Strony

środa, 2 marca 2016

Rozdział 15

Koszmary dręczyły Clary przez całą noc. Obraz cierpiących rodziców, przyjaciół, Klausa ku władzy... I ona. Widziała siebie, która na to wszystko patrzyła a nie mogła ruszyć się z ziemi. Była ranna i próbowała się doczłapać do znajomego blondyna, który był najbliżej. Jednak ból w żebrach nie pozwolił jej na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.

- Nie uratujesz ich Clarisso - Szepnął jej do ucha Klaus, który się nad nią pochylał. Clary wydobyła z siebie cichy jęk bólu, który przeszedł ją, kiedy chciała się do nich dostać. Potem poczuła ciepłą i słoną ciecz na ustach. Krew Klaus skapywała na jej wargi. Unoszący się nadgarstek mieszańca, krwawił by ją uzdrowić. Clary skrzywiła się na znany smak krwi i załamana zdaje sobie sprawe, że musi patrzeć na ból swoich bliskich a sama zaczyna wracać do sił. Wstaje na własnych nogach i patrzy na przyjaciół. Nie może się ruszyć by im pomóc. Jest jak sparaliżowana


- Ty do tego doprowadzisz i nie będziesz potrafiła ich ocalić. Przygotuj się Clarisso. Prędzej czy później twoje sumienie przyprowadzi Cię tam do kąt należysz - Oznajmił, wyłaniając się za jej ramienia - Czyli do mnie - Syknął jej do ucha.


Clary budzi się z koszmarnego snu z krzykiem. Silne ramiona unieruchamiają jej wiercenie się. Gdy dziewczyna nabiera ostrości we wzroku i jest w stanie ujrzeć twarz osobnika w ciemnościach, zdaje sobie sprawę, że na brzegu łóżka siedzi młody Herondale.

- Jace...? - Szepnęła

- Już w porządku - Powiedział kojąco - Twoje krzyki słychać było z drugiego końca instytutu. Miałaś zły sen - Powiedział. Clary złapała się za głowę i chwile odetchnęła

- Nie musiałeś przychodzić - Stwierdziła rudowłosa, zakrywając się delikatnym materiałem kołdry

- Boisz się, że przyszedłem, by się na Ciebie popatrzeć jak śpisz - Mimo ciemności, dziewczyna mogła dostrzec delikatny uśmiech na twarzy chłopaka - Możesz być o to spokojna - Stwierdził

- Nie ciekawi Cię, dlaczego tu jestem? - Spytała

- W najbliższym czasie prawdopodobnie się tego dowiem, czyż nie? - Uśmiechnął się. - Zostawię Cię już - Powiedział wstając - Spróbuj śnić o czymś milszym, niektórzy przystojni dżentelmeni pragną się wyspać - Powiedział wskazując na siebie.

- Spróbuje - Powiedziała zawstydzona i położyła się z powrotem na poduszkę.


Dziewczynę budzą promienie słoneczne i ciche szelesty. Rozsuwa swoje powieki i rozgląda się po pokoju. Unosi się ściskając na piersi krawędzie kołdry i przeciera zaschnięte łzy z policzka. Nie dużo spała po wizycie Jace'a w nocy, myślała o rodzinie i swojej słabości, ponieważ nie potrafiła wymyślić żadnego planu jak pokonać Klausa i odzyskać ich


- Dzień dobry panienko - Odezwała się jedna ze służących, która szykowała jej dzisiejszą kreacje


- Kąpiel już gotowa - Powiedziała - Odpręży panienkę po tragedii w Idrysie - Wtrąciła. Clary spojrzała nagle na służącą. Nie złośliwie lecz na to zdanie nie poczuła się najlepiej


- Wybacz panienko, to było niestosowne - Powiedziała nerwowo, spuszczając głowę

- W porządku, nic się nie stało - Odparła Clary.

Clary weszła do letniej, nie za gorącej wody. Poczuła aromat cytrusów, który unosił się razem z parą. Chwyciła za gąbkę i delikatnie masowała się nią po dekolcie i wzdłuż dłoni dla odprężenia się

- Skąd wiesz o sytuacji w Idrysie? - Zapytałam służącą, która zebrała jej koszule nocną z krzesła by pewnie pójść ją uprać

- Wszyscy już wiedzą. Ludzie zostali powiadomieni na całym świecie. Rodziny powinny wiedzieć dlaczego ich bliscy nie wracają do domów - Stwierdziła.

