Strony

czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 12

*****

Clary budzi się w nieznanym jej łożu. Błąka oczami po pokoju, ale jak w pewnym momencie, przypomina sobie co się stało przed jej zaśnięciem chce raptownie zerwać się z łóżka. Nie pozwala jej jednak na to ból, który przeszywa ją przez całą szyje. Udaje jej się przejść do pozycji siedzącej i dostrzega księżyc za oknami, i że ciało jej służącej wciąż spoczywa na podłodze. Clary szybko się domyśliła, że od incydentu mogło minąć tylko pare godzin. Do pokoju wchodzi Klaus, już przebrany, w czystą od krwi koszulę.

- Już się obudziłaś... Dobrze - Powiedział - Myślałem, że Cię zabiłem - Stwierdził, rozsiadając się leniwie w fotelu. Clary zabrakło słów. Chciała powiedzieć teraz mnóstwo rzeczy, lecz nie była w stanie.

- Chcesz zapytać, co się stało? - Stwierdził, jak by nic się nie stało - A wiec, nakryłaś mnie jak bawiłem się jedną z twoich dziewczynek. Nie mogę powiedzieć, bo była słodka - Powiedział z uśmiechem - Lecz ty... - Zaczął wstając z fotela i zbliżają się, siadając blisko niej tak, że dziewczyna ze strachu próbowała się przesunąć jak najdalej od niego

- Byłaś przepyszna... Wciąż czuje czystą krew pływającą w twoich żyłach. Jeszcze nigdy, nie pragnąłem tak czyjeś krwi jak twojej - Powiedział szeptem tak, że czuła jego chłodny oddech na skórze. Doprowadzało ją to do nieprzyjemnych dreszczy i poczucia obrzydzenia

- Jesteś silniejsza od reszty nephilim. A to jak smakujesz... - przerwał i odkrył jej szyje, gdzie spoczywała rana, biorąc jej rude logi do tyłu. Clary syknęła z bólu, gdy Klaus przejechał palcem po jej jeszcze nie zaschniętej ranie, oblizując jej krew z rozkoszą

- Twoja służąca w Szwajcarii, ta nephilim... Sebastian, dziecko wampir? To wszystko ty...! - Stwierdziła, łamiącym się głosem

- Brawo kochanie, jestem z Ciebie dumny - Powiedział teatralnie i dotknął jej policzka. Jego dłoń była zimna i szorstka. Rudowłosa nienawidziła każdej sekundy jego dotyku, ale bała się wykonać jakiegokolwiek ruchu, czuła się jak sparaliżowana. Dotknęła jego dłoni w oczekiwaniu, że ją zabierze, lecz była tak przestraszona, że nie miała siły zrobić nic innego.

- Jednak ten mały do niczego mi się nie przydał - Odparł

- To było tylko dziecko! - Krzyknęła - Pozwoliłeś na śmierć niewinnego dziecka, tylko by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Jesteś przeklęty - Warknęła. Klaus zaśmiał się głośno.

- Przekleństwo? Ja nazywam to darem - Stwierdził

- Nie jesteś nephilim, jakim cudem wchodzisz na teren idrysu... Czym jesteś? - Wypytywała

- Jestem wampirem - Oznajmił - I wilkołakiem - Dodał

- Mieszaniec - Szepnęła, przypominając sobie dzień w lesie, gdzie słyszała różne głosy w głowie

- Pamiętasz? Jestem udarowany - Powiedział z szerokim uśmiechem - Jestem także nephilim - Powiedział dumny z siebie

- To nie możliwe - Przyznała

- Ależ jest, lecz mogę żywić się tylko anielską krwią. Wiec z twoją pomocą będę najpotężniejszy na całym świecie - Powiedział a za chwile ugryzł się w nadgarstek, tak, że zaczęła swobodnie z niego sączyć się krew.

