Strony

wtorek, 15 marca 2016

Rozdział 16

Clary nie była zbytnio w nastroju by doradzać Isabelle, który materiał na sukienkę pasuje do niej najbardziej. Na szczęście ostatnim przystankiem był już tylko sklep z ziołami i olejkami.

- Nie powinniśmy szukać waszego brata? - Spytała Clary rozglądając się po małym sklepiku - Marnujemy tu godziny - Odparła, podążając za Izzy

- Odnalezienie Maxa, zajmie nam dni albo nawet tygodnie - Oznajmiła Isabelle - Kupowanie nowych rzeczy pomaga mi na nerwy - Stwierdziła, sięgając po słoiczek z półki który otworzyła i powąchała

- Ciekawe co mi pomaga...- Szepnęła, lecz Iz to usłyszała

- Nie martw się Clary. Nawet jeśli Clave jest niedostępne dla nas, spróbujemy wszystkiego by rozwiązać sytuację w Idrysie - Pocieszyła ją, odkładając słoiczek z powrotem na półkę - A tak odchodząc od tematu... - Zaczęła, więc Clary skupiła na nią wzrok - Co jest między tobą a Jace'em? - Zapytała z tajemniczym uśmiechem rozglądając się po półkach

- Czemu pytasz? - Zdziwiła się rudowłosa i nerwowo zaśmiała.

- Może Cię nie znam, ale znam Jace'a od małego - Przyznała - Od momentu kiedy Cię zobaczył w instytucie wiedziałam, że przy waszym ostatnim spotkaniu w Idrysie musiało się coś wydarzyć

- To nic takiego - Odparła Clary, spuszczając głowę by ukryć wstyd i nerwy

- A jednak... - Szepnęła z zadowalającym uśmiechem - Rozmawialiście już o tym? - Zapytała

- Nie było okazji - Stwierdziła młoda Morgenstern - Sądzisz, że powinniśmy? - Odważyła się spytać. Izzy spojrzała na nią i wzruszyła tylko teatralnie ramieniem ukazując uroczy uśmiech na twarzy - Nie byłam tam wtedy, więc nie umiem Ci zbytnio doradzić - Powiedziała po chwili - Nie spodziewaj się jednak, że Jace zrobi pierwszy krok. Kocham go jak brata ale w życiu nie poznałam tak upartego mężczyzny jak jego - Oznajmiła.

- Jeśli już tu przybyłam to nie z powodu Jace'a. Muszę się zająć sprawą naszej ojczyzny, rozmowę z Jace'em mogę przełożyć na później

- Myliłam się - Stwierdziła czarnowłosa - Oboje jesteście uparci




Kiedy dziewczęta wracały z miasta, Jace i Alec szykowali się by wyruszyć wieczorem do stada wilkołaków. Mają nadzieje, że nie będą stawiać oporu i zdradzą jakąkolwiek informację. Parabatai ubrali się w stroje bojowe, zabrali ze sobą podstawową broń ale mają nadzieje, że nie będzie potrzebna.
Gdy przyjaciele szli głównym korytarzem w kierunku drzwi, do środka weszła Izzy a tuż za nią Clary

- Gdzie się wybieracie? - Zapytała Isabelle zaciekawiona

- Nie mamy czasu na wyjaśnienia. Wszystkiego dowiesz się od matki - Rzucił Alec i razem z Jace'em zupełnie je zignorowały

- Jace! - Warknęła czarnowłosa, tym razem na blondyna by czegoś się dowiedzieć

- Pilnuj Clary - Zatrzymał się i powiedział do niej, ani razu jeszcze nie zerkając na młodą Morgenstern

- Jesteśmy w instytucie co. niby może się wydarzyć? - Odparła Clary. Jace zerknął po raz pierwszy na nią jednym okiem ale szybko przeniósł wzrok na czarnowłosą

- Po prostu pilnuj jej - Powiedział po chwili i pobiegł za swoim parabatai.

- Jak myślisz, do kąt poszli? - Clary spytała podchodząc bliżej Isabelle

- Matka mi wszystko wyjaśni - Oznajmiła - Poradzisz sobie sama? - Zapytała chcąc kierować się do gabinetu Maryse, na co Clary odpowiedziała jej lekkim uśmiechem

- A i Clary? - Zatrzymała ją w połowie kroku - Cieszę się, że mamy Cię tutaj - Rzekła Izzy z szerokim uśmiechem, który odkrył jej śnieżno białe zęby. Izzy w pośpiechu poszła do gabinetu pani Lightwood a Clary skierowała się do olbrzymiej biblioteki.