- Dziękuje. Możesz iść, poradzę sobie sama - Powiedziała z uśmiechem rudowłosa, grzecznie odsyłając służącą. Kobieta kiwnęła głową i wyszła. Clary rozmyślała nad swoim wyczynem. Chodź została wypchnięta do portalu czuję się winna za wszystko. Ona kąpie się teraz w cytrusowych pachnidłach a możliwe, że ludzie tam umierają. Może ten sen ostatniej nocy chciał jej przemówić do rozsądku. Chciał pokazać co się stanie, gdy będzie siedzieć bezczynnie i czekać na cud od Razjela. Potrzebny jej Magnus, zapewne teleportował się tuż za nią. Nie wierzy, że ojciec nie wysłał by nikogo by miał ją na oku. Ważne tylko, by go odnaleźć.

Clarissa po przebraniu się po kąpieli w kremową suknie z białym gorsetem, wyszła na pusty korytarz, który wypełnił się jedynie tupotem jej obcasów, gdy robiła kolejne kroki. Zeszła na parter i skierowała do jadalni, którą pokazała jej Isabelle po drodze do pokoju, gdzie obecnie rudowłosa sypia. Zatrzymała się tuż przy uchylonych drzwiach jadalni, gdy usłyszała rozmowę trójki rodzeństwa

- Ona jest zagrożeniem dla nas wszystkich. To jej chcę Mikaelson, co my mamy z tym wspólnego? - Spytał z pretensją Alec

- Nasz ojciec jest w Idrysie. Prawdopodobnie jako niewolnik. Przyczyna śpi aktualnie na górze, a ty nic nie zamierzasz z tym zrobić? - Syknęła Izzy

- Valentine miał jakieś powody by ją tu wysłać - Wtrącił Jace

- Oczywiście, że miał, to jego córka, lecz teraz jest dla nas kolejnym poważnym problemem - Skomentował czarnowłosy

- Jace... Musimy odnaleźć Maxa, nie mamy czasu na problemy Morgensternów - Oznajmiła dziewczyna

- Problemy Morgensternów, to nasze problemy. Nie postrzegacie tego jeszcze? Nasz los, jak i los wszystkich nadprzyrodzonych istot zależy teraz od tej dziewczyny - Stwierdził złotooki

- Trzeba się zastanowić co by zrobił ojciec, nie wolno podejmować nam decyzji, zależące o nas wszystkich - Wytknął mu Alec

- Wybacz, ale nie przywykłem do mienia ojca - wtrącił Jace, głosem który był już znany dziewczynie, gdy powiedział jej o morderstwie rodziców, w czasach, kiedy Jace był małym chłopcem

- Zaprzestańcie! Obaj! - Powiedziała poważnym głosem Isabelle

- Wybaczcie mi, poniosło mnie - Szepnął Jace.

Clary czując się nie chciana w tym miejscu, wiedziała, że musi odnaleźć Magnusa. To było jedyny skuteczny sposób by nie tylko dostać się do Idrysu, lecz także rozwiązać problem z Klausem. W każdej sekundzie, z każdym kolejnym wdechem bała się o swoją rodzinę co raz bardziej. Jej wyobraźnia już sięgała zenitu aż tak, że zaczęło to ją przerażać. Te wszystkie sny, wizję a nawet samo myślenie sprawiało, że Klaus robił z niej marionetkę. Wiedział, że prędzej czy później przybędzie do niego z własnej woli, by ratować bliskich.

- Poranny spacer? - Słyszy głos blondyna, gdy była tuż przy drzwiach. Odwraca się i widzi Jace'a, z rękoma za plecami, wyprostowanego, z blond grzywą i lekkim uśmiechem

- Muszę odnaleźć Magnusa. Jak byś wiedział w chociaż małym stopniu w jakiej jestem sytuacji, pozwolił byś mi odejść - Stwierdził

- I gdzie pójdziesz? - Westchnął, wzruszając ramionami - Magnus może i uciekł z Idrysu ale może być na drugim końcu świata - Rzucił

- Muszę dostać się do rodzinnego miasta, tylko on może mi w tym pomóc, proszę Cię Jace. Wiem o waszym bracie, macie swoje problemy niż pilnowanie mnie - Powiedziała błagalnie.