- Co ty robisz? Nie! - Zdążyła powiedzieć, gdy Klaus przystawił swój nadgarstek do ust dziewczyny. Próbując się wyrywać, mężczyzna co raz to mocniej wciskał jej swoją krew do wypicia. Smak krwi był okropny. Była słona i nieprzyjemnie ciepła. Gdy tylko brunet oddalił swój nadgarstek, Clary myślała, że zaraz wszystko zwróci. Stały, słony smak, utrzymywał się jej w gardle. Nadgarstek Klausa za chwile wrócił do poprzedniej formy. Rana zagoiła się i po prostu znikła.

- Co mi zrobiłeś? - Wydusiła, dławiąc się krwią, którą wciąż czuła w gardle po przełykaniu śliny

- Powinnaś mi dziękować. Dzięki mnie, na twojej szyi nie ma śladu nawet zadrapania - Oznajmił. Clary szybko złapała się za szyje. Miał racje, skóra była gładka i nie ruszona, co dziwiło ją jeszcze bardziej.

- Nie ujdzie Ci to na sucho! Powiadomię Clave, a kiedy się dowiedzą, spłoniesz na stosie! - Krzyknęła lecz gdy, mężczyzna przysunął się do niej bliżej siadając na brzegu łóżka, zamilkła ze strachu.

- Posłuchaj mnie uważnie - Zaczął mówiąc skupiony, patrząc jej prosto w oczy, gdy jego nabrały kryształowego koloru a jego źrenice walczyły ze sobą, zmniejszając się albo rozszerzając - Wyjdziesz teraz z tego pokoju.
 Zapomnisz o wszystkim co tu słyszałaś albo chodź by widziałaś. Pójdziesz prosto do swojego pokoju i położysz się spać - Powiedział i po chwili oderwał od niej wzrok. Wstał i podszedł do drzwi. otworzył je i gestem ręki pozwolił jej wyjść. Clary była za bardzo przerażona by wykonać jakikolwiek gest. Zastanawiała się, czemu bez problemu wypuszcza ją wolno, wiedząc, czego się właśnie dowiedziała. Dziewczyna próbując opanować myśli stanęła na równe nogi i wyszła z pokoju szybko przechodząc obok mieszańca. Gdy tylko ten zatrzasnął drzwi. Clary zatrzymała się i oparła o ścianę. Wypuściła drżące powietrze, które narastało w jej płucach. Wciąż uważa, że to tylko zły sen, jej własne piekło, z którym musi się zmierzyć sama.

Jednak światełko przed jej oczami rozjaśnia powoli, i nasila się z nadzieją na jakąkolwiek pomoc. Postać zbliżająca się do niej w ciemnym płaszczu nie sprawia, że Clary przeszywa strach a wręcz przeciwnie.

- Magnus? - Wypowiedziała imię czarownika cicho i z trudnością. Jej wzrok polepszył się i nabrał ostrości. Pod czarnym kapturem, jego kocie oczy, pomagały jej ujrzeć jego twarz pod wpływem ich nasilającego blasku. Czarownik ustawił palec na swoich ustach i nakazał dziewczynie zamilknąć. Potem stuknął dwa razy w swoje ucho wskazującym palcem a następnie pokazała na stronę skąd przyszła. Zapewne chodzi o wampirzy słuch. Clary nie rozumiała nic z tego, czym jest Klaus ale była na tyle na zdrowych zmysłach, że mogła się domyśleć, że nie może powiedzieć ani słowa.

Magnus dotknął lekko jej lewej łopatki i poprowadził do jej pokoju.


- Mogę liczyć na jakieś wyjaśnienia?! - Spytała Clary podniosłym tonem głosu wchodząc do pokoju, gdy Magnus tuż za nią, zamknął za sobą drzwi


- Ciszej - Syknął - Może i na razie myśli, że wszystko poszło po jego myśli ale nie możemy ryzykować - Oznajmił

- Co to ma znaczyć? - Zapytała zdezorientowana


- Nie wydawało Ci się dziwne, że wypuścił Cię żywą? - Rzucił i podszedł do okna wyglądając za firankę jak by kogoś wypatrywał


- Cała ta sytuacja jest dla mnie dziwna. Wampir i wilkołak w jednym, z krwią nephilim? - Stwierdziła

- Takiego zjawiska nie było nigdy w świecie nocnych łowców od kąt powstali - Oznajmiła. Magnus zerknął na nią ukradkiem

Londyn...