Młoda Morgenstern siedziała już kolejną godzinę, siedząc pomiędzy regałami z książkami, świadoma już gdzie poszli Jace i Alec od Isabelle, która dostała wyjaśnienia od matki.
Siedziała na podłodze, a jej suknia rozłożyła się i zajęła duży kawałek podłogi. Wokół niej znajdował się sztos książek o wampirach, mieszańcach i o klątwach.
Po jakimś czasie, dziewczyna była już wykończona, odstawiła ostatnią już książkę, lecz nadal nie odnalazła odpowiedzi na wyjaśnienie rasy Klaus'a. Rudowłosa westchnęła ciężko i oparła głowę o ścianę

- Ciężka lektura? - Usłyszała znany głos. Gdy spojrzała przed siebie, Jace stał oparty o regał, z lekkim, zmęczonym uśmiechem

- Próbuje dowiedzieć się czegoś więcej o Niklausie - Westchnęła - Nie wiedziałam jednak, że będzie to takie trudne - Stwierdziła - Jakieś wieści o Maxie? - Spytała po chwili, wiedząc już, że misja okazała się porażką. Jace tylko pokręcił przecząco głową i lekko ją spuścił

- Alfa powiedział, że nie współpracuje z wampirami i, że nie chce się mieszać w sprawy nephilim - Oznajmił

- Przykro mi - Szepnęła, mówiąc szczerze - Chciała bym jakoś pomóc - Stwierdziła

- Jeszcze trochę potrenujesz i jeśli nie będziesz się przewracać z liny to może zabierzemy Cię następnym razem ze sobą - Zażartował uśmiechając się szeroko. Clary cicho zaśmiała się i spuściła głowę ze wstydu.



Clary wyszła boso z pokoju i ruszyła przez ciemny korytarz. Nieświadoma gdzie idzie, zeszła po schodach i podeszła do najbliższej ściany, zaczynając dziergać coś paznokciami po ścianie.
Jace siedział do późna w sali treningowej i ostrzył sztylety i ogólnie wypróbował każdą broń by sprawdzić ich funkcje.


W pewnym momencie coś przykuło jego uwagę. Wyjrzał na ciemny korytarz i wsłuchał się w jakiekolwiek echo. Zdecydował się sprawdzić czy wszystko jest w porządku na parterze.


- Clary? - Szepnął, gdy ukazała mu się niska rudowłosa, stojąca tyłem do niego, robiąc coś na ścianie - Co ty tu robisz? - Zdziwił się i podszedł do niej bliżej - Słyszysz mnie w ogóle? - Spytał zniecierpliwiony i stanął do niej bokiem. Wtedy w oko wpadło mu lśniący przedmiot w dłoniach dziewczyny. Zanim zdążył zareagować, rudowłosa wykonał szybki ruch i rozcięła sobie dłoń.


- Clary! - Powiedział głośniej. Spojrzała przerażona na niego i za moment jej powieki powoli zaczęły się zamykać. Upadła by, gdy by nie Jace, który zdążył ją złapać i wziąć na ręce. Szybko zaniósł ją do najbliższego pokoju, który był kuchnią. Wszyscy już spali, lecz tam zawsze paliło się światło. Zrzucił wszystko z drewnianego stołu i położył na nim dziewczyne


- obudź się, do diabła! - Syknął lekko policzkując ją po policzkach by się octknęła. W pewnym momencie, dziewczyna wybudziła się płaczem. Wskazuje to pewnie na co, że ma całe ręce we krwi i dopiero teraz poczuła ból, który ją przeszył w momencie przebudzenia się. Szybko zeskoczyła ze stołu i spojrzała na swoje dłonie. W pośpiechu przetarła nimi po koszuli nocnej, która zabarwiła się krwią.


- Clary... - Szepnął Jace, chcąc dotknął i delikatnie złapać ją za łokieć.


- Nie! - Powiedziała przez płacz i wyrwała się - Proszę - Wyszlochała - Nie chce patrzeć na ich cierpienie - Powiedziała - Nie rób im krzywdy, proszę Klaus - Wyszlochała


- Clary, to ja, Jace - Odezwał się Jace, gdy wiedział, że dziewczyna wciąż jest w jakimś transie


- Zostane z tobą, Klaus, lecz pozwól mi się z nimi pożegnać - Rzekła


- CLARY! - Krzyknął i objął jej twarz. Był o wiele wyższy od niej wiec, musiał się lekko nachylić by spojrzeć jej prosto w oczy. Ona swoje mocno zacisnęła i po dłuższej chwili otworzyła.


- Jace... - Szepnęła, tak cicho, że blondyn ledwo usłyszał.


- Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłaś - Prychnął a potem wyprostował się. Clary pod wpływem emocji i słabości jaką w tamtym momencie czuła wtuliła się w złotookiego by poczuć w jakimś sensie ulgę.