- Dlatego jesteś nam potrzebna - Powiedział

- Co masz na myśli? - Zdziwiła się

- Wampir, który prosto w twarz mi powiedział, że Maxowi nic nie jest, dodał również, że tylko wybranka zesłana przez anioła może go uratować - Oznajmił

- Co ja mam z tym wspólnego? - Zapytała

- Mówił o Tobie Clarisso - Powiedział


- To pomyłka, nie mogę wam pomóc - Powiedziała nerwowo i odwróciła się do blondyna plecami będąc w gotowości by wyjść. Również chciała zakryć swój wstyd i słabość przed nim, która znów ją ogarniała - Nie jestem żadną wybranką - Szepnęła
- Rozmawiałem z twoim ojcem, Clary. Masz zdolności o których marzy nie jeden łowca - Stwierdził - Musisz po prostu bardzo tego pragnąć.

- Nie potrafię - Wyszlochała - Nie jestem taka jak wy...

- Pomyśl o rodzinie, Clary. O bracie... Który także jest moim dobrym przyjacielem. O rodzicach, którzy chcieli Cię tylko chronić - Powiedział - Klaus nie dostanie tego czego chcę, ponieważ ty mu na to nie pozwolisz...

- A my Ci w tym pomożemy - Usłyszała kobiecy głos. Szybko się odwróciła i ujrzała Isabelle. Uśmiechniętą, wyglądająca jak anioł w błękitnej jak niebo sukni i z długim, grubym warkoczem opadający jej na prawe ramię.

- Myślałam, że nie chcecie mnie tu - Odezwała się Clary

- Jeśli Jace ma rację, jesteś nam potrzebna - Stwierdziła - A w tym przypadku, chcesz uratować własną rodzinę tak samo jak ja swoją - Przyznała. - Zrobię wszystko by odnaleźć Maxa i ocalić ojca - Dodała, rzucając lekki uśmiech w stronę przybranego brata.

- A teraz wybacz Jace, ale damy potrzebują chwili sam na sam - Powiedziała z kapryśnym uśmiechem do blondyna i podeszła do Clary

- No ale gdzie wy się wybieracie? - Zapytał z pretensją Jace

- Spokojnie, ze mną będzie bezpieczna - Stwierdziła, teatralnie rzucając jednym ramieniem.

Otworzyła wielkie i ciężkie drzwi od instytutu i razem z rudowłosą wyszły na zewnątrz.

Jace westchnął ciężko i poszedł w drugą stronę w oczekiwaniu, że zastanie Alec'a w miejscu, gdzie go ostatnio widział. W jadalni go jednak nie było, wiec wybrał się do jego pokoju. Drzwi od pokoju były otwarte na rozcież jak tam dotarł.

- Ta dziewczyna rujnuje nasze plany - Odezwał się Alec wyczuwając obecność przyjaciela, gdy oparty o biurko, plecami do blondyna, przyglądał się dokładnej mapie Londynu, zastanawiając się gdzie znajduje się Max

- Wiesz przecież, że też nie planowałem jej obecności - Wtrącił Jace. - Nic nas nie powstrzyma w odnalezieniu Maxa - Powiedział zbliżając się do swojego parabatai

- Tymczasem trenując ją, pilnując by nie skrzywdziła się własną bronią... - Westchnął czarnowłosy stając przodem do Jace'a.

- Za bardzo się przejmujesz mój przyjacielu - Powiedział z uśmiechem - Nie sądzę, że by sprawiała problemy - Stwierdził - Dopilnuje tego

- Ty? Dlaczego? Ponieważ wciąż macie TĄ więź? - Zapytał z tajemniczym uśmiechem

- Um nie wiem o czym mówisz - Powiedział nerwowo masując się po karku

- Mnie nie okłamiesz bracie - Westchnął - Wiem co was łączyło w Idrysie - Przyznał - Rozumiem, pocałowałeś ją, musiałeś strasznie tego pragnąć - Powiedział, gdy Jace zdezorientowany, zaczął tłumaczyć się nie odnajdując prawidłowych słów by się wytłumaczyć

- Alec, o czym ty mówisz?! To całe myślenie o Magnusie pomieszało Ci w głowie - Zaśmiał się

- W momencie, kiedy zobaczyłem Cię przy portalu, wiedziałem skąd wracasz i od kogo wracasz - Powiedział znudzony - Znam Cię na wylot Jace, nie umiesz chować uczuć - Parsknął śmiechem

- Może po prostu żadnych nie mam - Odparł, okłamując sam siebie

- Tak, wmawiaj to sobie - Zaśmiał się ponownie zerkając na mape. Jace westchnąwszy podszedł również do dużego kawałka papieru i przyjrzał się jemu

- Ufam Ci Alec - Odezwał się nagle poważnym głosem Jace - Bardziej niż komukolwiek. Nie wspominaj nikomu o tej rozmowie, zgoda?

- Jeśli tego pragniesz? - Stwierdził na spokojnie. Wzruszył ramionami i cicho westchnął

- Co do Magnusa, to interesuje mnie tylko czy jest bezpieczny. Jeśli Clary mówi, że prawdopodobnie Magnus ocalał, jestem rad go jeszcze zobaczyć - Powiedział z szybkim i dosyć smutnym uśmiechem

- W Idrysie nie byłeś obecny na żadnych z jego wizyt. Wmawiaj sobie swoją tezę, lecz uważam, że minęło sporo czasu... Pogadaj z nim, wyjaśnij z nim sprawy, które nie zakończyliście w Belgii - Poradził przyjacielowi

- Wiesz co? Masz racje - Powiedział i po bratersku złapał go za ramie

- Nagle zacząłeś słuchać moich rad? Co się stało z tamtym, upartym Alec'em?

- Pokazuje Ci jak powinno się postąpić - Powiedział z podtekstem i wyszedł z pokoju. Alec chciał udowodnić Jace''owi, że nie musi żyć w wiecznej dezorientacji i kłamstwie. Wizyta Clary, bardzo go zaskoczyła i mimo, że próbuje wziąć grać tego samego, szarmanckiego Jace'a, gdzieś głęboko w sercu walczy z tym co działo się przed opuszczeniem Idrysu. Będąc przekonany, że runa mu w tym pomoże, zdał sobie sprawę, że złamane serce nie wyleczy się bez własnego wkładu.

Zamyślając się, przyjrzał się mapie, gdy nagle zauważył coś dziwnego. Sięgnął po pióro leżące na biurku Alec'a i zamoczył je w atramencie. Połączył czarnymi liniami, posiadłość wampirów, kryjówkę stada z alfą na czele, miejsce przebywania najpotężniejszej faerie i jej ludzi i miejsce, gdzie Jace stracił Maxa.

Jace, szybko razem z mapą poszedł w stronę kabinetu Maryse. Trzasnął drzwiami i rzucił na biurko mapę.

- Jace, co to ma znaczyć? - Uniosła się Maryse, wstając od krzesła.

- To węzeł - Oznajmił kierując jej oczy na mapę - Wszystkie znane nam miejsca istot nadprzyrodzonych łączą się w węzeł celtycki. Gdy je się połączy, wszystko schodzi się w sam środek

- A co to za miejsce? - Zapytała\

- Tam odebrali mi Maxa - Oznajmił - Wszystko jest ze sobą powiązane. To nie przypadek Maryse. Węzeł celtycki najczęściej oznacza...

- Czar czarnoksiężnika - Dokończyła

- Zgadza się. Jestem pewny, że w tych miejscach odnajdziemy informacje o Maxie - Powiedział

- Ruszaj więc - Powiedziała postawnie. Jace ucieszył się i szybko ruszył do wyjścia

- Jace? - Zatrzymała go przy drzwiach. Spojrzał na nią oczami pełnym nadzieji, że to właśnie ta rzecz dzieli ich od znalezienia Maxa - Obyś miał racje - Powiedział i kiwnęła po chwili lekko głową dając mu pełne wsparcie i zaufanie do jego tezy.

8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział! Czekam na next! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział BOSKI <3 <3
    Czekam na next !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Jednak nie ogarniam go. Być może dlatego, że jestem tu po raz pierwszy.
    Za chwilę wezmę się za pierwsze rozdziały. Chciałabym też zaprosić cię do przeczytania mojej książki http://w.tt/1R0UMRP Pozdrawiam cieplutko xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahah <3 Tak wiec zapraszam na pierwsze rozdziały ;) Mam nadzieje, że tam wszystko będzie już jasne :3
      Chętnie wpadnę do Ciebie jak tylko będę miała chwilkę :)

      Usuń
  4. Hej! Jeśli chciałabyś może zmienić wygląd bloga, mogę Ci pomóc ;)
    http://psychopathgrapficsforyou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Super *-* Czekam na next rozdział ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział !! :)
    czekam na next :33
    weny :D
    -V

    OdpowiedzUsuń