Strony

wtorek, 20 grudnia 2016

Rozdział 35 ~ KONIEC KSIĘGI I

Enzo wszedł do pokoju. Clary uniosła się. Brunet stanął koło Jace'a.


- Co robisz? - Spytała


- Próbuje pozbawić go bólu - Oznajmił i złapał jego dłoń


- To mu pomoże? - Powiedziała przez płacz. Enzo zmarszczył się - Co się dzieje? - Odezwała się rudowłosa


- Nie mogę wyczuć jego bólu - Stwierdził


- Dlatego, że nic mnie nie boli - Odezwał się zachrypniętym głosem Jace - Spędzenie z tobą krótkiej chwili sprawiło, że od razu się lepiej poczułem - Uśmiechnął się słabo. Jemu się nie poprawiło, jednak Clary jest taka dumna z niego, że chłopak potrafi być tak silny.


- Enzo... - Powiedziała błagalnym głosem


- Musicie się pokazać na balu. Wszyscy na was czekają - Oznajmił Enzo.


- Jace jest za słaby. Nie da rady - Odparła


- Dam rade - Chrząknął i usiadł na łóżku.


- Jace nie. Może Ci się pogorszyć - Podeszła do niego.


- Zaryzykuje - Uśmiechnął się lekko.






Para zeszła na sale. Wszyscy byli zbyt zajęci rozmowami i tańcami by byli aż tak zauważalni.


- Tam jest wolne miejsce. Usiądź lepiej - Szepnęła wskazując na wolne krzesło. Ktoś nagle klasnął. Sala ucichła a tańce ustały


- Orkiestra! Specjalny taniec dla Panny Clarissy i Jace'a Herondale - Zrobili im miejsce i wszystkie oczy spoczęły na nich


- Jace nie musimy tego robić - Szepnęła.


- Nie. Chce z tobą zatańczyć - Uśmiechnął się i ujął jej dłoń. Wiedział, że nie będzie innej okazji. Nie przepadał za tańcem ale jeśli ostatnią rzeczą jaką ma zrobić za życia jest zatańczyć z ukochaną to zrobi to z przyjemnością.


Delikatna muzyka skrzypc wpłynęła do ich uszu. Para zaczęła tańczyć tradycyjny taniec. Clary była przerażona. Bała się, że Jace może upaść w każdej chwili. A Jace widział tylko ją. Wyobraził sobie ich samych na sali.


W którymś momencie, blondyn się trochę zachwiał. Clary niezauważalnie podtrzymała go, mocniej trzymając jego dłonie


- Zostań ze mną. Zostań - Szepnęła.


- Prowadzisz - Zaśmiał się cicho za chwilę.


- Nie myśl teraz o tym. Skup się na moim oczach - Rzekła przejęta


- Patrz na mnie - Szepnęła, gdy jego powieki robiły się dla niego ciężkie. Po chwili znów stał prosto i dalej wykonywał ruchy. W którymś momencie, blondyn podniósł dziewczynę w tali i obrócił ją delikatnie.


- Wyglądają tak pięknie razem - Szepnęła Isabelle przyglądając się całemu tańcu. Jonathan stał przy niej.


- Ciesze się, że sobie wszystko wyjaśnili - Odezwał sie brat rudowłosej. Isabelle pokiwała głową i uśmiechnęła się. Nie zdawali sobie sprawy, że to wszystkie się miało zaraz skończyć.







Enzo odnalazł Magnusa w pokoju Alec'a. Młody Lightwood nie czuł się za dobrze.


- Co mu jest? - Zdziwił się Enzo


- Więź parabatai daje o sobie znać - Odparł Bane próbując uśmierzyć ból chłopakowi


- Otwórz mi portal, Magnusie. Musze dostać się do Klausa - Stwierdził Enzo


- Co takiego? Wiesz, że Klaus chce Cię dla siebie - Odparł


- Nie interesuje mnie to teraz. Tylko on może wiedzieć jak uratować Jace'a


- Na to nie ma lekarstwa! - Powtórzył Bane


- Powtórzysz mi to kiedy wrócę. A teraz nalegam byś otworzył mi portal - Warknął.


Bane westchnął i wyczarował portal


- Wiesz, że jeśli wyczuje zagrożenie, nie bede mógł Cię sprowadzić z powrotem


- Wiem - Szepnął


- Powodzenia - Rzekł Magnus. Enzo przeszedł przez portal.






Wylądował przed wielkim domem. Obejrzał się wokół siebie i od razu wiedział, że jest po za Idrysem. Dom był otwarty. Wszedł po cichu do środka. Podświadomość kazała mu pomyśleć o tym miejscu, choć nigdy wcześniej tu nie był. 
Mieszkanie było ogromne i bardzo bogato urządzone. Idzie po długim korytarzu, który jest ozdobiony długim ciemno czerwonym dywanem. Dochodzi do głównego salonu.

- Wiedziałem, że się zjawisz - Słyszy specyficzny akcent. Brunet od razu się odwraca. Na drugim końcu salonu, Klaus siedzi w fotelu i na kolanach ma jakąś kobietę. Nagle zrzuca jej zwłoki na ziemie. Jego usta są ubrudzone krwią, a kły rozchylone kiedy uśmiechnął się szeroko. Enzo skrzywił się z obrzydzenia.

Mieszaniec wstał z fotelu i podszedł do chłopaka, kciukiem wycierając sobie krew z wargi.


- Wiesz po co tu jestem - Powiedział brunet


- Ah tak - Powiedział teatralnie i uśmiechnął się szeroko - Zagubiony chłopak. Szuka swojego miejsca na świecie. I odnalazł je miedzy Lightwoodami i Morgensternami - Odparł - Żałosne - Parsknął śmiechem


- Na mnie chociaż komuś zależy - Warknął - Tym się właśnie różnimy stryju - Powiedział z predytacją. Klaus uśmiechnął się złowieszczo.


- Uważasz, że pomagając Herondale'owi zdobędziesz serce Clarissy? - Odparł - Dla takich jak my nie ma miłości. Miłość jest dla słabym


- Clary i tak zostanie przy Jace'e choć by nie wiem co. Jest zbyt uparta ale jeśli taka jest jej wola... - Odparł


- Pomóż Jace'owi. Wiem, że masz na to lekarstwo - Zarządzał a Mikaelson się zaśmiał


- A co bym z tego miał? - Zapytał rozsiadając się w fotelu.


- A więc jest lekarstwo - Zaciekawił się chłopak


- Tego nie powiedziałem - Zwrócił mu uwagę - A więc... - Uśmiechnął się szeroko - Przed nami długa rozmowa.






Tuż po tańcu, Clary zabrała Jace'a z balu. Wiedziała, że nie powinni tu przychodzić. To tylko pogorszyło jego stan. Na szczęście nikt nie zauważył, że z Jace'em jest coś nie tak.


Położył się do łóżka i nabrał zimnych potów i trudności z oddychaniem.


- Clary... - Szepnął, ściskając mocno powieki, pewnie z bólu. Miała ze sobą wilgotny ręczniczek i próbowała opanować poty. Była zrozpaczona.


- Ciiii, spokojnie. Jestem tu. Nigdzie się nie wybieram - Wyszlochała. Próbowała być silna dla niego ale nie potrafiła, patrząc jak cierpi.


- Słyszę go - Wymamrotał. Clary zmarszczyła brwi - Naszego syna bawiącego się z Izzy w ogrodzie


- Jace... - Wypowiedziała jego imię ze smutkiem i przekazać mu, że to tylko wyobraźnia


- Nathan. Jest taki silny. Nigdy nie pozwoli Izzy wygrać - Wypowiedział zadowolony


- Tak. Nathan. Jest taki podobny do Ciebie... - Powiedziała Clary dając blondynowi ostatnie chwile przyjemności


- Chce byś mu poczytał przed snem. Bardzo mu na tym zależy, będziesz mógł to zrobić? - Jace spojrzał na nią z uśmiechem


- Tak, postaram się - Rzekł spokojnie


- Obiecujesz? Obiecaj mi. Obiecaj mi, że spróbujesz - Zbliżyła się do niego i dotknęła jego mokrego od potów polika - Jeśli nasza miłość nie wystarcza... Walcz Jace, proszę! - Wyszlochała. Ledwo uniósł swoją dłoń, co sprawiło mu dużo wysiłku. Dotknął jej polika - Dam Ci dzieci. Nie porzucaj naszych marzeń, życia, które możemy mieć!


Blondyn lekko uśmiechnął się


- To takie piękne marzenie - Szepnął i przymknął oczy jak by chciał zasnąć


- Jace... - Wypowiedziała jego imię z przerażeniem - Nie, Jace nie! - Objęła jego twarz - Nie zostawiaj mnie Jace, jeszcze nie! - Rozpłakała się i potrząsnęła go ale on ani drgnie - Jace, wróć do mnie, proszę! - Wyszlochała i ktoś nagle wszedł do pokoju. Zerwała się z łóżka. Do pokoju wszedł Enzo


- Już go nie ma - Wyszlochała


- Clary, poczekaj znalazłem sposób - Oznajmił


- Jest za późno - Wydusiła, a do pokoju wszedł nagle Klaus. Spojrzała przerażona na niego i sięgnęła po sztylet, który leżał zawsze na szafce nocnej.


- Nie zbliżaj się! - Warknęłam


- Clary spokojnie, on może uratować Jace'a - Wtrącił Enzo


- Co takiego? Nie zbliżysz się do niego - Syknęła do mieszańca


- Spokojnie kochanie. Przywróce twojego królewicza - Uśmiechnął się złowieszczo


- Nie wierze Ci - Warknęła


- Ja jemu też nie - Odparł Enzo zerkając na swojego członka rodziny - Ale nie mamy innego wyjścia Clary. Musimy zaryzykować - Stwierdził


- Czas leci Morgenstern - Odezwał się Klaus. Clary nie wiedziała co robić. Ale co mogła stracić. I tak za nią już leży jej zmarły ukochany. Jest zdesperowana, musi zaryzykować.


Opuściła sztylet i odeszła kilka kroków.


Klaus podszedł do ciała chłopaka. Clary stanęła koło Enzo i płakała.


Klaus nagle ugryzł się w nadgarstek. Dziewczyna aż słyszała paskudny dźwięk rozdartej skóry.


- Co ty robisz?! - Spytała nagle i podbiegła po drugiej stronie łóżka z płaczem. Klaus wbił mu jego zakrwawiony nadgarstek do ust. Clary przyglądała się całemu zdarzeniu. Za chwile nadgarstek Klausa wyleczył się sam. Enzo dokładnie obserwował ciało Jace'a. I nagle usłyszałam dokładnie ten dźwięk.


Łzy wciąż leciały z oczu Clary bo nie wiedziała na co oni czekają


- Słyszysz? - Spytał Enzo, Klausa. Ten kiwnął głową


- Co? Słyszy co? - Zapytała nerwowo


- Bicie serca - Oznajmił Lorenzo.


- Nie ma za co - Odparł Klaus.

Clary chyba sama nie umiała zdać sobie sprawy co właśnie usłyszała


- Jace żyje - Uświadomił ją Enzo, bo bał się, że wpadła w szok.


Dziewczyna rozchyliła lekko usta a potem leciutko się uśmiechnęła.


Jace nagle wciągnął głośno powietrze unosząc się


- Jace! - Wypowiedziała jego imię z radością. Spojrzał na nią a ona objęła jego twarz.


- Wróciłeś do mnie, wróciłeś - Szepnęła wzruszona. Przetarł kciukiem jej łzy a potem pocałował namiętnie.


Klaus zdążył już zniknąć. Napewno by nie chciał twarzą w twarz spotkać się z Jace'em. Enzo upewnił się, że Klaus przeszedł przez portal i już wszyscy są bezpieczni. W pokoju zostali tylko oni. Clary nie mogła uwierzyć, że jest znów z nią. Rozpłakała się tym razem ze szczęścia.


- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - Zażartował. Dziewczyna zaśmiała się i go znów pocałowała.






Wszyscy po jakimś czasie spotkali się w głównym salonie, kiedy goście już poszli. Jace trzyma dłoń Clary. Alec stoi w towarzystwie Magnusa a Enzo za chwilę przyłącza się do nich.


- Jace! Ostatni raz mnie okłamałeś - Odzywa się Alec do swojego parabatai i obejmuje go mocno. Jace uśmiechnął się lekko


- Bolało? - Spytał Jace


- Kpisz sobie ze mnie? Człowieku, ty umarłeś - Oznajmił - Wydawało mi się, że ktoś wyrywa mi serce gołymi rękoma - Stwierdził. Ta więź parabatai. Clary zawsze uwielbiała o niej słuchać. To fascynujące jak mocno są ze sobą związani.


- Wybacz bracie - Rzekł i objął przyjaciela.


Za chwile blondyn znów mocno objął dłoń ukochanej a ta uśmiechnęła szeroko i spojrzała mu w oczy. Do pokoju weszła Izzy w towarzystwie Jonathana


- Mogę wiedzieć, gdzie wy wszyscy byliście? - Spytała poirytowana dziewczyna - Przez cały bal musiałam zagadywać waszych rodziców, kryjąc Cię - Zwróciła się do Clary


- Wybacz Izzy - Odparła Clary przekonywując ją uśmiechem


- A ja pilnowałem, by nie wybuchła, bo jeszcze ją tak wściekłej nie widziałem - Odezwał się Jonathan a dziewczyna przewróciła oczami.


- Ważne, że już jesteście. Valentine was oczekuje - Zwróciła się do Clary i Jace'a - Ja idę odpocząć. Jestem wykończona - Westchnęła i ominęła przyjaciół, idąc schodami na górę. Jonathan za chwilę podążył jej krokami i też poszedł na górę. Alec spojrzał jeszcze na swojego parabatai. Rozumieli się bez słów. Alec nie umiałby sobie wyobrazić życia bez Jace'a, jak i Jace bez Alec'a. Młody Lightwood wyszedł z domu z Magnusem na spacer.

- Enzo... Nie wiem jak Ci się odwdzięczyć - Odezwała się do bruneta i podeszła do niego. Uśmiechnął się lekko - Gdy byś nie zaryzykować nie odzyskałabym Jace'a. Dziękuje - Objęła go. Jace przyglądał się całej sytuacji i za chwile dołączył do nich

- Mam u ciebie spory dług - Oznajmił i podał mu dłoń. Chłopak przyjął ją i męsko uścisnął.

- Zapamiętam to sobie - Zażartował i cała trójka się uśmiechnęła. Enzo ominął ich.

Clary jeszcze raz spojrzała na Jace'a. Ciągle wydawało jej się, że to tylko piękny sen. Na szczęście to działo się na prawdę. Ma go z powrotem, tak samo jak drugą cześć jej serca, która odeszła w momencie, kiedy jego przestało bić.

- Wszystko dobrze? - Odezwał się Jace, gdy zauważył, że dziewczyna przygląda mu się dłuższą chwilę.

- Wróciłeś do mnie - Powtórzyła i pieściła jego końcówki włosów. Jace pochylił głowę i styknęli się czołami

- Zawsze znajdę moją drogę powrotną do Ciebie - Szepnął - Nie zależnie co się stanie.

- Mój ojciec na nas czeka - Przypomniała sobie - Jest na pewno zdenerwowany - Stwierdziła niechętnie. Jace uśmiechnął się szeroko bo wiedział, że bez wykładu się nie obejdzie. Wziął rudowłosą za rękę i poszli do gabinetu Valentine'a.




Jace czuł się jak w gabinecie Maryse, kiedy coś przeskrobał z Alec'em. Choć to nie instytut, czuł się jak by złamał pewną zasadę. I w jakimś sensie to zrobił. Valentine oficjalnie wie co jest pomiędzy Jace'em a Clary a jako jej ojciec powinien dowiedzieć się o tym pierwszy.

- Mam problem z waszą dwójką - Oznajmił srogo, opierając pieści o biurko - Cały Idrys wie, że moja córka jest związana z Jace'em Herondale'em a ja nawet nie wiem co o tym myśleć

- To dosyć proste ojcze - Odważyła się odezwać Clary

- Kocham pańską córkę - Oznajmił Jace

- A ja kocham jego - Wtrącił dziewczyna. Valentine westchnął i spuścił wzrok. Chyba zdał sobie sprawę, że jego mała córeczka zaczyna dorastać. Nie wiedział tylko kiedy stała się tak dorosła. Za każdym razem, gdy na nią patrzy wciąż widzi tą małą 6 letnią rudowłosą dziewczynkę, która zaskakiwała go każdego dnia. Teraz jednak, wydaje mu się, że go już nie potrzebuje. Wyrosła na silną i mądrą łowczynię i nie potrafi być bardziej z niej dumny.

A jeśli odnalazła miłość, to wystarczy mu się tylko z tego powodu cieszyć. Ta dwójka przypomina mu samego siebie i Jocelyn, kiedy byli w ich wieku i zaczyna rozumieć to ich całe zauroczenie.

Valentine lekko uśmiechnął się do córki

- Nie przestajesz mnie zaskakiwać Clarisso - Odezwał się Val. - Śmiało, możecie już iść - Rzekł. Para spokojnie uśmiechnęła się a następnie opuściła kabinet.





Kochali się przez całą noc. Wydawało by się, że pomiędzy ich ciałami aż roiło się od iskierek. Clary dotykała twarzy Jace'a tak jak porcelany. Delikatnie i z podziwem. Przyglądała się jego idealnej twarzy i dziękował Razjelowi, że ma go znów przy sobie.


- Nigdy więcej mnie nie zostawisz - Oznajmiła - Nie przeżyłabym tego drugi raz - Stwierdziła błąkając go po włosach


- Wychodzi na to, że jesteś skazana na mnie już do końca - Rzekł i znów ją pocałował.