Mija kilka tygodni od kąt parabatai wrócili do domu. Wrócili do swoich obowiązków i ponownie w trójkę razem z Isabelle zajmując się demonami i trenowaniem. Max bacznie obserwuje swoich mentorów i nie może się doczekać, gdy stanie się tak samo szybki i silny jak Jace, zwinny jak Isabelle, odważny i wojowniczy jak Alec.


Jace zrobił się bardziej ponury i srogi niż zwykle. Ignoruje wszelkie prośby Maxa o pomoc w nauce czy licznych błagań o wspólny trening, chodź w jego wieku jeszcze nie powinien


Dużo czasu spędza sam na sali treningowej i zdarza mu się odsuwać się od rodzeństwa. Od kąt wrócili do instytutu, spotykają go wciąż wezwania do gabinetu Maryse, bo wciąż są na niego skargi. Nie wspominając o tym, że nikt już nie odwiedza ich instytutu tylko i wyłącznie z powodu humorów Jace'a, to i też skargi pochodzą od Isabelle i Alec'a. Jace jednak nie zdaje sobie sprawe jak nisko zszedł od ostatniego spotkania z Clary. Gdzieś głęboko wciąż pojawia się u niego w snach, chodź powtarza sobie, że to nic nie znaczy.


- Jace... Zachowujesz się gorzej, niż masz w zwyczaju - Oznajmiła Maryse, gdy kolejny raz wezwała go do siebie.


- Tak? Czyli jak? - Odparł krzyżując ręce na piersi z kamiennym wyrazem twarzy.


- Wieczne kłótnie pomiędzy tobą i Alec'em. Co raz wiecej czasu sam wychodzisz na polowania i wracasz późnymi nocami. Wiem, że jesteś pełnoletni ale nie powinieneś sam się tym zajmować. Jesteście zespołem razem z Isabelle i powinniście działać jak zespół - Powiedziała wyjmując papier z szuflady i pióro - Max ma Cię za przykład. Nie zmarnuj tego - Stwierdziła zerkając na niego w czasie pisania, gdy blondyn udając, że półka z książkami której się przyglądał stała się dla niego interesująca. Blondyn westchnął i przetarł oczy ze zmęczenia.


- Dostałam wczoraj wiadomość od Clave - Oznajmiła - Valentine Morgenstern postanowił wstrzymać ślub jego córki i Niklausa dopóki Alicante nie będzie w 100% bezpieczne - Powiedziała, ciekawa jego reakcji.


- Po co mi to mówisz? - Zerknął na nią - To nie moja sprawa - Stwierdził


- Polubiliście się z Clarissą, sądziłam, że chciałbyś wiedzieć - Stwierdziła wzruszając ramionami


- Nie interesuje mnie to. Nie musisz mnie informować o niczym co się dzieje w idrysie - Burknął - To wszystko? - Zapytał zniecierpliwiony


- Tak, możesz iść - Powiedziała wstając od biurka - A po drodze, poinformujesz rodzeństwo o nowych zasadach obowiązujące od dziś w instytucie - Powiedziała wychodząc zza biurka, podając mu dokument, który przed chwilą dokończyła podpisem. Zdziwiony blondyn odebrał od niej papier i zerknął na pierwsze punkty.


- Sprawdzać każdego kto odwiedza instytut? Informować o wychodzeniu o późnej porze? Co to jest?


- Nowe zasady od Clave - Powiadomiła - Tylko na jakiś czas dopóki nie rozwiąrzą tej całej sprawy dziecka/wampira i skąd pochodzi


- Mam się do Ciebie zwracać za każdym razem, gdy chce wyjść? - Parsknął śmiechem Jace. Maryse przeszyła go srogim wzrokiem co dało chłopakowi ostateczną odpowiedz - Wszystko jedno - Burknął i wyszedł.


Idrys...

- Czemu puścił mnie wolną? - Zapytała go Clary


- Gdy Jonathan i Jace przyprowadzili Cię z mrocznego lasu, byłaś w gorszym stanie niż mi się wydawało. Wiedziałem już, że przejmuję nad tobą kontrole


- Co to znaczy? - Spytała szeptem


- Wampiry mogą hipnotyzować zwrokiem. Jedyne co ich od tego powstrzymuje to werbena we krwi ofiary


- Werbena? - Zdziwiła się - To wymarła roślina. Skąd ona u mnie? - Zdziwiła się


- Gdy leczyłem Cię po tym incydencie, wykonałem zaklęcie, które powoduje, że działanie werbeny powstrzymuje go od hipnotyzowania Ciebie. Nie mam jednak dostatecznej siły, by powstrzymać go od żywienia się tobą. Jest zbyt potężny...


- Żywił się mną - Szepnęła dotykając lekko szyi, gdzie jeszcze nie dawno sączyła się krew - Wcisnął mi swój krwiawiący nadgarstek i rana zniknęła


- To jedna z pozytywów w byciu wampirem. Ich krew ulecza tak jak u was wykonują to runy. Nie wielka jednak ilość pijawek wykorzystuje tą sprawność


- Dlaczego mnie nie zabił? - Zapytała


- Potrzebuje Cię. Musiał Cię obserwować od dłuższego czasu i poczuł w tobie większą moc niż zwyczajny nephilim - Stwierdził oddalając się lekko od okna, gdy Clary załamana usiadła na brzegu łóżka, układając sobie wszystko w głowie


- Musi się żywić anielską krwią. Tylko tak przetrwa.


- Co z tą częścią wilkołaka? Co ona mu daje?


- Powoduje, że jest nieśmiertelny. Nie zabijesz go ani jako wampir ani jako nocnego łowce. Trucizna, która znajduje się w wilkołaczym jadzie broni go od tego.


- Chcesz mi powiedzieć, że nie da się go zabić? - Zapytała


- Nie znalazłem jeszcze sposobu...


- Kto o nim jeszcze wie?


- Nieliczni... Jego brat... Może pare jeszcze osób. To nieistotne - Westchnoł - Mamy przewagę. Jest przekonany, że spowodował, byś o wszystkim zapomniała - Magnus ponownie szybkim tempem zerknął za okno.


- Już jest - Szepnoł i Clary pomimo nocy, mogła zauważyć lekki uśmiech na twarzy czarodzieja, który ukazywał się przy świetle księżyca.


- Kto jest? - Zdziwiła się rudowłosa i automatycznie wstała.


W tym momencie na środku pokoja, z nikąt, pojawiła się kobieta. Czarne włosy i blada cera podkreślały jej szczupłą twarz. Clarissa szybko zapaliła kilka świeczek by zobaczyć kobietę dokładniej.


- Witaj Magnusie... Dlaczego zaciągnąłeś mnie na ziemie nocnych łowców? - Spytała sarkastycznie i z gracją podchodząc do czarodzieja. Miała na sobie prostą, czarną suknie z czarnym gorsetem. Miała bardzo poważny wyraz twarzy i Clary wiedziała już, że jest ona kobietą z wyższością.


Ucałowała teatralnie czarodzieja na powitanie w policzek a ten z uśmiechem przywitał się z nią


- Witaj Heleno. Ile to już dekad? - Spytał, najwyraźniej zadowolony, że ją widzi


- Zdecydowanie za dużo - Stwierdziła - A kim jest ta mała istotka? - Spytała dyskretnie oglądając dziewczynę od stóp do głów


- Z jej powodu Cię właśnie przysłałem - Oznajmił - Musisz nam pomóc - Stwierdziła.


Clary usiadła ponownie na brzegu łóżka, Magnus wygodnie rozsiadł się na fotelu koło półki z książkami a Helena krążyła po pokoju zastanawiając się nad całą sprawą którą opowiedzieli jej o Klausie


- Co ona...? - Spytała szeptem Clary, lecz Magnus szybko uciszył ją


- Daj jej pomyśleć - Skarcił ją.


- Chcesz bym zmieniła jej krew w dawkę werbeny? - Spytała ponownie


- Jesteś dwukrotnie starsza ode mnie... Wiesz, że nie mam wystarczająco mocy by tego dokonać. Nieliczni mogą tego dokonać a ty się do nich zaliczasz - Powiedział w nadzieji, że czarownica się zgodzi.


- Sądzisz, że jest tego godna? - Zapytała starego przyjaciela


- Prowadziłem ją od kąt skończyła 8 lat. Ma wiecej anielskiej krwi niż przeciętny nephilim. Posiada umiejętności, których sama nie jest świadoma... Uwierz mi, jest godna - Oznajmił. Dziewczyna nie wiedziała czy czuć się zaszczycona tym tytułem, czy czuć się winna, że wykorzystuje wszystko dla swojej korzyści. Kobieta podeszła do rudowłosej z niepewną miną i stanęła przed nią


- Nie każ nam tego żałować - Powiedziała i pozwoliła Magnusowi stanąć przede mną. Machnął ręką i wyłoniło się z niej niebieskie światło tak, że mroczki pojawiły się przed jej oczami a po chwili ciemność przeszyła ją całą.


Minęło kilka dni. Valentine pod pretekstem niepokoju o Alicante wstrzymał ślub swojej córki tylko pod wpływem niepokoju o nią. Zdał sobie sprawę, że zaniedbał córke pod względem rodzicielskim jak i jako głowa Clave.


Clarissa widuje się z Klausem z narastającym strachem, że ją przejrzy. Nie umie spojrzeć mu w oczy, ze świadomością kim jest. Czarownica, która pomogła Magnusowi w zaklęciu, wróciła do domu w Wenecji. Magnus przebywa aktualnie w posiadłości Morgenstern'ów ale unika wizyt z Klausem.


Clary wznowiła treningi, które prowadzi dla niej Jonathan. Tylko przy nim może poczuć się normalna i zapomnieć o tym co sie dzieje aktualnie wokół niej.


- Teraz sztylety - Oznajmił białowłosy, biorąc z półki garść sztyletów, które podał siostrze i wskazał na tarcze na przeciwko nich. Rzuciła pierwsze 3 sztylety i nie trafiła nawet roche blisko środka.


- Co się z tobą dzieje? Robiłaś już postępy... - Stwierdził krzyżując ręce na piersi. Clary westchnęła, przetarła zmęczone oczy i przeczesała rude włosy do tyłu.


- Odpocznijmy... - Rzuciła dziewczyna


- Na bitwie nie bedzie odpoczynku - Stwierdził poważnie


- Daj mi chwile! - Syknęła i odeszła na pare metrów - Co się dzieje? - Zapytał zdziwiony robiąc pierwsze kroki do siostry...


...Clary czuła się okropnie, że okłamuje brata. Jednak nie ma żadnych dowodów by jej uwierzył jak mu powie.


- Udowodnie Ci to! - Krzyknęła ruszając do pokoju, gdy Jonathan podąrzał za nią, nie wierząc w żadne słowo, które mu powiedziała o Klausie


- Clary, postradałaś zmysły! Nie ma czegoś takiego jak mieszaniec z anielską krwią! - Stwierdził wchodząc za nią do jej pokoju i zatrzaskując drzwiami. Clary sięgnęła po swoją stele i przejechała nią po otwartej ręce. Jej żyły odkryły się, jasno niebieskim kolorem i było w nich widać dokładnie przypływającą krew.


- Słyszałeś o roślinie, werbena? - Zapytała, gdy brat przyglądał się ze zmarszczonymi brwiami na rękę siostry


- Czytałem o niej. Dlaczego? Od lat nikt jej nie choduje...


- Magnus pomógł mi zmienić moją krew w werbenę - Powiedziała ucieszona tym faktem.

4 komentarze:

  1. Strasznie ciekawy rozdział.
    Clary zamiast krwi ma werbene...
    Klaus nie będzie się mógł ją żywić. ^^
    Kiedy kiedy Jace będzie z Clar ? <3
    Lubię tą parę ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na next ^^
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział GENIALNY <3
    Jace <3
    Co będi z Clary ??????
    Czekam na next !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ale się porobiło :33
    Jace się buntuję xd
    rozdział świetny :D
    czekam na next !
    weny :))
    -V

    OdpowiedzUsuń