- Byłam tam - Odezwała się - I patrzyłam jak cierpią - Dodał. Jace odsunął ją od siebie by spojrzeć na jej spłakaną twarz

- Kto? - Zdziwił się

- Moi rodzice - Wydusiła - Jonathan... - Dodała. Jace miał wrażenie, że chciała wymienić jeszcze kogoś, lecz Clary w ostatniej chwili powstrzymała się od wypowiedzi.




Clary usiłuje uchylić powieki, lecz sprawia jej to dużo wysiłku. Promienie słoneczne nie pomagają jej w tym a wręcz utrudniają zadanie. Dziewczyna jednak usiłuje podnieść się.
Na widok Jace'a w rogu siedzącego w fotelu, bawiącego się sztyletem, obracając go w ręce, rudowłosa dostaje szoku i szybko się zakrywa kołdrą

- Co ty tu robisz?! - Oburzyła się

- Nie takich podziękowań się spodziewałem - Stwierdził i wstał leniwie.

- Mógł byś mnie oświecić, za co te podziękowania? - Zapytała z powagą

- Nic nie pamiętasz z wczorajszej nocy? - Zdziwił się i oparł dłonie na krześle, znajdujące się na środku pokoju obok stoliczka do picia przeważnie herbaty - Chodziłaś we śnie - Oznajmił - Rany na dłoniach powinny zostawić lekki ślad - Rzucił głową. Clary odsłoniła swoje dłonie. Były blado szare, a na jej przed ramieniu znajdowała się jeszcze świeżo narysowana runa leczenia

- Co dokładnie się wydarzyło w nocy i dlaczego jesteś w moim pokoju? - Spytała zniecierpliwiona

- Dowiesz się w swoim czasie - Uśmiechnął się tajemniczo kierując się do drzwi - A i by Cię pocieszyć, jesteśmy sami w instytucie. Jesteś dziś zdana tylko na mnie - Uśmiechnął się szeroko - Dam Ci czas na przebranie się. Za chwilę zaczynamy trening - Oznajmił i wyszedł. Clary z powrotem opadła na poduszkę, lecz wiedziała, że prędzej czy później musi wstać. Na jednym z krzeseł miała naszykowany strój do ćwiczeń zapewne pożyczony od Isabelle. Nałożyła czarne spodnie ze skóry, zarzuciła na czarną tunikę i spięła włosy w gruby warkocz.

W sali treningowej zastała już Jace'a wymachującego mieczem treningowym. Szybko złapał za drugi i rzucił w stronę dziewczyny. Ta złapała go dosyć sprawnie co pozytywnie zaskoczyło blondyna.

- Pamiętasz jeszcze jakieś ruchy? - Zapytał

- Zdziwił byś się ile już potrafię - Powiedziała i teatralnie rzuciła ramieniem - Jonathan okazała się lepszych nauczycielem od Ciebie - Pozwoliła sobie na lekką krytykę na Jace'a. Chłopak odpowiedział jej tylko złowieszczym uśmiechem i zaczął atak.

Clary pokazała się z innej strony i umiała odebrać prawie każdy atak blondyna. Jace był zbyt niecierpliwy wiec, by trochę pogłębić tą walkę, unieruchomił broń dziewczyny przy podłodze, tak, że nie mogła jej w żaden sposób wydostać. Jednak rudowłosa szybko sobie poradziła i kopnęła broń Jace'a, które prześlizgnęła się po podłodze. Jace'owi jednak nie sprawiło to wszelkiego problemu i poradził sobie samymi dłońmi. Wystarczyło, że zrobił jeden unik, przekręcił się i łapiąc Clary za nadgarstki przewrócił ją przez fikołek tak, że wylądowała na podłodze a broń po którą sięgnął szybko Jace, przystawił do jej gardła.

- Przegrałaś - Rzucił

- Zauważyłam momenty oszustwa - Powiedziała oburzona

- To już musiałoby tylko Clave wydać wyrok na ten temat - Zażartował. Znów znaleźli się w pozycji, która przypomniała Clary ich incydent w Idrysie. Musiała to szybko przerwać bo czuła, że jej poliki płoną i robią się czerwone.

- Zakończmy na tym - Powiedziała i udało jej się wstać bez żadnego problemu - Nie mam ochoty na dzisiejsze sprzeczki

- Coś mi mówi, że czegoś innego nie chcesz - Stwierdził prostując się

- A co takiego to jest? - Zapytała nieświadoma

- Idź się przebrać i spotkajmy się na parterze - Powiedział i ominął ją. Clary mimo dużego zainteresowania, podążyła do swojego pokoju i po orzeźwieniu się chłodną wodą, zarzuciła na siebie miętową, prostą suknie a włosy zostawiła rozpuszczone.