O wschodzie słońca, Jace wstał cicho, by nie budzić Clary, która spała jak anioł. Ucałował ją w czubek głowy. Umył się a potem ubrał w luźną koszulę i czarne spodnie. Blondyn wyszedł na taras by przyjrzeć się miastu. Westchnął i przemyślał sobie wszystko. To co trzyma w dłoni zależy od reszty jego życia. Stwierdził jednak, że nie ma co czekać. Jeszcze kilka godzin temu jego serce nie biło. Jeśli dostał drugą szanse, musi ją wziąć na poważnie.


- Jace, co ty tam robisz? - Spytała Clary i wyszła do niego. Wyglądała tak piękne z samego rana. W długiej prostej sukienki nocnej w odcieniu beżu. Jej włosy idealnie ułożyły się przez noc i ani drgnęły.


- Przyszedł popatrzeć na miasto - Odparł. Dziewczyna spojrzała na Alicante i uśmiechnęła się. Clary zauważyła po dłuższej chwili, że Jace jej się przygląda


- Czemu mi się tak przyglądasz? - Spytała troche zawstydzona


- Jesteś taka piękna. Gdybyś tylko widziała co ja widzę - Stwierdził


- Odpowiada mi mój widok - Uśmiechnęła się i musnęła jego usta - Dostaliśmy drugą szansę i nie mogę być bardziej szczęśliwsza - Oznajmiła. Jace przyjrzał jej się jeszcze chwile


- A więc, jeśli to oficjalne, chce zrobić jak tradycja przyziemnych nakazuje - Oznajmił a Clary nie wiedziała o czym na razie mówi do czasu kiedy klęknął na jedno kolano


- Jace, to ty robisz? - Spytała przerażona


- Clarisso Adele Morgenstern, obiecuje kochać Cię do końca naszych dni i gdy odnajdziemy się po śmierci wciąż będę Cię kochał. Nie znam lepszej okazji, jak poprosić Cię byś spędziła ze mną resztę życia, gdy dostałem drugą szansę by być na zawsze u twego boku... - Mówił ukazując pierścionek. Clary nie widziała piękniejszego i nie miała nawet pojęcia, kiedy znalazł się w posiadanie blondyna

- Wyjdź za mnie - Rzekł. Clary zatkało. Chciało jej się płakać


- Tak... - Szepnęłam - Tak! - Powiedziała z radością. Jace wstał i obejmując jej twarz pocałował. Ujął jej drobną dłoń i założył pierścionek. 
- Należał do mojej matki. To jedyna rzecz, która po niej pozostała - Spojrzała na niego dokładnie. Był przepiękny. Jace podrzucił ją i obrócił. Oboje zaśmiali się z radości.


- Kocham Cię... Clarisso Herondale.







Tak, kochani. Księga I, czyli pierwsza część powieści została zakończona. Oczywiście, będzie Księga II i już bardzo niedługo! Postaram się wstawić pierwszy rozdział z Księgi II, w okolicach sylwestra, czyli już za niecałe 2 tygodnie :D

Uratowałam Jace'a, powinno was to ucieszyć <3 Nie potrafię się go tak szybko pozbyć ;)

Mogę wam zdradzić, że w Księdze II możemy zobaczyć wreszcie coś pomiędzy Izzy a Jonathan'em. Jestem ciekawa, czy zainteresował was ten ship, tak samo jak mnie :D Mam nadzieję, że pokochacie tą parkę tak samo jak Clace albo Malec *-*


I przy okazji życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT, DUŻO PREZENTÓW, SPOTKANIA Z RODZINOM I NIEZAPOMNIANEGO SYLWESTRA <3 :*

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny.
    Dziękuje dziękuje że Jace żyje... Po prostu jak czytalam ten rozdział myślałam że serce mi peknie dopóki Jace nie wrócił do Clary.❤❤
    Jestem bardzo ciekawa co będzie miedzy Jonathanem i Izzy❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojoj <3 Musiałam go uratować :3 No bo co to za opowiadanie bez Jace'a Herondale'a :D
      Buziaki, pozdrawiam :*

      Usuń
  2. DZIĘKI CI BOŻE, URATOWAŁAŚ GO! DZIĘKUJĘ! ROZDZIAŁ TO WSPANIAŁY PREZENT ŚWIĄTECZNY XD TOBIE TEŻ ŻYCZĘ WESOŁYCH ŚWIĄT <3 DUUUUŻO WENY I NOWYCH POMYSŁÓW!

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam przez cały rozdział który jest jak zwykle świetny♥♥
    nie mogę doczekać się drugiej księgi♥
    Również Wesołych Świąt i Udanego Sylwestra!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samej chciało mi się płakać jak to pisałam xD jestem okropna czasami, by tak was męczyć, zwłaszcza jeśli chodzi o Jace'a xD <3
      Pozdrawiam i wesołych! :*

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń