni to znak powiązania - Oznajmił.

- Co to ma niby znaczyć? - Rzucił Jonathan krzyżując dłonie

- Takie znaki wykonuje się, gdy chce się złączyć dwa życia ze sobą. Gdy jedna osoba będzie cierpieć, ta druga będzie to odczuwać w prawie takim samym stopniu

- Wiesz z kim powiązana jest Clary? - Zapytała zaniepokojona Izzy

- Z Jocelyn... Jej matką.




PS: Nowa notka na moim drugim blogu, który wznawiam! Nie każdego może zainteresować,ponieważ jest o przemocy i zawiera wątki erotyczne, ale niektórzy z was czytający tego bloga o DA, odnaleźli go dzięki mojemu pierwszemu blogu, do którego podaje link PIERWSZY BLOG