Gdy dotarła na główny korytarz, Jace już czekał na nią, przebrany. Jego włosy jak zwykle idealnie ułożone odbijały się od promieni słonecznych które przedostawały się z okienek.

- I co teraz? - Zapytała
- Idziemy na samą górę - Oznajmił i pokierował ją do tej części instytutu, gdzie jeszcze nie była. Jace zaprowadził ją po okrągłych schodach, które miała wrażenie, że się nie kończą. Uniosła lekko suknie i podążyła za blondynem. Gdy doszli na szczyt, ukazał się jej pełny zieleni i kolorów ogród zamknięty w oranżerii. Było to niezwykłe miejsce, gdy pierwszy raz je zobaczyła przeszła przez nią jakiegoś rodzaju magia, która pochodziła z tego miejsca. Świetliki latały i oświetlały cały ogród a kwiaty tak niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju, momentalnie rozkwitły

- To miejsce jest obłędne - Stwierdziła rozglądając się i zachwycając każdym widokiem

- Maryse nie pozwala tu przychodzić, ale nie mam w zwyczaju słuchania jej rozkazów - Powiedział i cicho zaśmiał się

- Dlaczego? - Zdziwiła się i odwróciła do niego

- Podobno ma swoją historię, lecz nie chce jej opowiedzieć

- To niedorzeczne - Odparła - Jest przepiękny - Przyznała ponownie. Jace poprowadził ją do schodków, gdzie mogła usiąść. Jace zajął miejsce dosłownie trzy schodki niżej, by łatwiej było mu na nią patrzeć.

- Teraz opowiesz mi co działo się ostatniej nocy? - Zapytała zaciekawiona. Jace westchnął i opowiedział jej w szczegółach co działo się w nocy

- Mazałam po ścianie własną krwią? - Powtórzyła zniesmaczona

- Kazałem służbie już zmyć plamę na ścianie - Oznajmił

- Było to coś konkretnego? - Zapytała

- W sumie nie - Stwierdził - Miało kształt drzwi - Stwierdził

- Znów to samo - Powiedział szeptem do siebie

- Co? Jak to? Nie pierwszy raz chodziłaś we śnie?

- Gdy byłam młodsza, miałam w zwyczaju lunatykowania - Oznajmiła - Mazania czy też dziergania run lub innych obrazów z mojej głowy na czym się tylko dało

- Musiało się chyba to kiedyś skończyć? - Stwierdził

- I skończyło - Przyznała - Ktoś mi w tym pomógł - Stwierdziła. Jace zrobił pytającą minę, wiec kontynuowała dalej - Moja pierwsza miłość - Oznajmiła. Clary mogła dostrzec, jak blondyn rzuca oczami, bo ten niby bezuczuciowy młodzieniec nie wierzy w miłość
- Miał na imię Lorenzo - Powiedziała Clary - Skradł mój pierwszy pocałunek - Rzekła z uśmiechem, gdy przypomniała sobie dawne czasy

- Tak? I co się z nim stało? - Odparł pospiesznie Jace, z ponurą miną, którą Clary od razu zauważyła, ale nie skomentowała tego i zostawiła to dla siebie.


- Byliśmy młodzi i zakochani, ale zaczęliśmy dorastać i oboje poszliśmy w dwie różne strony - Oznajmiła - Ja zostałam u boku rodziny w Idrysie a on wyjechał do Włoch skąd pochodził by odnaleźć ojca - Oznajmiła - Żadnego listu, żadnego znaku życia... Po prostu zniknął - Stwierdziła posmutniając.


- Więc nie był zbyt odpowiedzialny, jeśli ,jak twierdzisz, Cię kochał - Odparł sarkastycznie Jace


- Nie znałeś go. Był delikatny, romantyczny, miał dobre maniery i był świetnym łowcą - Przyznała


- Zapewne nie lepszym ode mnie - Powiedział dumnie blondyn


- Twoja pewność siebie, co raz bardziej mnie zaskakuje Panie Herondale - Rzekła z uśmiechem


- Jeszcze nie jednym Cię zaskoczę Panno Morgenstern... - Zaśmiali się oboje. Nastała cisza, którą Clary miała ochotę przerwać, zaczynając temat, który proponowała jej Isabelle, choć nie wiedziała, czy to odpowiedni moment.

- Jeśli chodzi o zaskakiwanie... - Zaczęła i zerknęła na niego. Jego oczy jednak tak hipnotyzowały a jego lekki uśmiech był zbyt perfekcyjny, że Clary nie mogła się skupić - Nie mieliśmy okazji przeanalizować... - Przerwała - Sam wiesz... - Rzuciła, lecz ten wzruszył ramionami.

- Oświeć mnie Aniele.

5 komentarzy: